Auta elektryczne. Producenci sami budują punkty ładowania
6 stycznia 2023Rozbudowa sieci ładowania nadal nie nadąża za rosnącą liczbą samochodów elektrycznych. Na początku 2021 roku na jeden punkt ładowania przypadało jeszcze 14 samochodów elektrycznych. Według danych Niemieckiego Stowarzyszenia Przemysłu Motoryzacyjnego (VDA) teraz są to aż 23 pojazdy.
Chociaż niemiecki rząd chce podjąć środki zaradcze, wielu producentów samochodów nie chce polegać wyłącznie na politykach i samodzielnie forsuje rozwój infrastruktury ładowania. W czwartek (05.01.2023) Mercedes-Benz zapowiedział budowę własnej sieci z 10 tysięcioma punktami ładowania na całym świecie do końca dekady. Firma ze Stuttgartu chce zainwestować do od 1 do 9 miliardów euro. – Nie chcemy stać z boku i czekać. Dlatego sami budujemy globalną sieć szybkiego ładowania – powiedział szef Mercedesa Ola Källenius.
Dla porównania, amerykański producent samochodów Tesla twierdzi, że obsługuje 40 tysięcy stacji ładowania o dużej pojemności na całym świecie, ale większość z nich jest nadal zarezerwowana dla własnej klienteli, nawet jeśli firma sugeruje ich otwarcie w przyszłości. Grupa VW chce do końca 2025 roku utworzyć z partnerami 45 000 punktów szybkiego ładowania na całym świecie. Zarówno firma z Wolfsburga, jak i Mercedes chcą udostępnić sieć wszystkim markom.
Niemcy: rząd chce miliona punktów do roku 2030
Mercedes nie powiedział, ile punktów ładowania powstanie w Niemczech. Wiadomo jednak, że plany firmy ze Stuttgartu to w najlepszym wypadku kropla w morzu, jeśli chodzi o globalne cele ekspansji. Sam niemiecki rząd chce, aby do 2030 roku powstało milion publicznie dostępnych punktów ładowania. Celem jest zatem raczej pozyskanie większej liczby klientów Mercedesa. Zachęcić mają ich takie korzyści jak np. możliwość rezerwacji.
Znacznie większe są sieci ładowania, które koncerny samochodowe zapewniły sobie poprzez współpracę. Dla kierowców Mercedesa na całym świecie dostępnych jest około miliona punktów ładowania, jak informuje firma. Sieć Digital Charging Solutions (DCS), która powstała z inicjatywy BMW i w którą zaangażowany jest również Mercedes oraz koncern naftowy BP, liczy w Europie i Japonii ponad 400 000 punktów.
Mercedes wraz z m.in. BMW, VW, Fordem i Hyundaiem prowadzi konsorcjum Ionity, które do tej pory uruchomiło w Niemczech 480 punktów o mocy ładowania do 350 kilowatów. Paneuropejski producent samochodów Stellantis również rozpoczął budowę swojej sieci szybkiego ładowania we Włoszech w 2021 roku. Oprócz projektu Atlante, który jest ograniczony do Europy Południowej, współpracując z dostawcą TheF Charging chce zbudować sieć z ponad 15 000 lokalizacji i dwoma milionami miejsc parkingowych do 2025 roku. Mają być otwarte dla wszystkich pojazdów elektrycznych, ale klienci marek Stellantis mają liczyć na specjalne warunki.
Czyżby polityka zaspała w ostatnich latach z rozbudową infrastruktury ładowania do tego stopnia, że branża motoryzacyjna widzi jedyne wyjście we własnej inicjatywie? Prezes Niemieckiego Stowarzyszenia Przemysłu Motoryzacyjnego (VDA) Hildegard Müller ujmuje to tak: – Rozbudowa infrastruktury ładowania to wspólne zadanie, które może się udać tylko wtedy, gdy wszyscy gracze wezmą na siebie część odpowiedzialności.
Na razie 72 tys. punktów w Niemczech
Spojrzenie na liczby pokazuje, że cele rządu są jeszcze dalekie do osiągnięcia. Według danych Federalnej Agencji Sieci z początku listopada 2022 roku, liczba punktów ładowania wzrosła w ciągu roku o około 17 tys. do łącznej liczby 72 tys. Gdyby sprawy toczyły się dalej w tym tempie, cel miliona punktów ładowania zostałby osiągnięty dopiero w 2077 roku. Aby przyspieszyć ten proces, gabinet zdecydował w październiku o „masterplanie infrastruktury ładowania” i chce w niego zainwestować 6,3 mld euro.
Stowarzyszenia motoryzacyjne stosunkowo pozytywnie oceniły tempo ekspansji w 2022 roku. Liczba punktów ładowania w ubiegłym roku dotrzymywała kroku liczbie nowo zarejestrowanych e-samochodów, jak zachwalał szef VDA. – Ale podaż musi wyprzedzić popyt, aby zaufanie ludzi do e-mobilności wzrosło – dodaje.
Niemcy są jeszcze daleko od osiągnięcia tego celu. Ważna jest przede wszystkim budowa szybkich ładowarek.
Tylko 12 tys. wtyczek szybkiego ładowania
W przypadku Niemiec Federalna Agencja Sieci policzyła do tej pory około 12 tys. wtyczek, które są definiowane jako punkty szybkiego ładowania z mocą powyżej 22 kilowatów. Około jednej czwartej z nich osiąga najwyższą klasę mocy ponad 300 kilowatów. W ten zakres chce wejść również Mercedes ze swoją nową infrastrukturą. W takich warunkach można naładować baterię z 10 do 80 procent w około pół godziny. – I jeszcze znacznie to skrócimy – zapowiadają w Mercedesie.
Wraz z lepszą infrastrukturą ładowania wzrośnie akceptacja dla samochodów elektrycznych. Firma energetyczna EnBW z Karlsruhe szacuje, że do 2030 roku w całym kraju potrzebnych będzie około 130 000 do 150 000 punktów szybkiego ładowania – a nie milion przeważnie wolnych punktów normalnego ładowania – aby zaopatrzyć 15 milionów samochodów elektrycznych, na które nastawia się niemiecki rząd. EnBW chce samodzielnie wybudować około 30 tysięcy z nich. Z 2800 punktami ładowania, grupa obsługuje już – jak twierdzi – największą sieć szybkiego ładowania w Niemczech.
Liczby dotyczące ekspansji to jedno, ale co z łatwością obsługi w obliczu wielu dostawców? Stowarzyszenia kierowców skarżą się, że właściciele samochodów elektrycznych mogą szybko stracić orientację. Czasem potrzebują karty doładowującej, a czasem aplikacji. W jednym punkcie ładowania płacą smartfonem, a w innym – fakturą na koniec miesiąca. Niektórzy dostawcy pobierają opłatę podstawową, inni po określonym czasie spędzonym na stacji ładowania naliczają dopłatę za minutę.
Na drodze do całkowicie elektrycznej mobilności jest więc jeszcze wiele do zrobienia.
(DPA/gsz)