1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Jaskiniowy islam i obłęd "Islamskiego Państwa" [KOMENTARZ]

Alexander Kudascheff8 września 2014

Siepacze "Islamskiego Państwa" nadal mordują. Walka przeciwko terrorystom musi być konsekwentnie kontynuowana, ale pod wieloma względami to obosieczna broń.

https://p.dw.com/p/1D8uJ
Bildergalerie Irak Regionalkonflikt ISIS Kämpfer Januar 2014
Zdjęcie: picture-alliance/AP Photo

"Islamskie Państwo" (IS) musi zostać nie tylko osłabione, ale i zniszczone. I to nie tylko militarnie, ale i politycznie, poprzez odebranie dzihadyzmowi jego atrakcyjności i osuszenie bagna jego sympatyków. Ale najpierw trzeba zwalczyć oddziały terrorystów z IS. I jak zawsze, wszystkie spojrzenia kierowane są na USA i na Zachód. NATO rzeczywiście utworzyło koalicję dziesięciu państw, które chcą zwalczać IS. Są wśród nich Niemcy, które najpierw chcą politycznie oflankowywać to, co ewentualnie trzeba będzie zrealizować na drodze militarnej.

Polityczny koszmar

Przy czym wszyscy zdają sobie z tego sprawę, że wojna przeciwko "Islamskiemu Państwu" w Iraku i w Syrii nie może zostać wygrana jedynie przez Zachód, lecz wspólnie z innymi partnerami. Samodzielne działanie USA nawet w przymierzu z Wielką Brytanią byłoby natychmiast propagandowo okrzyczane jako "wyprawa krzyżowa". Potrzebni są więc sprzymierzeńcy w regionie - w pierwszym rzędzie sam Irak i jego niezbyt szanowany szyicki rząd. Jednak iracka armia jest zdemoralizowana i słaba. Do tego rząd centralny w Bagdadzie ma wielu przeciwników, w tym plemiona sunnickie i działające w podziemiu resztki partii Baas Saddama Husseina. Bagdad musiałby więc prowadzić wojnę na dwa fronty, do czego nie jest zdolny.

Kolejny potencjalny partner w walce z oddziałami IS znajduje się paradoksalnie w Damaszku. To syryjski prezydent Baszar al Asad, który zwalczany był dotychczas przez Zachód. Współpraca z dyktatorem byłaby zgubna i jest właściwie nie do pomyślenia. Ale bez Asada nie da się zwyciężyć "Islamskiego Państwa". To jest polityczny koszmar - w końcu Zachód od dawna stawia na upadek Asada. Z drugiej strony to chyba nieunikniona "realpolitik".

Mniejsze zło

Do tego dochodzą Kurdowie, którzy teraz zaopatrywani są w broń z Zachodu. Ale, można się tego domyślać, że jeśli zwyciężą, wtedy pragnienie utworzenia kurdyjskiego państwa, którego tak naprawdę nikt nie chce, sięgnie zenitu. I w końcu Iran, który jeszcze się powstrzymuje. ale który zaatakuje, jeśli irakijscy żołnierze będą bliscy klęski, albo jeśli szyickie sanktuaria, jak Karbala, zostałyby zbeszczeszczone. A co z państwami arabskimi? Egipt, Jordania, Arabia Saudyjska - dla nich to niewyobrażalne, by nagle walczyć u boku Asada, albo irackich szyitów, więc powstrzymują się. Może też dlatego, by nie dostarczać powodów do ataku dla wrogów w swoich własnych krajach.

Alexander Kudascheff DW Chefredakteur Kommentar Bild
Autor komentarza Alexander Kudascheff jest redaktorem naczelnym DWZdjęcie: DW/M. Müller

Silna koalicja przeciwko IS

Pomimo to - "Państwu Islamskiemu" może przeciwstawić się tylko wielka koalicja, także by zademonstrować, że wszyscy są przeciwko fundamentalistycznemu obłędowi "kalifa" Abu Bakra al Bagdadi'ego. I że nikt nie chce tyranii jaskiniowego, anachronicznego islamu. A także, że wojna przeciwko dżhadyzmowi jest wojną sprawiedliwą. I że wszyscy chcą, by Bliski i Środkowy Wschód stały się regionem religijnej symbiozy, w ramach której muzułmanie, chrześcijanie, jazydzi i inne denominacje religijne żyć będą w pokoju. W przeciwnym razie w obłędzie islamskiego państwa bożego zginie ponad 1200-letnia kultura.

Alexander Kudascheff

tł. Bartosz Dudek