Islamiści kontra skrajna prawica. Niemieckie władze obawiają się starć
7 września 2013Wygolone głowy, długie brody, nadreński dialekt – Pierre Vogel, samozwańczy islamski kaznodzieja zachęca przez Internet do udziału w „radykalno-islamskim kongresie pokoju” we Frankfurcie nad Menem, po czym z uśmiechem na ustach koryguje: „Mam na myśli islamski kongres pokoju”. Po chwili zaprasza wszystkich do udziału w tej imprezie.
Salafici chcą wesprzeć syryjską opozycję
Ma to być kongres na rzecz pokoju na świecie i poparcia sił islamskich w Egipcie, a zwłaszcza w Syrii. Salafici chcą uzbierać sto tysięcy euro, „przy pomocy których, syryjska opozycja ma obalić reżim Asada”.
Pierre Vogel przeszedł na islam w 2011 roku. Ostatni tego typu kongres, na którym wystąpił, przyciągnął 1500 osób.
Rok temu Vogel zwrócił na siebie uwagę, rozdając egzemplarze Koranu. Salafici twierdzą, że podarowali w Niemczech 25 mln egzemplarzy. Twierdzą też, że była to dla nich świetna kampania reklamowa, bo przyciągnęła zwłaszcza młodych ludzi.
Do sympatyków zwracają się wyłącznie po niemiecku
- Wśród muzułmanów ultrakonserwatywni salafici są mniejszością, choć zwracają na siebie największą uwagę – twierdzi Rauf Ceylan, religioznawca z Uniwersytetu w Osnabrueck.
Szczególnie podpadająca jest ich bardzo prosta ideologia. Charakterystyczne jest również to, że do sympatyków zwracają się wyłącznie po niemiecku. Wyrażają się w bardzo prosty sposób i chętnie posługują się slangiem młodzieżowym, na co wielu młodych niemuzułmanów pozytywnie reaguje. - I o to właśnie im chodzi. Imponują młodym, którzy czują się wykluczeni, wiedzą jak wesprzeć ich w sytuacjach kryzysowych, propagują życie we wspólnocie - mówi Ceylan.
Salafizm jest ultrakonserwatywną formą islamu. Salafici uważają, że to oni reprezentują „prawdziwy islam” proroka Mohameta. Część z nich dąży do przeobrażenia społeczeństwa. W Niemczech powinny według nich obowiązywać zasady islamu i prawo islamskie, zwane szariatem.
Pewna mniejsza grupa opowiada się też za tym, by zmiany przeforsować również przy użyciu siły.
Salafici pod lupą władz
W heskim Raporcie Ochrony Konstytucji 2012, salafitom poświęcono cały rozdział.
Przez długi czas działali zwłaszcza w Nadrenii-Palatynacie, w Zagłębiu Ruhry i Berlinie. W minionych miesiącach do faworyzowanych przez nich miejsc działalności doszedł Frankfurt nad Menem i okolice.
Rauf Ceylan uważa, że dlatego zdecydowali się na Frankfurt, bo w tym regionie ich grupa docelowa jest szczególnie mocno reprezentowana. Są to młodzi mężczyźni z nieuprzywilejowanych środowisk, poszukujący sensu życia i miejsca w społeczeństwie.
Według służb specjalnych w Hesji żyje 700 salafitów, natomiast w całych Niemczech ok. 3800. Ponieważ nie są zorganizowaną wspólnotą wyznaniową, lecz tworzą raczej luźne grupki, faktyczny obszar ich wpływów, albo liczba ich sympatyków, nie są znane.
Chętnie korzystają z praw demokratycznych
Służby specjalne z niepokojem obserwują rozprzestrzenianie się salafitów w Niemczech. Miasto Frankfurt najpierw zabroniło im zorganizowania "kongresu pokoju"'. Przed sądem udało im się jednak przeforsować uchylenie tego zakazu.
Obawy władz miejsckich znajdują jednak uzasadnienie w przeszłości. W 2012 roku, podczas zjazdu salafitów w Nadrenii, doszło bowiem do konfrontacji. Członkowie prawicowo-populistycznego ugrupowania Pro NRW sprowokowali ich przy pomocy haseł antyislamskich. Kilkudziesięciu policjantów odniosło obrażenia.
Eskalacja mile widziana
Również tym razem kontrdemonstrację zgłosiło ugrupowanie Pax Europa. Według Alexandra Haeuslera z Wyższej Szkoły Zawodowej w Düsseldorfie, jest ono częścią prawicowo-populistycznego nurtu, który, jak twierdzi, chce się przeciwstawić „pełzającej islamizacji” w Europie. – Są to ludzie wywodzący się ze skrajnie prawicowych partii. Próbują strach przed islamem wykorzystać do swoich celów w nadziei, że wyjdzie im to na dobre w czasie wyborów powszechnych 22 września - wyjaśnia naukowiec.
- Należy przypuszczać, że obu stronom zależy na eskalacji. Inscenizują konflikt, a gdy media złapią się na haczyk, stylizują się na ofiary - dodaje Haeusler. Według niego salafici i skrajni prawicowcy są dwiema stronami tego samego medalu.
Jeanette Seiffert / Iwona D. Metzner
red. odp.: Bartosz Dudek