1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Grecka tragifarsa

Malgorzata Matzke4 listopada 2011

Odwołanie referendum pozwoliło na chwilę uwierzyć, że Atenom wrócił rozsądek. Zamiast niego w grecji nadal rządzi jednak partyjnopolityczna przepychanka. Komentarz eksperta DW, Spirosa Moskovou.

https://p.dw.com/p/134x9
Spiros Moskovou

Premier Grecji Jeorjos Papandreu przeliczył się. Referendum miało mu pomóc wciągnąć społeczeństwo i przekonać je do zaaprobowania i aktywnego wsparcia unijnego programu pomocowego. Zacięta, grecka opozycja steruje pod prąd. Krokom niezbędnym dla przeprowadzenia programu oszczędnościowego i restrukturyzacyjnego sprzeciwia się nawet część partii rządzącej PASOK. Premier Papandreu próbował więc z konieczności uczynić cnotę: nad prymat polityki chciał przedłożyć wolę narodu.

Zapomniał, że kieruje krajem nie tylko zadłużonym, ale zbankrutowanym. W takim przypadku nie obowiązuje prymat polityki, tylko ekonomii. Papandreu zdezorientował rynki i swoich europejskich partnerów, a na konferencji z kanclerz Niemiec Angelą Merkel i prezydentem Francji Nikolasem Sarkozym w Cannes poniósł klęskę. W ciągu 48 godzin musiał zrobić radykalny zwrot i odłożyć referendum ad acta. W przeciwnym wypadku wszelka pomoc dla Grecji zostałaby zamrożona.

Grecji potrzebne jest, i to niezwłocznie, minimum politycznej zgodności między dużymi partiami - socjalistyczną partią PASOK i konserwatywną Nową Demokracją. Jej przewodniczący Antonis Samaras zapowiedział wsparcie w parlamencie dla postanowień szczytu UE z 27 października, czyli 50-procentowej redukcji długu Grecji. Zadeklarował też swoje uczestnictwo w rządzie tymczasowym. Rynki cieszą się, europejskie stolice znowu nabrały nadziei. Czy kolebka demokracji zrobi nareszcie to, co robią inne, nowoczesne i równie zadłużone kraje unijne – Irlandia i Portugalia? Duże partie zaczną nareszcie pracować wspólnie także w Atenach, by kraj podniósł się z kryzysu o własnych siłach?

Euforia była jednak przedwczesna. Okazało się, że Samaras myślał głównie o natychmiastowej dymisji Papandreu, o utworzeniu z ekspertów rządu tymczasowego i przeprowadzeniu w ciągu sześciu tygodni nowych wyborów. Okazało się, że Papandreu, mimo kruszącego się wsparcia ze strony własnej parti,i obstaje przy piątkowym (04.11) wotum zaufania w greckim parlamencie. Po nim, jako silny premier, chce podjąć rokowania z Samarą wokół utworzenia rządu koalicyjnego. I tak obaj polityczni matadorzy znowu stanęli oko w oko w greckim parlamencie, dumni i nieustępliwi. Bez śladu konsensu. Jakby chodziło o normalne posiedzenie parlamentu, jakby nie chodziło tym razem rzeczywiście o przyszłość kraju i strefy euro. Jesteśmy świadkami greckiej tragedii, czy komedii? Przypuszczalnie obydwu. Huśtawka trwa.

Spiros Moskovou / Elżbieta Stasik

red. odp.: Andrzej Pawlak