Eurowybory. Czy młodzi zagłosują na skrajną prawicę?
7 czerwca 202423-letni Allan Arnera może na palcach obu rąk policzyć, ilu ludziom powiedział, jak zamierza głosować w tegorocznych wyborach do Parlamentu Europejskiego. – Moja rodzina liczy pięć osób, czyli już mamy połowę – mówi DW. Jest obywatelem Francji, który mieszka i pracuje w Brukseli.
Arnera planuje zagłosować na skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe (RN), partię Marine Le Pen, na czele którego stoi 28-letni poseł do Parlamentu Europejskiego Jordan Bardella. Według najnowszych sondaży podobnie zamierza zrobić 33 procent jego francuskich rodaków.
– Ja to widzę tak, że im po prostu leży na sercu, żeby Francji wiodło się jak najlepiej – mówi Arnera. Zgadza się zarówno z nacjonalistycznym podejściem Zjednoczenia do integracji z Unią Europejską, jak i z polityką „podwójnej granicy” Bardelli, która poprzez przywrócenie systematycznych kontroli na granicach lądowych Francji ograniczyłaby swobodny przepływ migrantów w strefie Schengen. Arnera, który sam jest europejskim migrantem, uważa, że imigracja do Unii jest zbyt wysoka. – Właśnie osiągnęliśmy punkt, w którym mamy tak wiele trudnych spraw we Francji, jak wysokie bezrobocie czy kryzys kosztów utrzymania – wyjaśnia.
Młody, z międzynarodowym doświadczeniem, stabilnym zatrudnieniem jako tak zwany „biały kołnierzyk”, czyli w pracy umysłowej, Arnera zdaje sobie sprawę, że nie pasuje do typowego wizerunku wykluczonych wyborców RN. Polityka partii jest jednak niepopularna wśród wielu rówieśników z jego kręgów społecznych. Dlatego w ich towarzystwie siedzi cicho.
Od zielonej fali do zielonej zagłady
W eurowyborach z 2019 roku wysoka frekwencja wśród młodzieży pomogła napędzić to, co wielu potem okrzyknęło mianem „zielonej fali”, która partiom skupiającym się na sprawach klimatu przyniosła rekordową liczbę 74 miejsc w Parlamencie Europejskim. Przewiduje się, że w tych wyborach Zieloni, choć nadal popularni wśród młodych wyborców, poniosą poważne straty i zdobędą jedynie 41 z 720 mandatów.
Arnera należy do tej młodej części społeczeństwa, która głosuje na radykalną prawicę. Przed czerwcowymi eurowyborami okazało się, że w niektórych krajach Europy ta grupa wyborców rośnie. Niedawne badanie Ipsos pokazało, że spośród Francuzów, którzy mają mniej niż 30 lat i zamierzają iść na wybory, 34 procent głosowałoby na prawicowego populistę Bardellę. Na kolejnych miejscach uplasowały się z bliskimi siebie notowaniami: lewicowa Francja Niepokorna (LFI), na którą zamierza głosować 14 procent, centrolewicowa Partia Socjalistyczna (PS) z poparciem 12 procent wyborców i Zieloni (Les Verts), którzy mogą liczyć na 11 procent.
Dane sondażowe przeanalizowane przez serwis informacyjny Politico sugerują silne i rosnące poparcie młodzieży dla innych partii skrajnej prawicy w całej Europie, takich jak VOX w Hiszpanii, Dosyć w Portugalii, Interes Flamandzki w Belgii czy Partia Finów w Finlandii.
Koniec „Gniewnych starców”?
Holenderski ekspert do spraw wyborczych Josse de Voogd zaobserwował w swym rodzinnym kraju przesunięcie w typowym profilu skrajnie prawicowych wyborców. – Po roku 2016, roku brexitu i Trumpa, pojawiło się wiele dyskusji na temat skrajnej prawicy czy też prawicowego populizmu jako przypisanych do gniewnych, starszych, białych mężczyzn. Chociaż uważam, że była to przesada, taka korelacja faktycznie istniała – przyznaje de Voogd.
Teraz wielu młodych ludzi, zwłaszcza tych, którzy nie byli w stanie utrzymać się w coraz droższych miastach, takich jak Amsterdam, zwróciło się w stronę zagorzale islamofobicznej i antyimigracyjnej Partii Wolności (PVV), która w zeszłorocznych wyborach parlamentarnych zajęła wśród młodych holenderskich wyborców pierwsze miejsce. – To, że partie te są silniejsze wśród młodych, nie zawsze oznacza, że głoszone przez nie idee stały się wśród tych młodych popularniejsze. Powodem może być również to, że młodsi wyborcy są mniej stabilni, podczas gdy starsi pozostają przy tradycyjnych partiach – dodaje holenderski ekspert.
Skrajnie prawicowa fala młodych to przesada
Roderik Rekker z holenderskiego Uniwersytetu Radboud widzi to podobnie, ale jest sceptyczny wobec tego, co postrzega jako fałszywą narrację medialną o rzekomej skrajnie prawicowej fali wśród młodzieży.
– To się nie trzyma kupy. Wszystkie badania pokazują, że nigdy dotąd nie było bardziej postępowego pokolenia – mówi. Rekker jest przekonany, że młodzi są generalnie bardziej przychylni Zielonym i partiom z lewego skrzydła politycznego spektrum, natomiast ta ich część, która głosuje na prawicę, dokonuje podobnych wyborów, jak i reszta społeczeństwa. – Nie widzę żadnego uderzającego trendu strukturalnego – twierdzi Rekker. Dodaje też, że nie zdarza się to pierwszy raz, kiedy poparcie młodzieży dla skrajnej prawicy jest wysokie.
Zarówno Rekker, jak i de Voogd podkreślają, że znacznie bardziej polaryzujące dla pokolenia wchodzącego na rynek pracy są kwestie kulturowe. – Wielu starszych dorastało w czasach, gdy dominowała religia czy też oś lewica-prawica w kwestiach gospodarczych, podczas gdy młodsi ludzie dorastali w okresie, w którym istotne są migracja, globalizacja i polityka różnorodności – wyjaśnia de Voogd.
„Świat jak mroczne miejsce”
Po powrocie do Brukseli Arnera mówi, że jego zamiar głosowania na RN jest w dużej mierze spowodowany poczuciem niepewności. – Niekoniecznie uważam, że jesteśmy w takiej sytuacji, że jako 23-latek miałbym motywację, by ruszać w świat – mówi. – Świat wygląda jak mroczne miejsce, jest trudny ekonomicznie - dodaje.
Ale nie widzi siebie jako głosującego w nieskończoność na RN, partię założoną jako Front Narodowy w latach 70. przez otwarcie rasistowskiego i antysemickiego polityka Jeana-Marie Le Pena.
Córka założyciela partii, Marine Le Pen, przekazała przywództwo RN Bardelli i – jak się oczekuje – będzie ponownie kandydować na urząd prezydenta w 2027 roku. Pomimo że obrał on nieco bardziej umiarkowany kurs, Arnera przyznaje, że z powodu niektórych polityków RN czuje się niekomfortowo. Jako przykład podaje europosła Thierry’ego Marianiego, który ma bardzo prorosyjskie poglądy.
Arnera postrzega swój wybór jako rodzaj głosu protestu. Ma nadzieję, że Bardella zapewni Unii Europejskiej „terapię szokową” dla sposobu jej funkcjonowania. – Myślę, że nadejdzie czas, kiedy nie będę już głosował w ten sposób – dodaje.
Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>
Artykuł ukazał się pierwotnie nad stronach Redakcji Angielskiej DW