Immendorff w Hamburgu
24 lipca 2008Wystawę reklamują plakaty z hasłem: "Unikalna w Europie - Objazd po całym świecie!" Wizerunek artysty spogląda na przechodniów z co drugiego słupa ogłoszeniowego. U schyłku życia Immendorffem interesowali się wszyscy ze względu na skandal obyczajowy, którego był sprawcą i nieuleczalną chorobę, która pokonała go przed rokiem.
Regułą jest właściwie, że w momencie gdy artysta umiera ceny jego prac jak rakieta wystrzelają w górę, ale to nie było konieczne, bo Immendorff miał już za życia ustaloną renomę i pozycję.
Zawsze owiewał go nimb rewolucjonisty. Przyznawał, że główną motywacją do pracy jest protest przeciwko temu, co obserwował w społeczeństwie.
Piętnował sprzeczności. Sławny stał się pod koniec lat 70. w czasach, kiedy większość niemieckich intelektualistów pogodziła się z istnieniem podzielonych Niemiec. Cykl obrazów "Cafe Deutschland" był protestem przeciwko temu podziałowi. Podział Niemiec był dla niego problemem światowym. Obydwa niemieckie państwa przypominały mu zderzaki dwóch światowych samochodów, które są o krok od kraksy. Uważał, że to jego postawa była normalna i nie rozumiał stanowiska innych, którzy nie zauważali drażliwości tego momentu.
Na wystawie w Hamburgu wisi ogromny linoryt - przedstawia mur, który dzieli obraz na dwie części. Komisarz wystawy Dirk Geuer wyjaśnia, że na obrazie widać, jak ktoś wyjmuje z muru jedną cegłę. Jak zaznacza on, Immendorff pragnął zjednoczenia i antycypował je w swojej pracy.
Pomniki za życia
Wolnomyśliciel Immendorff nie chciał pozostawić tego ważnego historycznego momentu konserwatystom. Prostestował jawnie przeciwko establishmentowi - ale też i dbał o to, aby wejść w poczet najważniejszych niemieckich malarzy czasów powojennych.
W roku 1985 przedstawił siebie i swych kolegów po pędzlu Pencka, Baselitza, Luepertza i Kirkeby na rumaku - ze skromnym podpisem: "Najlepsi malarze po wojnie".
Hamburska wystawa skupia aż 650 prac graficznych - wiele z nich w kolorze - i obiekty przestrzenne. Dają one świadectwo zarówno drodze rozwoju artysty jak i kolejnym etapom jego życia: początkiem są obrazy protestu z lat 60., potem cykl "Cafe Deutschland" i "Cafe de Flore", seria, w której Immendorf uwiecznił się sam w towarzystwie innych słynnych kolegów: Beyusa czy Duchampsa.
Z lat 90. pochodzi cykl "Rake's Progress": szereg litografii wzorowanych na karykaturach brytyjskiego rysownika Williama Hogarta, gdzie Immendorff stylizuje się na zabijakę, babiarza i pijaka. W rzeczywistym życiu nie był tak daleki od tego wizerunku: ubierał się w skórę jak prawdziwy rockers, obwieszał biżuterią, zawsze okolony wianuszkiem panienek.
Zwiastuny nieuchronnego końca
Potem pojawiają się pierwsze prace zwiastujące nieuleczalną chorobę. Na jednej z prac widać obandażowaaną lewą rękę artysty - Immendorff był leworęczny - z paletą i pędzlami.
W roku 1997 workoholic Immendorff był przekonany, że się przepracował. Aż nie usłyszał diagnozy: ASL - schorzenie układu nerwowego wiążące się z postępującym paraliżem kończyn i układu oddechowego. Od tego momentu artysta zaczął pracować nad swoją nieśmiertelnością. Na obrazach stawia się w jednym szeregu z Duererem i Hansem Baldungiem, na niektórych stylizuje się na Chrystusa.
Dorobek życiowy zamykają obrazy malowane przez jego asystentów - według dokładnych instrukcji mistrza, który sam już nie mógł ruszyć ręką.
Hamburska wystawa jest bardzo obszerna - za obszerna, możnaby zarzucić komisarzowi, który jest jednocześnie wydawcą wielu grafik Immendorffa. A wiadomo, im większy wybór, tym więcej klientów.
Kiedy wystawa po 10. sierpnia 2008 opuści już hamburskie Centrum Kongresowe - następnym jej przystankiem będzie Ekwador a potem dalsze miasta Ameryki Południowej.