Jak zapłacić za Holocaust?
28 września 2011"W imieniu narodu niemieckiego popełniono niewyobrażalne zbrodnie, które zobowiązują nas do moralnej i materialnej rekompensaty" - oświadczył 27 września 1951 roku w Bundestagu ówczesny kanclerz RFN Konrad Adenauer. W ten sposób zapoczątkował trudny proces przyznania odszkodowań dla Izraela i Żydów, który zakończył się podpisaniem 10 września 1952 roku w Luksemburgu układu pomiędzy RFN i Izraelem o rekompensatach z tytułu prześladowania i zagłady europejskich Żydów przez III Rzeszę.
Trudne rozmowy
"Tekst orędzia Adenauera był wcześniej przedmiotem ciągnących się tygodniami szczegółowych negocjacji pomiędzy emisariuszami państwa izraelskiego, największych organizacji żydowskich w USA oraz rządu federalnego" - wyjaśnia Hans Günter Hockerts, historyk i autor monumentalnej pracy o niemieckich odszkodowaniach dla ofiar nazistowskiego reżimu. Wykłócano się o każde słowo, nic nie mogło być dziełem przypadku. Kto zatem myśli, że Adenauer wygłosił spontaniczne przemówienie, równie udane co naładowane emocjami, ten się myli.
Rozmowy na temat odszkodować dla ofiar Holocaustu rozpoczęły się 21 marca 1952 roku na neutralnym gruncie w Wassenaar w Holandii. Obok przedstawicieli Republiki Federalnej i Izraela wzięli w nich czynny udział wysłannicy tzw. "Conference of Jewish Claims against Germany", która zrzeszała wtedy 22 duże organizacje żydowskie, reprezentujące rozsianych po całym świecie, ocalałych z zagłady Żydów z wyjątkiem tych, którzy osiedli po wojnie w Izraelu. Państwo to powołane zostało oficjalnie do życia na mocy Deklaracji Niepodległości z 14 maja 1948 roku.
Rozmowy ciągnęły się przez pół roku. W ich rezultacie 10 września 1952 roku, w sali ratusza w Luksemburgu, RFN i Izrael podpisały układ o odszkodowaniach dla żydowskich ofiar hitleryzmu. Republika Federalna zobowiązała się do wypłacenia państwu izraelskiemu trzech miliardów marek w formie dostaw towarów, rozłożonych na 12 lat. Claims Conference, czyli Konferencja Roszczeniowa, otrzymała 450 mln marek. Niezależnie od tego, w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku Republika Federalna była drugim co ważności dostawcą broni dla izraelskich sił zbrojnych.
Zapłacić za zbrodnie?
Wynegocjowane w wielkim trudzie porozumienie założyciel państwa izraelskiego, Dawid Ben Gurion, przedstawił w Knesecie do zatwierdzenia. Podczas burzliwej debaty przed gmachem izraelskiego parlamentu demonstrowali liczni przeciwnicy porozumienia z państwem, będącym prawnym następcą zbrodniczej III Rzeszy. Interweniowała policja. Z grupy około 5 tysięcy demostrantów rannych zostało około 200 osób. Obrażenia odniosło też blisko 140 policjantów.
Istotę protestu najlepiej oddaje napis na jednym z transparentów, niesionym przez grupę ocalałych z hitlerowskiemu pogromu Żydów: "Ile mają kosztować nasi zamordowani dziadkowie, rodzice, bracia, siostry i dzieci w przeliczeniu na sztukę?"
Na takie pytania nie ma odpowiedzi, a przecież jakąś odpowiedź trzeba było znaleźć. Wspomniany na wstępie historyk, Hans Günter Hockerts, wyjaśnia, że za podstawę przyszłych odszkodawań przyjęto koszty integracji w Izraelu ocalałych z Holocaustu imigrantów żydowskich.
Zwrócono również uwagę na ogromne i różnorodne potrzeby młodego państwa żydowskiego. Dlatego luksemburskie porozumienie obejmuje także takie pozycje, jak niezbędne wyposażenie dla izraelskiej marynarki handlowej, dostawy ropy naftowej i wyrobów przemysłu chemicznego i farmaceutycznego.
Osobną pozycję zajmują dostawy broni i sprzętu wojskowego. Bez nich Izrael najprawdopodobniej nie zdołałby przetrwać dwóch pierwszych wojen bliskowschodnich. W paradoksalny sposób dużą zasługę w takim ujęciu tekstu umowy o rekompensatach ma najbliższy współpracownik i doradca Adenauera, Hans Globke, który w latach III Rzeszy był autorem komentarza i wykładni do rasowych Ustaw Norymberskich, uchwalonych przez Reichstag 15 września 1935 roku.
Po co to porozumienie?
Czy wypłacenie odszkodowań żydowskim ofiarom zbrodni hitlerowskich było posunięciem słusznym? Pominąwszy moralną stronę umowy o rekompensatach, będącą do dziś przedmiotem sporów i polemik, na uwagę zasługują względy racjonalne po obu stronach: izraelskiej oraz niemieckiej.
Izraelski historyk i publicysta Tom Segev podkreśla, że już wtedy, we wczesnych latach 50-tych, po stronie izraelskiej rozumowano w kategoriach Realpolitik, to jest: oceny obecnego i przyszłego układu sił oraz narodowych interesów. W oczach izraelskich przywódców młoda Republika Federalna Niemiec była wschodzącą potęgą gospodarczą i militarną i atrakcyjnym partnerem na arenie międzynarodowej.
Właściwi "ojcowie" umowy rekompensacyjnej, David Ben Gurion i Konrad Adenauer, rozumowali w podobny sposób. Uregulowanie sprawy odszkodowań dla ofiar Holocaustu leżało w ich obustronnym interesie. Dla Niemiec było ono warunkiem uznania na arenie międzynarodowej i dobrych stosunków z USA. Dla Izraela natomiast niemieckie dostawy towarów, uzbrojenia i rekompensty pieniężne były ważną przesłanką przyspieszoego wzrostu gospodarczego.
Przeciwnicy porozumienia rozumowali odmiennie. W Izraelu popularne, o ile to właściwe słowo, było przekonanie, że zbrodnia nie ma ceny i pieniędzmi nie można wynagrodzić doznanych krzywd. W RFN zaś argumentowano w typowych dla niemieckiego sposobu myślenia kategoriach formalno-prawnych: Izrael nie prawa do odszkodowań, bo podczas wojny, kiedy popełniono zbrodnie na Żydach, to państwo jeszcze nie istniało. Według ówczesnych sondaży w chwili podpisania porozumienia w roku 1952 aż dwie trzecie społeczeństwa zachodnich Niemiec się na nie nie zgadzało.
W roku 1952 budżet RFN wynosił około 23 miliardów marek. Kraje zachodnie oceniały koszty uzbrojenia Niemiec podczas Zimnej Wojny na 13 miliardów marek. Niezależnie od tego rząd RFN zobowiązał się do spłaty zadłużenia Niemiec z okresu przed drugą wojną światową i po niej w wysokości 14,5 mld marek.
Pozostaje sprawa odszkodowań wypłacanych indywidualnie Żydom, którzy udowodnili, że mają do nich prawo. Wyniosły one w sumie około 83 miliardów marek.
Michael Marek / Andrzej Pawlak
red. odp. Bartosz Dudek