Importerzy bez granic. Rosjanie nie muszą rezygnować z parmezanu
10 października 2014Kiedy Moskwa ogłosiła zakaz importu produktów spożywczych z UE, Stanów Zjednoczonych, Australii, Norwegii i Kanady, Rosjanie dowcipkowali, że teraz włoską pizzę będą musieli posypywać rosyjskim serem. Ale kiedy zagląda się do moskiewskich restauracji widać, że Rosjanie wcale nie muszą rezygnować z włoskiej kuchni. W jadłospisach nadal figurują dania, których nie można przyrządzać bez oryginalnych, importowanych składników. Także kelnerzy potwierdzają, że nie ma z tym żadnego problemu.
Importerzy bez granic
Jeden z moskiewskich gastronomów, który chce zachować anonimowość, zdradził w rozmowie z Deutsche Welle, że włoskie sery docierają teraz na rosyjski rynek przez Białoruś dwiema drogami: albo sprowadzane są do Rosji nielegalnie bezpośrednim tranzytem przez Białoruś, albo w białoruskim Brześciu, niedaleko granicy z Polską, na włoskie opakowania nakleja się etykietki "Made in Belarus". Jest to jak najbardziej możliwe, bo władze Białorusi nie wprowadziły żadnego embarga na zachodnie towary. Poza tym granice państw na obszarze unii celnej, czyli pomiędzy Białorusią, Rosją i Kazachstanem, są otwarte.
Ale restauracje nie są żadnym wyjątkiem. Towary, na które embargo nałożył prezydent Putin, są dostępne także w sklepach. Moskiewskie sklepy delikatesowe mają magazyny wypełnione po brzegi zakazanymi towarami: włoskim parmezanem, francuskim brie i camembertem; w oryginalnych opakowaniach, rozumie się.
Łososie z Białorusi, która nie ma dostępu do morza
Podobną drogą na rosyjski rynek trafiają ryby z krajów europejskich. Od września trzykrotnie wzrosły dostawy norweskich ryb na Białoruś.
- Białoruskie firmy kupują norweskiego łososia i przerabiają go. Po tej obróbce towar deklarowany jest jako białoruski i może być dostarczony na rynek rosyjski - wyjaśnia Siergiej Gudkow z rosyjskiego zrzeszenia gospodarki rybnej w rozmowie z wysłanniczką Deutsche Welle, zaznaczając, że czasami wystarczy tylko samo przepakowanie produktów.
- Takie metody godzą w nasze interesy, bo rosyjskie firmy przetwórstwa ryb nie przerabiają żadnego towaru z Europy zachodniej - ubolewa Gudkow.
Najwyraźniej tę samą metodę stosuje się na Białorusi w odniesieniu do produktów mlecznych.
- Nasi eksperci mają dowody na reeksport produktów z UE przez małe firmy. Stosuje się różne sposoby: nowe etykietki, nowe opakowania, przede wszystkim w odniesieniu do masła - opowiada Maria Szebit z rosyjskiego związku mleczarskiego, zaznaczając, że jak do tej pory są to raczej odosobnione przypadki.
Walka z reeksportem
Rosyjskie władze nie przyglądają się temu z założonymi rękami. Prezydent Putin już w sierpniu publicznie zarzucał Białorusi reeksport zakazanych produktów. Twarde jest także stanowisko rosyjskich władz nadzoru handlu produktami rolnymi. Poinformowały one, że problemy w obrocie handlowym z Białorusią będą na porządku dziennym rozmów w ramach Eurazjatyckiej Komisji Gospodarczej. Służby celne Federacji Rosyjskiej zaproponowały kremlowskim władzom utworzenie mobilnych grup operacyjnych celników dla zwalczania nielegalnego napływu towarów z Zachodu przez Białoruś i Kazachstan.
Kontrole celne prowadzi się już w regionach przygranicznych. Od czasu wprowadzenia embarga zatrzymano tam do tej pory 18 tys. ton towarów i wdrożono postępowanie karne w 98 przypadkach przeciwko samochodowym i kolejowym firmom spedycyjnym, które próbowały wwozić do Rosji owoce i warzywa z Polski, Grecji i Hiszpanii, mięso ze Stanów Zjednoczonych, Niemiec i Holandii oraz produkty mleczarskie z Niemiec, Finlandii i Łotwy.
Julia Wisznewetskaja / Małgorzata Matzke