Esej: Wschodnia Europa lubi Trumpa, bo lubi Amerykę
9 listopada 2018Wschodnia Europa kocha prezydenta Trumpa, bo kocha Amerykę. Kiedy Donald Trump coś mówi, często jest to szokujące, wulgarne – i jest prawdą – uważa konserwatywny amerykański publicysta Tucker Carlson. Doświadczył tego osobiście, kiedy powiedział coś mało pochlebnego o fryzurze Trumpa. Ten odszczeknął się, że fryzura Carlsona być może może jest lepsza, ale on ma częściej seks. Jak można coś takiego powiedzieć? – dziwił się Carlson, ale musiał przyznać Trumpowi rację.
W Europie Środkowo-Wschodniej bez problemu mówi się takie rzeczy i także tamtejsi politycy potrafią być bezogródkowi, jak np. prezydent Czech Milos Zeman („śmierć abstynentom i wegetarianom”), który kiedyś powiedział, że „obrońców środowiska trzeba spalić, obsikać, a ich szczątki zasolić” albo jak prezes PiS Jarosław Kaczyński, który określił migrantów mianem nosicieli "pasożytów i pierwotniaków".
Europa Wschodnia lubi Trumpa
Trump podoba się nam w Europie Wschodniej bardziej niż Niemcom. My lubimy prowokację, facetów z jajami, nie owijających w bawełnę, i im bardziej są grubiańscy, tym lepiej. Ale nie wynika to tylko z osobowości Trumpa, że w Niemczech czy w „starych” krajach UE traktuje się jego występy z odrazą, a we „wschodniej” UE się je ceni. Na wschodzie go się lubi, ponieważ lubi się Amerykę, a w „starej” UE Amerykę z gruntu lubi się mniej, pomimo że sami Niemcy uważają się za Zachód. Dla Wschodu Zachód to Ameryka i Anglia. Tylko te dwa kraje są gotowe bronić wolności, jeżeli będzie taka konieczność. Cała reszta to zbiurokratyzowana, przeregulowana i, jeżeli dojdzie co do czego, tchórzliwa Europa kontynentalna, której intelektualne elity swego czasu najchętniej przeszkodziłyby prezydentowi Ronaldowi Reganowi w wygraniu zimnej wojny.
Sceptycyzm wobec Ameryki manifestowany przez zachodnich Europejczyków i Niemców można nawet zmierzyć. Np. w Niemczech, jak wynika z badań instytutu PEW, tylko 30 proc. Niemców i 38 proc. Francuzów ma pozytywny wizerunek USA, ale za to 70 proc. Polaków i 63 proc. Węgrów. Na schizofrenię zakrawa fakt, że kiedy przyjrzeć się wizerunkowi Chin, 54 proc. Niemców ma pozytywny obraz Państwa Środka. Komunistyczna chińska dyktatura jest postrzegana pozytywniej niż demokratyczne Stany Zjednoczone. W Polsce i na Węgrzech jest zupełnie odwrotnie.
Jakby nie było 58 proc. Niemców mimo tego chętniej widziałoby Stany Zjednoczone w roli światowego lidera, a tylko 19 proc. widziałoby w tej roli Chiny. Polska jest dużo bardziej proamerykańska: 68 proc. Polaków życzyłoby sobie USA jako światowego przywódcy, a tylko 6 proc. Chin.
Dziwna postawa Niemiec
Dlatego w Środkowo-Wschodniej Europie ludzie zastanawiają się, dlaczego tak rozumują Niemcy. Tam bowiem wizerunek Ameryki i zdanie o Trumpie to dwie różne rzeczy. U Niemców i ogólnie w Europie Zachodniej tak nie jest. Zaufanie do Trumpa na wschodzie Europy (35 proc.) jest co prawda wyższe, niż na Zachodzie (10 proc.), ale także na wschodzie Europy jest ono ograniczone, nawet jeżeli komuś podoba się jego prostolinijność. Jak wynika z badań PEW, poprzednika Trumpa Baracka Obamę darzono zaufaniem. Lecz podczas gdy zaufanie do amerykańskiego prezydenta także w Europie Środkowo-Wschodniej spadło po wyborze Trumpa, pozytywny obraz USA pozostał – odmiennie niż w Europie Zachodniej.
Stany Zjednoczone za czasów prezydenta George'a W. Busha były potępiane, za czasów Obamy podziwiane, by znów je potępiać za czasów Trumpa. Wyciągnąć można z tego właściwie tylko wniosek, że na Wschodzie patrzy się dokładniej i myśli realistyczniej.
Co ludzi tak przyciąga do Trumpa? Jest silną osobowością, a my lubimy silne charaktery. Jego nastawienie do migracji? Podobne jak u nas. Jego polityka „America first”? Podobnie jak u nas. Orban też mówi „najpierw Węgry”, a w Warszawie mówi się „liczy się Polska”. Ale ponieważ Węgry i Polska nie są Ameryką, oznacza to także, że Trumpowi nie można ufać. On wcale nie chce naszego dobra, tylko dobra Amerykanów. My nie chcemy jego dobra, tylko naszego, ale to jest normalne i szczere.
USA jako gwarant dla wschodu
Pytanie, jakie zadają sobie kraje Europy Środkowo-Wschodniej brzmi: gdzie pokrywają się nasze interesy, a gdzie nie. Wojna handlowa Trumpa z Unią Europejską? Szkodzi nam, bo my jesteśmy w UE. Polityczne osłabienie UE? To może nam pomóc, kiedy zachodni Europejczycy będą chcieli nas zmusić do rzeczy, które my odrzucamy. Czyli trzeba się bronić tam, gdzie Trump i USA będą działać na naszą niekorzyść, a czapkować im tam, gdzie wnoszą coś pozytywnego i koniec końców trzeba szukać pragmatycznych kompromisów.
Ale że zasadniczo Trumpowi przyświeca idea, że Stany Zjednoczone są najpotężniejszym krajem świata i powinni takim pozostać ("Make America great again") jest to najlepszą gwarancją naszego bezpieczeństwa, jaką sobie tylko można wyobrazić. Ameryka, która nie chce dominować, to Ameryka, która już nas nie będzie mogła bronić. Z pewnością kiedy sprawy staną na ostrzu noża, nie obronią nas ani Niemcy, ani Francuzi, np. przed Rosjanami. Z nimi chętnie robimy interesy tak długo, jak nam nie będą zagrażać.
Boris Kálnoky
Boris Kálnoky (ur. 1961) jest węgierskim korespondentemm rezydującym w Budapeszcie, dla dziennika „Die Welt” i innych niemieckojęzycznych mediów. Jest on autorem książki „Ahnenland” (Kraj przodków), w której tropi ślady swoich przodków, między innymi ministra spraw zagranicznych Austro-Węgier Gustava Kálnoky'ego.