Jak walczyć z fałszowaniem historii? Słuchać naukowców
18 lutego 2018Deutsche Welle: Nowa polska ustawa IPN może prowadzić do fałszowania historii?
Dariusz Stola *: Tak sformułowane zapisy mogłyby doprowadzić do ograniczenia badań historycznych najbardziej dramatycznego okresu XX wieku, badań związanych ze zbrodniami z czasów okupacji, ale nie tylko. W kolejnych zdaniach ustawa rozszerza te zapisy na „inne przestępstwa stanowiące zbrodnie przeciwko pokojowi, ludzkości lub zbrodnie wojenne”, zatem może być stosowana do wielu innych momentów historycznych i przypadków.
DW: Krytycy obawiają się, że nowe regulacje mogą uderzyć w świadków historii. Podziela Pan te obawy?
DS: Kilku czołowych polityków zapewniało, że coś takiego jest niemożliwe, ale przecież jakiś prokurator może mieć inne zdanie w tej sprawie i gdy trafi na wspomnienia czy relacje ocalonego, który mówi, że Polacy wydali mu siostrę czy matkę w ręce Niemców, to może uznać, że to jest właśnie przypadek, którego dotyczy ustawa. Nie sądzę, by taki świadek został skazany, ale jeśli przez pół roku będzie ścigany po sądach, to już to wystarczy, by tę ustawę zdyskwalifikować.
DW: Jak Pan postrzega ostre reakcje niektórych środowisk żydowskich? Nie są przesadne? Czy kryje się za nimi „antypolonizm”?
DS: Wielokrotnie spotykałem się z ludźmi, którzy mają antypolskie uprzedzenia, zwykle w połączeniu z niewielką wiedzą o historii Polski. Mają oni jakieś zgeneralizowane zdanie o Polakach, uogólniające i krzywdzące; bardzo ubolewam, że tak jest, ale wiem, że też sporo Polaków ma uprzedzenia antyniemieckie, antyukraińskie czy antyżydowskie. W komentarzach do nowej ustawy pojawiły się głosy polityków izraelskich, które przekraczały granice dobrego smaku i granice prawdy, były fałszywe. Patrzyłem na to ze smutkiem, ale dostrzegałem kolejne podobieństwo między Polską a Izraelem. Wydaje się, że w obu parlamentach są tacy posłowie, którzy o historii niewiele wiedzą, a bardzo głośno się na ten temat wypowiadają.
DW: Polska polityka historyczna zakłada koniec „pedagogiki wstydu”. Czy Polacy chcą się wybielić jako naród, przemilczając niechlubne karty historii?
DS: Narody rzadko się wypowiadają. To różni ludzie się w ich imieniu wypowiadają. Nie znam nikogo, kto by się zajmował „pedagogiką wstydu”, a znam bardzo wielu historyków Zagłady. Natomiast w ostatnich tygodniach zetknąłem się z „pedagogiką bezwstydu” czyli bezwstydnym pomniejszaniem problemu zdrajców, którzy kolaborowali z okupantem, z Trzecią Rzeszą, lub bandytów, którzy rabowali lub zabijali dla prywatnych korzyści.
DW: Ostatnio padają w Polsce coraz większe liczby, gdy mowa o Polakach pomagających Żydom podczas okupacji. Premier Morawiecki mówi, że żaden Żyd nie przetrwałby Holocaustu w okupowanej Polsce bez pomocy Polaków.
DS: Ale znamy też przypadki ocalałych, którzy bardzo dobrze się zakonspirowali, mieli fałszywe dokumenty i praktycznie przez całą wojnę nikt nie wiedział, jakie mieli pochodzenie. Dotyczyło to zwłaszcza tych, którzy byli Żydami jedynie dla niemieckich rasistów - w rozumieniu ustaw norymberskich, a w rzeczywistości byli na przykład chrześcijanami w pierwszym czy drugim pokoleniu. Więc byli także tacy Żydzi, którzy przetrwali Holocaust, nie ukrywając się na strychu lub poddaszu.
DW: Premier postuluje też, by Polska jako kraj została uhonorowana w Instytucie Yad Vashem symbolicznym drzewkiem, tak jak Sprawiedliwi wśród Narodów Świata. Co Pan o tym sądzi?
DS: Z tego co wiem, w Yad Vashem nie sadzi się drzewek całym narodom i z pewnością żaden kraj czy naród w Europie nie ma takiego drzewka. Moim zdaniem fakt, że największa grupa Sprawiedliwych wśród Narodów Świata pochodzi z Polski, mówi sam za siebie.
DW: Czy atmosfera dziś w Polsce sprzyja postawom antysemickim i ksenofobicznym?
DS: Zdecydowanie tak. W ostatnich dniach w internecie wylewa się antysemicki hejt i wygląda na to, że wiele osób, które kiedyś miały jakieś uprzedzenia, teraz ma wrażenie, że nie muszą ich ukrywać, że rzekoma obrona dobrego imienia Polski pozwala, by te antyżydowskie uprzedzenia wyrażać. Antysemityzm jest zjawiskiem występujących we wszystkich krajach europejskich. Na przykład we Francji incydentów z antysemickimi grafiti lub przypadków niszczenia cmentarzy żydowskich było więcej niż w Polsce, natomiast w Polsce w ostatnim czasie jest bardzo niepokojąca tendencja wzrostowa. Wszystko wskazuje na wyraźny wzrost opinii i aktów antysemickich. Na razie to przemoc symboliczna, słowna agresja. Wiem jednak, od np. członków Gminy Żydowskiej w Warszawie, że dochodzi też do antysemickich zachowań, zaczepek, jakby antysemici nabrali pewności siebie, jakby zdawało im się, że mają jakieś przyzwolenie z góry. Ja tego pozwolenia z góry, tj. ze sfer rządowych nie widzę, jednak słyszę skargi na niepokojącą wyrozumiałość, na przykład dla antysemickich wystąpień dziennikarzy w telewizji publicznej. W takich sytuacjach oczekiwałbym natychmiastowego stanowiska Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji i stowarzyszeń dziennikarskich.
DW: Nie potrafimy chyba w Polsce rozmawiać spokojnie o relacjach polsko-żydowskich. Czy Polacy nie przepracowali problemu swoich zachowań w stosunku do Żydów na różnych etapach historii?
DS: Przeciwnie. Polacy wykonali gigantyczną pracę na tym polu i przez lata byliśmy dla innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej wzorem. Takich dyskusji jak u nas o zbrodni w Jedwabnem nie było w innych krajach, gdzie takie dyskusje też by się przydały. W całej Polsce są tysiące ludzi dobrej woli, którzy dbają o materialne dziedzictwo żydowskie, o upamiętnianie, edukację. Ale jesteśmy społeczeństwem zróżnicowanym, obok nich mieszkają ci, którzy mają uprzedzenia antysemickie lub wręcz rasistowskie i w ostatnim czasie przestali się tego wstydzić.
rozmawiała Monika Sieradzka
*Dariusz Stola – historyk, dyrektor Muzeum Historii Żydów Polskich, profesor w Instytucie Badań Politycznych Polskiej Akademii Nauk