„Islamistom trzeba uniemożliwić wyjazdy do Syrii” [WYWIAD]
5 grudnia 2014DW: Władze niemieckie wymieniają liczbę około 550 zradykalizowanych islamistów, którzy wyruszają z Niemiec do tak zwanego Państwa Islamskiego w Syrii. Jak niebezpieczni są ci, którzy wracają do kraju?
Peter Neumann: Należy się liczyć z tym, że niektórzy z nich włączą się w działalność terrorystyczną. Ci, którzy uczestniczyli w walkach, zradykalizowali się jeszcze bardziej, ponadto przyswoili sobie różne zdolności: wiedzą na przykład, jak zbudować bombę albo jak obchodzić się z bronią. Istotne jest również to, że nawiązali wiele kontaktów.
Początek kariery Osamy bin Ladena
Wszystko wskazuje na to, że w Syrii dzieje się dokładnie to samo, co działo się w latach 80. XX wieku w Afganistanie. Wtedy mieliśmy po raz pierwszy do czynienia z wielkim ruchem: do Afganistanu przybywali młodzi ludzie, żeby walczyć z Sowietami. Po wojnie wielu z nich wróciło w rodzinne strony. Inni zdecydowali się na udział w dalszych konfliktach zbrojnych. I… tak powstała Al-Kaida. (…) Osama bin Laden rozpoczął swoją karierę terrorystyczną jako zagraniczny bojownik.
DW: Jakie mamy możliwości zażegnania niebezpieczeństwa grożącego nam ze strony tych ludzi?
PN: Najważniejsze, by nie pozwolić im wyjechać do Syrii. Odbieranie im paszportów albo pozbawianie obywatelstwa nie ma sensu. W ten sposób robimy sobie z nich jeszcze większych wrogów. Ważna jest działalność prewencyjna.
Trzy grupy powracających
W moim przekonaniu nie wszyscy wiedzą, że Syryjczycy przeciwni są obecności cudzoziemców w ich kraju, że są do nich bardzo negatywnie nastawieni. To trzeba by nagłośnić; dać tym młodym, którzy planują wyjazdy do Syrii, do zrozumienia, że Syryjczycy wcale ich nie chcą.
DW: Jak powinny wyglądać programy opieki nad powracającymi z Syrii?
PN: Rozróżniamy kilka grup osób powracających do kraju. Różne są też ich motywy i nabyte w Syrii doświadczenia. Właściwie mamy tu trzy grupy: pierwszą stanowią ludzie faktycznie niebezpieczni, którzy chcą się po powrocie do domu włączyć w działalność terrorystyczną. Są to ludzie, przed którymi trzeba chronić społeczeństwo. Niektórych trzeba naprawdę ścigać z litery prawa, a nawet zamknąć w więzieniu. Druga grupa to ludzie, którzy nie są aż tak motywowani ideologicznie jak ci z pierwszej, ale z wojny wrócili straumatyzowani. Niekiedy mamy do czynienia z osobami z zaburzeniami psychicznymi. Oczywiście i przed tą grupą trzeba chronić społeczeństwo. Na przykład oddając ich w ręce psychologów lub psychiatrów. W trzeciej grupie, i tych jest coraz więcej, są ludzie sfrustrowani i wyzbyci wszelkich złudzeń. Ich doświadczenia odbiegają od ich wyobrażeń. Są to ludzie, których na przykład wykluczono z grupy i wykorzystano. Ci nie planują działalności terrorystycznej po powrocie do domu.
Rozróżniać między grupami osób powracających
Najważniejsze jest to, by we wszystkich krajach europejskich wypracować metody rozróżniania między grupami osób powracających z wojny. Dla każdej z tych grup powinno się wypracować specjalne programy. W różnych krajach Europy od jakiegoś czasu stosuje się programy reintegracji społecznej, deradykalizacji czy też interwencji. Teraz chodzi o to, by specjaliści dostosowali te programy do potrzeb osób powracających z Syrii.
DW: Mówił Pan o krajach europejskich. A jak jest w Niemczech? Czy dysponujemy programami, które byłyby pomocne dla powracających z Syrii zradykalizowanych bojowników?
PN: W Niemczech znamy program pod nazwą EXIT. Początkowo korzystali z niego neonaziści, którzy chcieli opuścić to środowisko. Obecnie wykorzystuje się go w pracy z islamistami. Według mnie jest to dobry program. W przeszłości rząd w Berlinie specjalnie go nie wspierał. Ludzie, którzy tam pracują, są bardzo zaangażowani i chcą też pomagać powracającym z Syrii. Ale na to potrzebne są oczywiście pieniądze. Dlatego uważam, że tu musi zapaść decyzja polityczna.
Peter Neumann jest szefem Międzynarodowego Centrum Badań Radykalizacji z londyńskiego King’s College.
Rozm. Matthias von Hein / tłum. Iwona D. Metzner