Europosłowie łagodzą nieco pomysły Macrona
16 października 2017„Pracownicy delegowani” to np. Polacy wysyłani przez polską firmę do pracy we Francji, którym zgodnie z obecnymi zasadami wystarczy płacić francuską płacę minimalną. Natomiast składki na zabezpieczenie społeczne (zdrowotne, rentowe, emerytalne) odprowadzają w Polsce, co obniża koszty zachodniego zleceniodawcy. Zwłaszcza Francuzi i Belgowie nazywają to „dumpingiem socjalnym”. Prawie dwa miliony delegowanych w UE (około 460 tys. Polaków) to niecały 1 proc. pracowników w Unii, ale np. w sektorze budowlanym w niektórych rejonach Francji stanowią 5-10 proc. pracowników. Zwalczanie „dumpingu” czy też „nieuczciwej konkurencji na rynku pracy” było jednym z haseł wyborczych francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona.
Francja zaczęła w czerwcu forsować ograniczenie delegowania do jednego roku (potem np. delegowani Polacy w zasadzie zrównywaliby się z samodzielnie wyjeżdżającymi do pracy za granicą), choć – również zwalczany przez Polskę - projekt Komisji Europejskiej z 2016 r. wprowadza limit dwóch lat. – Macron jeździł po Europie i nakłaniał kolejne rządy do swych nowych postulatów. Choć taki prounijny, to jakoś zapomniał o Parlamencie Europejskim, który przecież współdecyduje w tej kwestii – mówi urzędnik UE zaangażowany w reformę delegowania. I rzeczywiście europarlamentarna komisja ds. zatrudnienia i spraw socjalnych (EMPL) w poniedziałek opowiedziała się - wbrew Macronowi - za limitem dwóch lat.
– Nie patrzę na reformę przez okulary prezydenta Francji. Patrzę przez swoje i poszukuję konsensusu – tłumaczyła przed kilku dniami centroprawicowa europosłanka Elisabeth Morin-Chartier z Francji, współautorka przyjętej w poniedziałek uchwały komisji EMPL.
„Równa płaca za tę sama pracę”
Jednak europosłowie poparli pomysł Komisji Europejskiej, by delegowanym przysługiwały - zamiast płacy minimalnej - zwykłe zasady wynagrodzenia w kraju przyjmującym. Chodzi m.in. o objęcie ich układami zbiorowymi (europosłowie doprecyzowali, że chodzi również o układy branżowe i regionalne), dodatkami za pracę na budowach np. przy złej pogodzie i zwrotem kosztów dojazdów. Dla Jeana-Claude'a Junckera, szefa Komisji Europejskiej, te zmiany to – obiecywane przez niego od początku kadencji - przywrócenie zasady „ta sama płaca za tę samą pracę w tym samym miejscu”. Jednak w młodszej części UE zmiany delegowania są często postrzegane jako próba wyparcia m.in. Polaków z francuskiego rynku pracy przez podniesienie kosztów ich zatrudnienia i tym samym obniżenie płacowej konkurencyjności.
Reformę zasad delegowania od początku próbowała zatrzymać Polska (zarówno politycy PiS, jak i PO). W 2016 r. przewodziła ona protestowi parlamentów z 11 krajów UE, który jednak na niewiele się zdał, bo był oparty na podważaniu uprawnień Brukseli do reformy. – Naszym celem jest pogodzenie ochrony pracowników francuskich i unijnych – przekonywał francuski premier Édouard Philippe, który spotkał się w poniedziałek z Junckerem w Brukseli.
Słabnąca „polska koalicja”
Na reformę zasad delegowania musi zgodzić się zarówno Parlament Europejski (poniedziałkowe stanowisko komisji EMPL prawie na pewno ma poparcie większości całej izby), jak i unijnych ministrów w Radzie UE. W europarlamencie kluczowy jest głos największego, centroprawicowego klubu chadecji (m.in. PO i PSL), który poparł poniedziałkowy kompromis. – Ale zawiera on także elementy nieakceptowalne, więc w komisji EMPL europosłowie PO wstrzymali się od głosu. Jednocześnie opowiedzieliśmy się za rozpoczęciem negocjacji z Radą UE na podstawie przyjętego tekstu - oświadczył Janusz Lewandowski (PO), szef polskiej delegacji we frakcji chadeków. Istniała obawa, że bez domknięcia tematu w komisji EMPL zapisy o delegowaniu zostałyby - z polskiego punktu widzenia – pogorszone na sesji plenarnej europarlamentu.
Estońska prezydencja w Radzie UE chciałaby wypracować wspólne stanowisko ministrów co do delegowania w przyszłym tygodniu i potem zacząć rokowania z europarlamentem. Jednak teraz nie wiadomo, czy się to uda. Bardzo szczegółowe rozmowy dotyczą m.in. reguł sumowania się okresu pracy pracowników delegowanych wysyłanych przez tę samą firmę do tego samego zadania zagranicą. Francuzom będzie trudno uzyskać limit jednego roku delegowania w Radzie UE. Ale z drugiej strony niezbyt mocna „polska koalicja” na rzecz zablokowania wszelkich zmian w zasadach delegowania, czyli zwłaszcza pozostanie przy wymogu płacy minimalnej bez żadnego twardego limitu czasowego, zaczęła pękać w szwach już ostatniego lata. Prezydent Macron zdołał złagodzić opory m.in. Bułgarii podczas podróży po Europie Środkowej i Wschodniej, w czasie której ominął Polskę.
Tomasz Bielecki, Bruksela