Co wstąpiło w przewodniczącego Rady Europejskiej? Z urzędu ma on za zadanie przewodniczyć unijnym szczytom, ma je przygotowywać i "spinać" poruszane tam tematy. Ale czy jego rolą jest dodawanie w wywiadzie prasowym własnej łyżki dziegciu do najbardziej gorącej debaty, która grozi obecnie rozsadzeniem Unii Europejskiej? Odpowiedź brzmi "nie". To nie jest jego zadaniem.
Europa wschodnia wyłamuje się
Jeśli Tusk chce nabijać punkty w Polsce, powinien się od tego powstrzymać. Jako przewodniczący Rady Europejskiej musi zachować neutralność i działać w interesie Unii Europejskiej jako całości. Jest zobowiązany przestrzegać podstawowych wartości Europy, a jedną z nich jest humanitarne przyjmowanie uchodźców.
Można dyskutować o tym, w jaki sposób ich przyjmować. Ale Tuskowi nie wypada publicznie atakować Angeli Merkel. Wystarczy już, że od czasu zmiany rządów w Warszawie współpraca z Berlinem skończyła się i to nie tylko w kwestii przyjmowania uchodźców. Tusk nie powinien jeszcze się do tego dokładać.
To, że Słowacja wystąpiła z nie mającą szans powodzenia skargą do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości nie powinno nikogo dziwić. Premier Robert Fico chce pozować w następnych tygodniach na twardziela, który zamyka przed nosem drzwi ostatniej syryjskiej rodzinie.
A to, że do skargi dołączył się premier Węgier Wiktor Orban, było do przewidzenia. Autokrata z Budapesztu nie omija żadnej okazji, by dołożyć Europie. Z obu tych państw od miesięcy dochodzi tylko polityczny ogień zaporowy.
Wystąpić z UE
Wschodni Europejczycy, którzy robią wszystko, by zniszczyć Unią Europejską, mylnie pojmują zasady, na których zawsze opierała się europejska wspólnota. Taką zasadą nie jest z jednej strony wyciąganie ręki do zachodnich państw członkowskich po pieniądze, a z drugiej robienie co się żywnie podoba.
Przyjmowanie miliardów pomocy rozwojowej i korzystanie z udogodnień w handlu połączone są z zobowiązaniem do solidarności. Komu to się nie podoba, powinien wystąpić z UE i poszukać szczęścia gdzie indziej. Nota bene, oznaczałoby to, że do domu musiałyby wrócić setki tysięcy pracowników, którzy korzystają ze swobody przemieszczania się po UE.
Na podobnej drodze znajdują się też i Grecy. Po tym jak popłynęły do nich pierwsze miliardy euro na ratowanie gospodarki i banków, teraz z uporem ignorują swoje zobowiązania. Należą do nich zarówno humanitarne traktowanie przybywających do nich uchodźców, ich rejestracja jak i ochrona granic zewnętrznych.
Grecja ma dużą marynarkę wojenną, dlaczego właściwie nie patroluje swojego wybrzeża, by odstraszać przemytników ludzi? Jednocześnie Ateny odrzucają proponowaną im w tym zakresie unijną pomoc i tak świadomie zaostrzają problemy.
Solidarność nie jest jednokierunkowa
Jak dotąd zawsze udawało się przezwyciężać kryzysy UE, albo zasypywać je pieniędzmi. Ale teraz chodzi o coś więcej - o fundamentalny konsensus co do tego, czym jest Unia Europejska, według jakich reguł funkcjonuje i jakimi wartościami się kieruje. To wszystko jest obarczone znakiem zapytania.
Z Europą według wyobrażeń Fico, Orbana i spółki lepiej nie mieć nic do czynienia. A oczekiwanie ze strony tych prawicowych populistów, że jeszcze będzie się na nich płacić, to bezczelność. Solidarność, drodzy sąsiedzi, to nie jest droga jednokierunkowa. Być może pomysł "rdzenia Europy chętnych" nie był taki zły.
Barbara Wesel
tł. Bartosz Dudek
Opinia ta jest opinią konkretnego dziennikarza i nie odzwierciedla stanowiska Redakcji Polskiej Deutsche Welle.