1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Hakerzy w niemieckiej kampanii wyborczej

Janosch Delcker
5 marca 2021

Ataki hakerów i kampanie dezinformacyjne mogą wpłynąć na wybory – ostrzegają eksperci. Początkowe incydenty pokazują: Zagrożenie jest realne.

https://p.dw.com/p/3qE9l
Berlin Deutscher Bundestag Bundesadler
Zdjęcie: Christoph Hardt/Geisler/picture alliance

Gdy w styczniu CDU wybierała nowe kierownictwo partii w trybie online, hakerzy próbowali wprowadzić chaos podczas internetowej konferencji partyjnej za pomocą serii zmasowanych cyberataków. Wielokrotnie próbowano doprowadzić do awarii serwera. Z sukcesem: w pewnym momencie strona padła, a transmisja na żywo z wydarzenia zamarła.

Ostatecznie udało się odeprzeć intruzów, blokując dostęp z zagranicy, a także z niektórych miejsc w kraju. Delegaci głosowali na nowego lidera partii przy użyciu systemu, który działał na oddzielnym serwerze uruchomionym jako środek bezpieczeństwa w celu ochrony tego procesu. Informację o udaremnionym ataku CDU potwierdziła dziennikarzom DW.

To tylko jeden z przykładów zagrożeń cybernetycznych, przed którymi Niemcy stoją także w tym super roku wyborczym, z wyborami do parlamentów sześciu landów i jesienią do Bundestagu.

Amerykańska firma technologiczna Microsoft, która doradza niemieckim władzom, jak zabezpieczyć kampanie wyborcze przed zagrożeniami w sieci, wydała dodatkowe ostrzeżenie, że napastnicy coraz częściej stosują więcej niż jedną strategię. – Te hybrydowe ataki są tym, co nas i innych w branży technologicznej szczególnie niepokoi i martwi – mówi Jan Neutze, który kieruje firmowym programem Defending Democracy.

Potrójne zagrożenie

O cyberbezpieczeństwie można myśleć jako o potrójnym zagrożeniu. Po pierwsze, mamy do czynienia z hakerstwem. Z powodu ograniczeń wynikających z pandemii, partie przeniosą wiele swoich przedwyborczych imprez z ulic do sieci. To czyni je podatnymi na ataki, takie jak ten na federalną konferencję partii CDU.

Podczas wrześniowych wyborów hakerzy mogą próbować włamywać się do programów używanych do liczenia kart do głosowania lub przekazywania wstępnych wyników.

Jednak – to drugie – nawet najlepsze środki bezpieczeństwa nie pomogą w walce z drugim kluczowym zagrożeniem, przed którym ostrzegają eksperci: rozprzestrzenianiem się wprowadzających w błąd lub fałszywych informacji w Internecie w celu manipulowania myśleniem lub zachowaniem wyborców.

CDU Digitaler Parteitag Laschet wird Vorsitzender
Podczas zjazdu CDU online (16.01.2021) doszło do ataku hakerskiegoZdjęcie: Odd Andersen/AFP/Getty Images

Epoka „infodemii"

Tankred Schipanski, rzecznik ds. polityki cyfrowej w grupie CDU/CSU w Bundestagu, nazywa takie kampanie dezinformacyjne „naszym największym wyzwaniem" i podkreśla, że „często są organizowane i finansowane przez obce państwa, (...) ale podmioty krajowe, takie jak w szczególności AfD, pomagają w ich rozpowszechnianiu".

Według badań, w 2017 roku rozpowszechnianie fałszywych informacji w sieci pomogło tej populistycznej partii zdobyć głosy w wyborach do Bundestagu. Przed tegorocznymi wyborami to właśnie przedstawiciele AfD ostrzegali, że głosy oddane drogą pocztową mogą być łatwo zmanipulowane, co może poddać w wątpliwość uczciwość procesu wyborczego.

Kampanie wykorzystujące dezinformację w celu wywarcia wpływu na opinię publiczną są coraz powszechniejsze na całym świecie. Eksperci mówią o "infodemii". Facebook, na przykład, usunął rekordową liczbę 17 takich kampanii w samym tylko grudniu; w tym jedną skierowaną do niemieckich użytkowników, która nie miała związku z wyborami.

Według rzeczniczki Facebooka, który ma w Niemczech ponad 43 miliony użytkowników, do końca lutego nie zidentyfikowała jeszcze „żadnych oznak” tego typu działań wokół wyborów do Bundestagu, ale dodała, że „pozostaje czujna"; między innymi ze względu na tzw. „deep fake”, czyli nową technologię umożliwiającą fabrykowanie filmów, w których ludzie wydają się robić lub mówić rzeczy, których nigdy nie robili lub nie mówili.

Z głębi Internetu do mediów

Istnieje też trzecia forma zagrożeń: ataki hybrydowe, które łączą hakerstwo z kampaniami dezinformacyjnymi. W większości przypadków atakujący najpierw podają się za osoby kontaktowe decydentów politycznych i w ten sposób penetrują ich konta.

Według Microsoftu, takie ataki „phishingowe" stają się coraz bardziej profesjonalne, a hakerzy działający „z Rosji i Chin, ale także z Korei Północnej i Iranu (...) stoją za większością ataków na naszych klientów na całym świecie" – twierdzi Jan Neutze.

Autorzy takich ataków „mają zarówno możliwości, jak i przynajmniej częściowo, geopolityczny interes, aby być aktywni w związku z wyborami do Bundestagu” – uważa kierownik programu Defending Democracy. Skradzione informacje są później ujawniane w Internecie, a gdy dotrą do określonej grupy osób, są podchwytywane przez kandydatów politycznych, komentatorów i cytowane nawet przez profesjonalnych dziennikarzy.

Walkę z takimi "hybrydowymi" kampaniami szczególnie utrudnia fakt, że wykradzione informacje często nie są fałszywe same w sobie, lecz częściowo autentyczne, jednak celowo zniekształcone lub wyrwane z kontekstu, aby wyrządzić jak największe szkody.

Symbolbild Hackerangriff
Eksperci ostrzegają przed hakerami z Rosji, Chin i Korei PółnocnejZdjęcie: Bernd Feil/M.i.S./imago images

Brak przepisów dla kampanii online

Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że – poza zasadami wprowadzonymi przez media społecznościowe – prowadzenie kampanii politycznych online w Niemczech jest praktycznie nieuregulowane.

Surowe zasady prowadzenia kampanii na poziomie państwowym i lokalnym, obowiązujące w świecie analogowym, nie sprawdzają się w sieci. Zaproponowany przez Unię Europejską nowy zestaw przepisów dotyczących cyfrowych kampanii wyborczych wejdzie w życie najwcześniej za kilka lat. Na ustawodawstwo krajowe w Niemczech na nadchodzące wybory jest już za późno.

W kuluarach więc trwają rozmowy, czy partie – a być może także platformy społecznościowe – uzgodnią wspólny, dobrowolny kodeks postępowania w kampanii wyborczej. Może to obejmować, na przykład, obowiązek oznaczania określonych treści jako reklam wyborczych oraz rezygnację z kupowania zwolenników i „like'ów”.

Według negocjatorów decyzja w tej sprawie może zostać podjęta w najbliższych tygodniach. – A jeśli niektóre strony nie chcą się na to zgodzić, to też o czymś świadczy – mówi jedna z osób zaangażowanych w projekt.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>