Europa: armia z poboru odchodzi do lamusa
24 sierpnia 2010Zdecydowana większość krajów członkowskich Unii Europejskiej zrezygnowała już z armii opartej na powszechnym obowiązku służby wojskowej. Ten sam proces trwa od lat w krajach NATO. Tylko pięć z nich trzyma się nadal modelu służby zasadniczej. Pozostałe 23 wprowadziły armie zawodowe.
Po co dziś jeszcze komuś poborowi?
Od lipca 2010 Szwecja wycofała się z utrzymywania poboru do wojska uznając, że podczas pokoju ten model nie ma racji bytu. Polska - jak wiadomo - zawiesiła prawnie służbę zasadniczą od pierwszego stycznia 2010 roku. Inne kraje Unii Europejskiej uczyniły to samo znacznie wcześniej.
W rezultacie dziś, w krajach członkowskich sojuszu NATO, Niemcy są jedynym - obok Turcji - dużym i silnym państwem, w którym nadal młodzi ludzie zasilają szeregi armii w ramach, wychodzącego coraz bardziej z mody, powszechnego obowiązku służby wojskowej.
Gdzie jeszcze idzie się dziś w Europie "w kamasze" po wizycie w komisji poborowej? W Grecji, na Cyprze, w Austrii, Norwegii, Finlandii i w Estonii. Zasadnicza służba wojskowa najdłużej trwa na Cyprze: całe trzy lata. Najkrócej w mundurze chodzi się w Danii, bo tylko przez cztery miesiące. Ale Dania jest krajem nietypowym w tym sensie, że sięga po rekrutów tylko wtedy, kiedy w szeregi jej sił zbrojnych nie zgłosi się wystarczająca liczba ochotników.
Relikt Zimnej Wojny
W czasach Zimnej Wojny w niemal wszystkich krajach europejskich obowiązywała zasadnicza służba wojskowa. W obliczu zagrożenia ze strony Układu Warszawskiego, w państwach Europy Zachodniej liczne armie złożone z poborowych miały pełnić rolę odstraszającą, co w obliczu rozdętego do granic absurdu sowieckiego arsenału atomowego było tezą wysoce dyskusyjną.
Nic więc dziwnego, że po zmianach politycznych na naszym kontynencie po roku 1989 kolejne kraje zachodnioeuropejskie z ulgą wycofywały się z powszechnego obowiązku służby wojskowej. Francja uczyniła to w roku 2001. Niemcy nie poszły wtedy jej śladem, bo obowiązujący zapis konstytucyjny i związana z nich koncepcja armii złożonej ze "świadomych swych praw i obowiązków obywateli w mundurach" wydawały się politycznie nie do przeskoczenia.
Dopiero teraz coraz śmielej mówi się nad Renem o potrzebie wprowadzenia armii zawodowej, ale - jak zwykle w Niemczech - będzie się ją wprowadzać na raty, przy zachowaniu nie tyle pozorów, co prawnych szczątków obowiązującego do tej pory systemu.
Poza krajami NATO i UE w Europie obowiązek zasadniczej służby wojskowej utrzymywany jest nadal w Rosji, na Ukrainie i Białorusi, w Macedonii, Mołdawii, Serbii i Szwajcarjii, która - podobnie jak Dania - też jest przypadkiem nietypowym, bo Szwajcaria ma armię typu milicyjnego.
Zawodowcy górą
Trend do zastępowania armii złożonej z poborowych armią zawodową jest powszechny i za tym modelem przemawia sporo racjonalnych argumentów. Takie armie są z reguły dużo lepiej wyszkolone i wyposażone, bo nie trzeba trwonić pieniędzy podatników na uzbrojenie i umundurowanie rekrutów, którzy służą głównie poprawianiu statystyk, ale są mało przydatni do prowadzenia skomplikowanych operacji takich jak, na przykład, zwalczanie terrorystów.
Zawodowców dużo łatwiej jest użyć do misji za granicą. Najlepszym tego dowodem jest Legia Cudzoziemska, którą można potraktować jako protoplastę współczesnej armii zawodowej. Z drugiej strony panuje przekonanie, że utrzymywanie armii zawodowej to kosztowny luksus, na który nie każdy może sobie pozwolić.
To prawda o tyle, że na wysokie koszty utrzymania armii tego typu składają się głównie płace dla kadry. Natomiast wysokie koszty zakupu i utrzymania specjalistycznego sprzętu oraz uzbrojenia można, do pewnego stopnia, zrekompensować mniejszą liczbą żołnierzy.
Armie zawodowe nie są bynajmniej dzieckiem naszych czasów. Zaciężni żołnierze walczyli już w starożytności, a w Europie uzyskali największy, ale za to jakże ponury, rozgłos podczas wojny trzydziestoletniej. Historia powszechnej służby wojskowej jest dużo krótsza. Wprowadzono ją dopiero w 1793 roku decyzją francuskiego Zgromadzenia Narodowego, w cztery lata po wybuchu Rewolucji Francuskiej w roku 1789 dla obrony jej zdobyczy.
Bernd Riegert / Andrzej Pawlak
red. odp. Bartosz Dudek