Jak uratować euro?
29 lipca 2012Grecja znajduje się na progu bankructwa. W Hiszpanii panuje rekordowe bezrobocie. Pożyczki są coraz droższe. Banki się chwieją. Kryzys eurolandu pogłębia się. Niemal każdego dnia media zalewają nas coraz nowymi, hiobowymi wieściami i prognozami. Jak się mają one do rzeczywistości? Różnie.
Nietypowy trust mózgów
Grupa siedemnastu, czołowych ponoć, europejskich ekonomistów przedłożyła analizę nt. sposobów wyjścia eurolandu z kryzysu. Wchodzą oni w skład "Rady ds. kryzysu w strefie euro". Radę powołał "Instytut Nowego Myślenia Ekonomicznego" należący do think tanku INET, finansowanego przez jednego z najbardziej znanych na świecie spekulantów walutowych George Sorosa, co może budzić niejakie wątpliwości co do obiektywizmu siedemnastu członków wspomnianej wyżej rady. Ale po kolei.
"Europa zmierza powoli w stronę katastrofy o niewyobrażalnych rozmiarach" - czytamy w analizie siedemnastu mędrców. Analiza liczy jedenaście stron i ma dwóch autorów. Jednym z nich jest prof. Hans-Joachim Voth, historyk gospodarczy i wykładowca na Uniwersytecie Pompeu Fabry (UPF) w Barcelonie.
Z uwagi na ogrom zagrożenia trzeba szukać niekonwencjonalnych metod działania - twierdzi prof. Voth. Pierwszym oryginalnym pomysłem było powołanie do grona autorów analizy ekspertów różniących się diametralnie w opiniach i metodach pracy naukowej. Drugim - danie im wolnej ręki w prezentowaniu pomysłów na wyprowadzenie euro z kryzysu. Co z tego wyszło?
Z kryzysu można jeszcze wyjść!
Jeśli wszystkim zainteresowanym uda się dojść do porozumienia, z kryzysu można jeszcze wyjść - twierdzą autorzy analizy. Niezbyt to odkrywcze, ale może właściwa sensacja kryje się w tym, wobec czego trzeba zająć kompromisowe stanowisko?
Niestety, i tu napotykamy głównie ogólniki. "Aby urtrzymać wspólną walutę europejską konieczne są ogromne wysiłki". No, to już wiemy od dawna. Bardziej ożywczo wypada inna, dobra rada komitetu siedemnastu mędrców: "Na dłuższą metę trzeby usunąć podstawowe błędy konstrukcyjne, które legły u podstaw euro przy pomocy daleko idących zmian strukturalnych".
Mają one polegać na powołaniu skutecznie działającego, europejskiego nadzoru bankowego oraz silniejszej, centralnej kontroli zadłużenia państwowego, jak również instrumentów podnoszących bezpieczeństwo lokat kapitałowych.
Zanim to jednak nastąpi, w najbardziej dotkniętych kryzysem krajach strefy euro trzeba wprowadzić przykrojone do ich indywidualnych potrzeb działania doraźne. Dotychczasowe akcje, takie jak kolejne parasole ratunkowe euro, tylko pogłębiają zamieszanie i odwlekają skuteczną terapię - twierdzi prof. Voth i jego koledzy.
Przywrócić markę? Po trzykroć nie!
Na uwagę zasługuje jedna myśl, zawarta w raporcie. "Nie wolno mylić błędów popełnionych przez poszczególne kraje strefy euro z zaniedbaniami z przeszłości, zaszłymi w skali całej UE, oraz z wadami konstrukcyjnymi samej eurowaluty". Trudno się z tym nie zgodzić, ale - jak je naprawić?
Autorzy mają na to radę. Europejski Bank Centralny - twierdzą - powiniem wykupywać na dużą skalę obligacje państwowe dotkniętych kryzysem euro krajów, a nowy fundusz pożyczkowy ESM powinien otrzymać licencję bankową, aby mógł pożyczać więcej pieniędzy. Co zaś najważniejsze - stare długi Hiszpanii i Włoch należy ze sobą częściowo powiązać tak, żeby UE mogła za nie gwarantować.
Wygląda to na próbę sprzedaży euroobligacji w nowym opakowaniu, o których rząd Niemiec nadal nie chce słyszeć. Jego rzecznik, Georg Streiter, uznał analizę siedemnastu ekspertów z "Rady ds. kryzysu w strefie euro", za "jeszcze jeden z pomysłów i opinii, których istnienie przyjęliśmy do wiadomości".
Na koniec - odpowiedź na pytanie, które nurtuje wielu Niemców. Czy powrót do marki niemieckiej nie byłby lepszym rozwiązaniem, niż ratowanie euro na siłę? Nie, twierdzą autorzy, i to z trzech powodów. Po pierwsze: "byłoby to najbardziej ryzykowne rozwiązanie". Po drugie: "przywrócenie marki w gruncie rzeczy oznaczałoby faktyczny koniec euro". Po trzecie zaś: "wywołałoby to szok na giełdach i ogromne straty w całym, światowym systemie finansowym". Nie mówiąc o tym, że "ponowne wprowadzenie marki osłabiłoby zdolność konkurencyjną gospodarki niemieckiej i zwiększyłoby bezrobocie w RFN".
Komentarz rzecznika Streitera: "Przyjęliśmy i to do wiadomości. Myślę, że główne przesłanie tej analizy, które jest ważne dla nas, brzmi: jeśli chcemy ratować euro, musimy sobie zdawać sprawę, że będzie to nas bardzo dużo kosztować, i że albo zrobimy to porządnie i do końca, albo wcale".
Michael Gessat / Andrzej Pawlak
Red. odp.: Alexandra Jarecka