"W hołdzie dzieciom"
27 stycznia 2012Niemieccy lekarze i ich stowarzyszenia zawodowe długo milczeli na temat eutanazji dzieci w III Rzeszy. Była to śmierć zaplanowana, z premedytacją – dzieci specjalnie zarażano niebezpiecznymi, dręczono, poddawano zbędnym operacjom. Większość z tych małych pacjentów trafiała do komór gazowych. Wystawa „W hołdzie dzieciom”, która została otwarta w Berlinie 25 stycznia 2012 roku, przypomina losy najbardziej bezbronnych ofiar i ich rodzin, oraz przedstawia portrety lekarzy, którzy dopuścili się tych zbrodni. Ekspozycja tych dokumentów z czasu III Rzeszy została zorganizowana przez Niemieckie Stowarzyszenie Pediatryczne (DGKJ) oraz Centrum „Topografia terroru”, zajmujące się dokumentowaniem i przypominaniem o zbrodniach III Rzeszy.
Wystawa prezentuje, oprócz wielu dokumentów, także listy ze „słowami otuchy” skierowane do zrozpaczonych rodziców dzieci. Wyciągi z kart chorych pozwalają na prześledzenie drogi cierpienia małych pacjentów. Szacuje się, że w niemieckich szpitalach w III Rzeszy zamordowano 10.000 dzieci.
"Leczyć i usuwać"
„Nie chodzi tu o moralnie wątpliwe wykroczenia, lecz o zbrodnie”, stwierdza Thomas Beddies, historyk z Kliniki Uniwersyteckiej Charité, który jest odpowiedzialny za całokształt ekspozycji. Stowarzyszenia lekarzy, tak jak i wiele innych organizacji zawodowych w Niemczech, ociągały się z rozliczeniem niechlubnej przeszłości. Jedną z doktryn, która panowała w środowisku lekarskim jeszcze za czasów Republiki Weimarskiej (1919-1933), brzmiała „Leczyć i usuwać”. W tym sensie wielu lekarzy uzurpowało sobie władzę nad ludzkim życiem w celach selekcji tzw. „życia niegodnego”. Programy eugeniczne, które miały na celu stworzenie „czystej rasy niemieckiej” były "inspiracją" dla wielu lekarzy. Niemieccy naukowcy w III Rzeszy powoływali się na publikację Karla Bindunga i Alfreda Hoche’a z roku 1920, która nosiła tytuł „Legalizacja likwidacji życia niegodnego”.
Jedną z najbardziej ponurych postaci w niemieckim świecie lekarskim był w tym czasie Werner Catel. Jeszcze przed wojną Catel był zaangażowany w badania „rasowe” jako biegły w Komisji ds. naukowego rejestrowania chorób dziedzicznych. Pod przykrywką komisji dokonano około 5000 morderstw dzieci, które sklasyfikowano na podstawie odchyleń od "aryjskiej" normy za „niegodne życia”. Przyczyną zgonu było najczęściej zatrucie lekami. Catel, wspólnie z dwoma innymi lekarzami, decydował o „wartości życia” danego pacjenta. „Dzieci testowano na ich pożyteczność”, stwierdza Andreas Nachama, dyrektor Centrum „Topografia terroru”.
Za początek systematycznych morderstw dzieci uchodzi list pewnej pary rodziców z Saksonii, którzy zwracają się z prośbą do Adolfa Hitlera o „usunięcie” ich upośledzonego niemowlęcia. „Kancelaria przewodniczącego NSDAP” przychyliła się do „prośby” dotyczącej „dziecka K”. Od tej pory list ten legitymował politycznie medyczne zbrodnie, które trzymano w ścisłej tajemnicy. „Ustawa o eutanazji” nie została oficjalnie uchwalona.
Niechlubna przeszłość
W lipskiej Klinice Uniwersyteckiej, w której pracował Werner Catel, dokonano w 1939 roku, na bezpośrednie zlecenie Hitlera, pierwszego morderstwa upośledzonego dziecka. Po wojnie w ramach tzw. denazyfikacji Catel został przeniesiony do Kliniki Uniwersyteckiej w Kilonii. Dopiero w 1960 roku zmuszono go do przejścia na emeryturę. Powodem było coraz większe oburzenie opinii publicznej przeszłością Catela. Lekarz ten do końca był przekonany o słuszności swojego postępowania i wciąż bronił swych czynów aż do śmierci w 1981 roku.
Innym przykładem pośredniego wspierania zbrodni na małych pacjentach był berliński uczony, Juliusz Hallervorden. Jako neurolog pracujący w ówczesnym Kaiser-Wilhelm-Institut w Berlinie-Buch do badań wykorzystywał mózgi upośledzonych dzieci, które uprzednio uśmiercano gazem.
"Akcja T4"
"Komisja ds. Naukowego Rejestrowania Chorób Dziedzicznych" podlegała bezpośrednio Kancelarii Rzeszy. Także niechlubna „Akcja T4” była kontrolowana przez biuro Hitlera. Tylko w ramach tej akcji dokonano 4200 morderstw na dzieciach i niepełnoletnich w przeciągu lat 1940/1941, w sześciu specjalnie w tym celu przygotowanych „ośrodkach zagłady”. W biurze przy ulicy Tiergarten 4 w Berlinie około 100 urzędników decydowało o życiu i śmierci dzieci na podstawie orzeczeń lekarskich, które przesyłano do nich z całej Rzeszy.
Czerwony krzyż na orzeczeniu lekarskim oznaczał zagładę. Następnie wystawiano akt zgonu, uzasadniając go względami medycznymi. Następnie małych pacjentów zabierano w autobusach bez okien do „ośrodków zagłady”. Tam umierali w komorach gazowych, które dla niepoznaki wyglądały jak kabiny prysznicowe.
Dyrektor Fundacji „Topografia terroru” twierdzi, że także dziś aktualna dyskusja o etyce lekarskiej nie przebiega wzorowo. Tylko 100 państw do tej pory przyjęło konwencję Narodów Zjednoczonych o ochronie praw ludzi upośledzonych. Została ona uchwalona już przed czteroma laty. „Jesteśmy jeszcze bardzo oddaleni od wcielenia tych praw człowieka w życie”, stwierdził Nachama.
Wystawa czynna będzie do 20 maja 2012 roku. Można ją zwiedzać w godzinach otwarcia od 10.00 do 20:00. Ekspozycja pokazywana będzie następnie w Hamburgu, Lipsku i w Vechta.
dpa, epd, KNA / Magdalena Jagła
red. odp.: Bartosz Dudek