Jak walczyć z mową nienawiści w Europie? Nowe pomysły
18 czerwca 2021Europosłanka Magdalena Adamowicz wzięła wczoraj [17.6.21] udział w – prowadzonej zdalnie – debacie o mowie nienawiści, którą zorganizowało Przedstawicielstwo Wolnego Miasta Hanzeatyckiego Brema przy UE, Stowarzyszenie Medien-Bildung-Demokratie e.V. oraz EuropaPunktBremen. – Brema smuci się i razem z panią opłakuje zamordowanego Pawła Adamowicza, prezydenta Gdańska. Nienawiść istniała zawsze, ale internet potrafi ją tak wzmacniać, że może przyczyniać się do tragicznych przestępstw – powiedział Andreas Bovenschulte, przewodniczący bremeńskiego Senatu. Z kolei Adamowicz opowiadała, jak ludzie skrajnej prawicy zamieszczali w sieci „akty zgonu” urzędującego prezydenta Gdańska, a prokuratura – jak relacjonowała europosłanka – nie reagowała na takie podżeganie. – I wkrótce potem musiałam odebrać już prawdziwy akt zgonu męża – powiedziała Adamowicz.
Nienawiść na rękę autokratom
„Mowa nienawiści jest jak zanieczyszczone powietrze. Nie ma dla niej granic” – tak brzmiało jedno z przesłań Adamowicz podczas jej kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego, gdzie teraz zajmuje się tematem unijnego zwalczania nienawiści i powiązanej z nią dezinformacji.
– Gdy stawia się krzyżyk na karcie wyborczej pod wpływem kłamstwa oraz manipulacji, to nawet przy rzetelnym liczeniu głosów trudno to uznać za uczciwe wybory. Wykorzystują to autokraci, mówiąc, że jest wszystko w porządku, bo przecież nie ma fałszowaniu przy liczeniu – przekonywała Adamowicz. Podkreślała, że „hejt i dezinformacja potrafią zabić nie tylko pojedynczego człowieka, jak mojego męża, lecz zabijają także demokrację”. Przypomniała, że w jej europoselskim sprawozdaniu o wolności mediów, które Parlament Europejski przyjął 553 głosami przy zaledwie 54 przeciwnych, wskazała systemową nienawiść, zawłaszczanie mediów publicznych oraz sianie dezinformacji jako kluczowe zagrożenie dla demokracji, praworządności oraz dla samej Unii Europejskiej.
Podczas czwartkowej debaty uczniowie z bremeńskich szkół opowiadali o swych działaniach wymierzonych w – szerzoną głównie w internecie - mowę nienawiści m.in. wobec uchodźców. Z kolei sama Adamowicz opowiadała o złożonej z młodych ludzi grupie doradców w swym okręgu wyborczym, których prosi o wskazówki dla decydentów i polityków, jak konfrontować się z zagrożeniami z sieci. – Bardzo apeluję do młodych, by nam pomogli. W was cała nadzieja – powiedziała europosłanka, porównując rozwiązania prawne przeciw nienawiści do leku na chorobę. Można jej zapobiegać za pomocą szczepionki, którą jest edukacja i wychowanie. Również Miodrag Soric z Deutsche Welle podkreślał, że ostatecznie w starciu z mową nienawiści kluczowa jest odwaga. – Odwaga, żeby powiedzieć „stop”, żeby ponieść głos, gdy widzimy, że inni cierpią wskutek nienawiści – powiedział Soric.
Co może zrobić Unia
Adamowicz zabiega o umocowanie „wolności od nienawiści” w prawie unijnym poprzez np. umieszczenie mowy nienawiści w katalogu „przestępstw unijnych”. Traktat o UE pozwala na przyjmowanie takich dyrektyw o „normach minimalnych odnoszących się do określania przestępstw oraz kar” w pewnych dziedzinach o charakterze transgranicznym. Teraz także Komisja Europejska rozważa projekt, w którym za unijne przestępstwo – podając jego wspólną unijna definicję – uznano by mowę nienawiści ze względu na rasę, religię, narodowość, płeć, orientację seksualną. Potem taka reforma musiałaby zostać zatwierdzona przez Parlament Europejski oraz Radę UE (ministrowie krajów Unii).
Taka harmonizacja przepisów o mowie nienawiści w 27 krajach Unii ułatwiłaby sprawne wdrażanie innych – zaproponowanych już pod koniec 2020 r. – zapisów z pakietu reform rynku cyfrowego w UE, nad którymi pracują teraz europosłowie i rządy krajów Unii. Celem tego projektu Komisji Europejskiej jest jednoznaczne określenie zasad odpowiedzialności prawnej oraz egzekwowania przepisów dla internetowych graczy świadczących usługi mieszkańcom UE. System nowych unijnych regulatorów (na poziomie krajowym i ogólnounijnym), doprecyzowanie wymogów wobec przedstawicielstw prawnych gigantów internetowych na terenie UE oraz olbrzymie kary finansowe (do 10 proc. rocznych obrotów) mają sprawić, że Twitter, Facebook albo Google w swych usługach lub interakcjach z mieszkańcami UE będą przestrzegać prawa UE bez zasłania się np. amerykańskimi immunitetami.
Napięcie między wolnością słowa a usuwaniem niepożądanych treści i kont użytkowników ma być rozwiązane za sprawą prostej zasady: „Co jest legalne off-line, jest legalne także on-line. A to, co jest zakazane off-line, jest zarazem zakazane on-line”. To zbliżyłoby sytuację mediów społecznościowych do wydawców – to ustawy i sądy określają, co jest treścią niedopuszczalną (od dziecięcej pornografii poprzez język nienawiści i podżeganie do przemocy politycznej po manipulacyjne zniesławianie) w gazetach, forach internetowych, portalach, mediach społecznościowych. A władze publiczne i regulatorzy „tylko” zadbają o egzekwowanie tych zasad.
Adamowicz podkreślała podczas czwartkowej debaty, że prawo, w tym przepisy UE, nie są w stanie precyzyjnie opisać na przyszłość różnych konkretnych sytuacji także w kontekście mowy nienawiści. Stąd wielka rola sądów, trybunałów, paneli eksperckich. – Powinniśmy opracowywać katalogi dobrych praktyk z różnych krajów, które na przykładach pomogłyby w określaniu, co jeszcze nie jest, a co już jest nielegalną mową nienawiści – tłumaczyła Adamowicz.