Ekspertka mody: „Berlin nie powinien oglądać się na Paryż“
17 stycznia 2017DW: „I have a dream" – od tego zaczynały się niezwykłe historie. O czym pani marzy spoglądając na Niemcy, jako kraj projektantów mody?
Christiane Arp: Wcale nie marzę o tym, by móc powiedzieć o Berlinie, że jest miejscem, w którym odbywa się ogromny Fashion Week. Jestem z północnych Niemiec i cenię sobie powściągliwość.
Natomiast życzyłabym sobie, by niektórzy z projektantów, których wspomagam już od dłuższego czasu, którzy działają w Niemczech oraz na arenie międzynarodowej, znaleźli swoje miejsce w „systemie mody”. Niektórzy z nich są naprawdę ogromnie utalentowani, by wymienić chociażby Marinę Hoermanseder, Tima Labende, Rene Storcka lub Wiliama Fana. I to właśnie jest motorem napędowym mojego działania podczas Fashion Week, ale także poza tym wydarzeniem. W ten sposób pragnę tym młodym ludziom udostępnić moje forum Bo „Vogue” daje ogromne możliwości, a sam tytuł magazynu oraz moja pozycja redaktor naczelnej mają w „systemie mody” znaczenie.
„System mody”
DW: W „systemie mody” niebagatelną rolę odgrywają z pewnością mass media oraz wpływowi promotorzy. Nie bez znaczenia jest także handel, któremu wielu niemieckich designerów zarzuca zbyt mało odwagi oraz producenci mody, wśród których jest zbyt mało dobrych i produkujących rzeczy po rozsądnych cenach. Nie bez znaczenia jest też otwartość kulturowa na modę, jak we Francji lub we Włoszech, ale której nie ma w takim stopniu w Niemczech. Co, pani zdaniem powinno się w „systemie mody” zmienić, by Niemcy, jako kraj mody odnalazły własną tożsamość?
Ch.A.:Nie podzielam pana opinii. Te struktury już istnieją. Niektórzy z wymienionych projektantów produkują w Niemczech we własnych szwalniach. Ale w gruncie rzeczy chodzi o dotarcie do handlu i konsumenta. To jest też przyczyną strat, które ponosi handel. Ponieważ młodzi kreatywni mogą go ominąć dzięki mediom społecznościowym czy własnej stronie internetowej. W zasadzie chodzi nie tylko o młodych, dobrych projektantów, lecz także o pomysłowych liderów (creative leader), którzy nie tylko projektują, lecz zwracają uwagę na to, czy dana rzecz dobrze się sprzedaje. Najważniejszą sprawą jest połączenie z „tu i teraz”, ze społeczeństwem.
Berlin otwarty na każdy rodzaj designu
Ch.A.: Uważam, że nie powinniśmy być jak Paryż. Paryż, jako wspaniały system, już jest. Oznacza to, że Berlin musi być odmienny, bo w innym razie nie będzie powodu, dla którego ludzie mieliby tu przyjeżdżać. Powinniśmy jedynie podpatrzeć paryską otwartość. Paryż był zawsze otwarty na każdą formę designu, na każdy pomysł i nie wszystko zadusił w zarodku. My, jeśli chodzi o projektowanie mody w Niemczech, robiliśmy to stale. Pracuję na tą otwartością.
DW: Co pani zdaniem składa się na tożsamość Berlina i Niemiec, jako kraju mody? Co jest naszą mocną stroną, którą możemy wykorzystać?
Ch.A.:Uważam, że kreatywne miasta potrzebują pewnej surowości, radykalizmu, kontrastów, bawienia się pięknem i brzydotą. Berlin ma to wszystko. Nie wierzę jednak w berliński styl. Nie powinno go być, bo nie ma paryskiego stylu, londyńskiego czy stylu typowego dla Nowego Jorku. Obecni projektanci są bardzo różnorodni i właśnie ta mnogość różnych obrazów czyni Berlin tak atrakcyjnym miejscem.
Rozmowę prowadził Gero Schließ / tłum. Alexandra Jarecka
*Christiane Arp jest od 2003 r. redaktor naczelną niemieckiego wydania magazynu modowego „Vogue”. Wspólnie z menedżerem mody Marcusem Kurzem otworzyła w styczniu 2015 r. salon mody, który organizuje pokazy dla niemieckich projektantów podczas berlińskiego Fashion Week oraz pilotuje ich przez cały rok. Z inicjatywy szefowej "Vogue" podczas tygodnia mody w Berlinie działa też regularnie ”Vogue Salon”.