Grecki rów jak berliński mur
10 sierpnia 2011Renomowany ateński dziennik "To Vima" upublicznił informację, że grecka armia rozpoczęła kopanie 120-kilometrowego rowu wzdłuż granicy z Turcją. Według oficjalnych informacji rów ten służyć ma przede wszystkim celom militarnym, a przy okazji powstrzymać falę nielegalnych imigrantów przedzierających się do Unii Europejskiej przez rzekę Evros (tur. Meric). Greckie władze chcą też z unijnych środków sfinansować płot na grecko-tureckiej granicy.
Wojskowa misja
Przy realizacji tego ściśle tajnego projektu setki żołnierzy pracowało już ogółem 150 tysięcy godzin. Rów ma 30 metrów szerokości i 7 metrów głębokości. Gazeta "To Vima" podała te informacje - nie zostały one zdementowane przez ateńskie władze. Jak dotąd gotowe jest już 15 kilometrów rowu w pobliżu miasta Orestiada, stolicy prowincji. Teraz prace prowadzone są w okolicach granicznego miasta Ardanion.
Znany dziennikarz i publicysta Giorgos Malouchos jako pierwszy wpadł na trop tej akcji i napisał o niej. Jego zdaniem jest to zupełnie sensowne przedsięwzięcie, które przysłuży się nie tylko Grecji, lecz i całej Europie.
Zapora dla czołgów i ludzi
Nasilający się bezustannie napływ nielegalnych imigrantów stał się bowiem problemem ogólnoeuropejskim, a grecki rów będzie w stanie powstrzymać działalność band przemytników ludzi - uważa Malouchos. Lecz w pierwszym rzędzie budowla ta ma cel obronny: efektywną ochronę północno-zachodniej części terytorium Grecji. Po drugiej stronie granicy w ubiegłych latach turecka armia ustawiła dywizje pancerne, wyspecjalizowane w forsowaniu rzek - twierdzi dziennikarz.
Przedsięwzięcie to wywołuje u Greków wspomnienie legendarnych akcji "MOMA" w czasach powojennych. Były to oddziały szybkiego reagowania dowodzone przez inżynierów wojskowych, które otrzymały rozkaz budowy dróg i lotnisk. Żołnierze pracowali solidnie, koszty budowy były niskie, dotrzymywano wyznaczonych terminów i nie trzeba się było borykać z korupcją. Na wspomnienie tych czasów w Grekach budzi się nostalgia.
Lecz nie tylko z tego powodu budowa rowu budzi w greckim społeczeństwie entuzjazm. W ciężkich czasach kryzysu coraz więcej mówi się o potrzebie izolacji. Dlatego dla uszczelnienia tej granicy powstać ma także dzisięciokilometrowy płot wzdłuż rzeki Evros, która jest "słabym punktem" granicy, trudnym do kontrolowania. Do 20 sierpnia 2011 roku mają odbyć się jeszcze "konsultacje" w tej sprawie z organizacjami praw człowieka - jak zapowiedział rząd - a potem rozpocznie się realizacja.
Dwulicowość UE
Działaczka na rzecz praw człowieka i adwokat Elektra Koutra twierdzi, że te przedsięwzięcia są wyrazem niehumanitarnej polityki ateńskiego rządu, ukierunkowanej na szczelne odgrodzenie się. Postępowanie to jest jednak pozbawione sensu - uważa. Płot ustawiony na lądzie nie jest żadną skuteczną zaporą, bo nielegalni imigranci przerzucą się na drogę morską, a to tylko zwiększy zyski szmuglerskich band. Poza tym budowa takiego płotu i kopanie rowu jest wbrew prawu międzynarodowemu, ponieważ jest działaniem łamiącym prawo do azylu i międzynarodowe prawo ochrony uchodźców - twierdzi mecenas Koutra.
Koszty budowy granicznego płotu szacuje się na 5 mln euro; Grecja ma otrzymać je z puli UE. Jak donoszą greckie mass media środki te przewidziane są już w unijnym budżecie polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. Zdaniem Elektry Koutry takie postępowanie UE jest obłudą, bo z jednej strony Bruksela ma zastrzeżenia co do budowy tej zapory, a z drugiej strony przeznacza na nią pieniądze.
Zdaniem ateńskiej adwokat Unia Europejska przejawia i tak podwójną moralność: 90 proc nielegalnych imigrantów przybywa na obszar UE przez Grecję, ale kraj ten pozostawia się w tym względzie bez wsparcia. Zamiast udzielać Grecji pomocy, Europa woli Grecję krytykować, i mimo tego finansuje budowę płotu.
Ale być może UE nie będzie musiała wydać na ten płot ani centa - sugeruje Giorgos Malouchos. W jego przekonaniu 120-kilometrowy rów będzie i tak już skuteczną ochroną przed napływem uchodźców. "Budowa tego dodatkowego płotu byłaby tylko przejawem normalnego greckiego obłędu" - mówi. Bo kopany obecnie rów na turecko-greckiej granicy jest nie tylko wystarczający, ale też prawie darmowy, ponieważ wykonuje go wojsko. "Wreszcie jakiś potężny projekt budowlany w Grecji, którego nie finansuje Unia" - wzdycha ateński dziennikarz.
Jannis Papadimitrou / Małgorzata Matzke
red.odp.: Bartosz Dudek