Europosłowie do KE: Zajmijcie się praworządnością!
25 marca 2021Parlament Europejski większością 529 głosów przy 148 przeciwnych przyjął w czwartek (25.03.) rezolucję o rozporządzeniu „pieniądze za praworządność”, które formalnie obowiązuje już od 1 stycznia, ale w rzeczywistości zostało na długo zamrożone decyzjami szczytu UE z ostatniego grudnia. Uchylenie polskiego i węgierskiego weta wobec Funduszu Odbudowy oraz nowego budżetu UE zostało wówczas okupione m.in. zobowiązaniem Ursuli von der Leyen, szefowej Komisji Europejskiej, że Bruksela będzie czekać z ewentualnymi decyzjami co do zawieszenia funduszy na wyrok TSUE w sprawie wniosku Warszawy i Budapesztu o unieważnienie rozporządzenia jako „naruszającego traktaty UE”. Co więcej, dopiero na podstawie tego wyroku Komisja ma sporządzić swe „wytyczne”, które w pełni odblokowałyby stosowanie reguły „pieniądze za praworządność”.
- Parlament Europejski podkreśla, że stosowanie tego rozporządzenia nie może być uzależnione od przyjęcia wytycznych. Domaga się, by takie wytyczne – jeżeli Komisja uzna je za konieczne – przyjęto jak najszybciej i nie później niż 1 czerwca 2021 r. – głosi czwartkowa rezolucja Parlamentu Europejskiego. Zapowiada, że europosłowie poproszą TSUE o rozpatrzenie – wniesionych w połowie marca - skarg Polski i Węgier w trybie przyspieszonym. Europarlament ostrzega też Komisję, że pozwie ją do TSUE za zaniechanie swych obowiązków, jeśli ta „nie wypełni zobowiązań wynikających z rozporządzenia” i nie przekaże Parlamentowi Europejskiemu stosownych informacji do 1 czerwca tego roku.
- Władze Polski wciąż podważają niezależność sądownictwa, atakując sędziów, a ostatnio też niezależnych prokuratorów. Władze Węgier nadal ograniczają przestrzeń społeczeństwa obywatelskiego, m.in. uderzając w finansowanie organizacji pozarządowych. Im dłużej Komisja czeka, tym sytuacja staje się gorsza – ostrzegała Terry Reintke, niemiecka europosłanka z frakcji zielonych.
Brukselskie instytucje UE nie mają wątpliwości, że rozporządzenie „pieniądze za praworządność” jest zgodne z traktatami. A celem obietnic złożonych na grudniowym szczycie UE premierom Mateuszowi Morawieckiemu i Viktorowi Orbanowi było po prostu jak największe odwleczenie tej reformy, czego oczekiwał przede wszystkim Budapeszt. Głównym architektem tego kompromisu był Berlin. - Orban desperacko próbuje kupić czas do swych wyborów w 2022 r., ale Parlament Europejski mu na to nie pozwoli. W naszej rezolucji wyjaśniamy - zamiast zwlekać, trzeba zacząć używać rozporządzenia praworządnościowego – przekonywała Katalin Cseh, Węgierka z frakcji „Odnowić Europę”.
Von der Leyen dotrzymuje słowa
Szkopuł w tym, że choć Komisja Europejska „monitoruje” stan praworządności (a zatem częściowo wykonuje rozporządzenie), to von der Leyen – jak przedstawiciel Komisji potwierdził niedawno na zamkniętym spotkaniu z grupą prominentnych europosłów – wcale nie zamierza odstępować od swej politycznej obietnicy, że będzie czekać do wyroku TSUE ze sfinalizowaniem „wskazówek”, a zatem do odblokowania reformy „pieniądze za praworządność”. W tej kwestii po stronie von der Leyen twardo stoją europosłowie PiS, którzy w każdej debacie o praworządności podkreślają obowiązek czekania na wyrok TSUE w sprawie rozporządzenia.
Ile to może potrwać? Vera Jourova, wiceprzewodnicząca Komisji, już parę razy publicznie wyrażała nadzieję, że TSUE uwinie się z polską i węgierską skargą w zaledwie kilka miesięcy. Jednak średnia długość postępowań TSUE w przypadku skarg bezpośrednich (nie pytań prejudycjalnych) to około 19 miesięcy, a w trybie przyspieszonym - przeciętnie 10 miesięcy. Tyle, że TSUE zgadza się na taki tryb bardzo rzadko i niechętnie. – A skoro dopiero po wyroku Komisja ma sfinalizować swe „wytyczne”, to też może trochę potrwać, w zależności od woli politycznej. Najpewniej dojeżdżamy do 2022 r. – tłumaczy nam jeden z urzędników UE.
Test dla europosłów
Co zatem zrobi europarlament? Czy dotrzyma groźby pozwania Komisji za lekceważenie obowiązków już najbliższego lata? Wielu europosłów już w grudniu zapowiadało szybką skargę do Trybunału Sprawiedliwości UE na – formalnie nie mające mocy prawnej, lecz jednak krępujące ręce Komisji - postanowienia szczytu UE (w tym von der Leyen) zamrażające pełne stosowanie reformy praworządnościowej. Jednak europarlament ostatecznie odpuścił swe pomysły takiej konfrontacji z innymi instytucjami UE. I dlatego również teraz niektórzy z naszych rozmówców w Brukseli powątpiewają w wiarygodność ostrzeżeń europosłów z dzisiejszej rezolucji.
Rozporządzenie „pieniądze za praworządność” dotyczy tylko naruszeń praworządności z „dostatecznie bezpośrednim wpływem na zarządzanie funduszami UE i ochronę interesów Unii” (lub takim „poważnym ryzykiem”). Wnioski Komisji Europejskiej o zawieszenie wypłat lub o zakaz podejmowania nowych zobowiązań finansowych opartych na Funduszu Odbudowy lub budżecie UE wymagałyby przegłosowania większością co najmniej 15 z 27 krajów Unii (z 65 proc. ludności Unii).