Jak Niemcy przyjmą zwycięstwo Donalda Trumpa
3 marca 2016Wreszcie ktoś powiedział cokolwiek na ten temat: Friedrich Merz, niegdyś naprawdę ważny polityk CDU, przewodniczący klub poselski w Bundestagu, obecnie szef organizacji Atlantik-Brücke, promującej współpracę transatlantycką. I on właśnie nazywa Trumpa "strasznym fenomenem". Trzeba przy tym wiedzieć, że Friedrich Merz należy do prawego skrzydła CDU oraz bardzo chętnie i wytrwale piętnuje "socjaldemokratyzację" jego partii dokonywaną przez Angelę Merkel. Innymi słowy: skoro nawet Merz uważa Trumpa za coś przerażającego, co muszą myśleć o nim pozostali, od centrum po lewe skrzydło.
Postać Trumpa wywołuje szok i odrętwienie, choć pojawia się też jakieś niejasne przeczucie, żeby zachować spokój, bo Hillary Clinton wciąż jeszcze może wygrać.
I dlatego żadnej reakcji nie wywołało, gdy Trump wygłosił krytyczne słowa, że polityka Angeli Merkel wobec uchodźców jest "totalną klęską", ani gdy powiedział, że pani kanclerz wyrządziła ogromne szkody, a Europa ma teraz problemy, jakich "nie miała od miliona lat", ani gdy mówił o licznych "gwałtach" podczas sylwestrowej nocy w Kolonii i o tym, że kobiety w Niemczech nie mogą się już czuć bezpiecznie z powodu napastujących je uchodźców.
Niemieccy politycy przez wiele miesięcy spoglądali na drugą stronę Atlantyku z zaintresowaniem pomieszanym ze zgrozą. Te włosy, ta agresja, ta prostacka argumentacja. Trochę przypomina to stosunek Niemców do George'a W. Busha, ale naprawdę tylko trochę. Były amerykański prezydent też nie był w Niemczech zbyt lubiany, ale jednak: Angela Merkel stała po jego stronie, gdy jeszcze nie była kanclerzem i broniła decyzji o amerykańskich atakach na Irak (co dziś zresztą uważa za błąd). Ale Trump? Na litość boską...
Podobnie wskazują wyniki sondaży: 74 % Niemców głosowałoby na Hilary Clinton, a tylko 8 na Donalda Trumpa. I czy nie uważa on Władimira Putina za sympatycznego (o ile kogokolwiek uważa za sympatycznego), a nawet za partnera dla niego, Trumpa? Rosja i USA jako bliscy sojusznicy, a Niemcy gdzieś pomiędzy, strach się bać.
Teraz jednak mamy wiele innych problemów, którymi musimy się zająć, oprócz postawy Berlina wobec niego: kryzys migracyjny, rozłam w Europie, wojna w Syrii, na Ukrainie, udział w tym Rosji.
W sumie, polityka Waszyngtonu wobec Berlina jest pełna wyobcowania. Barack Obama był niegdyś uznany za bohatera. Cóż za historyczna chwila, pierwszy czarny prezydent! A jednak nie dotrzymał złożonych Niemcom obietnic. USA już nie wydają się takie ważne. I czy cały ten cyrk z Trumpem nie przypomina scan rodem z Hollywood? A jeśli okaże się to rzeczywistością, co wtedy? Nie, na razie o tym nie myślmy, jeszcze nie.
Jens Thurau