Masakra w Gardelegen. Historia Zbigniewa Walca
15 września 2020W miejscu, gdzie 13 kwietnia 1945 r. doszło do okrutnej zbrodni, prezydent RFN Frank-Walter Steinmeier otworzy dziś (15.09.20) ośrodek dokumentacji wraz z wystawą informującą o okolicznościach masakry oraz sposobach upamiętnienia ofiar w czasach powojennych.
Na początku kwietnia 1945 r., w związku ze zbliżaniem się wojsk amerykańskich, dowództwo SS nakazało ewakuację więźniów z kilku podobozów należących do KL Mittelbau-Dora w Górach Harzu do miejsc położonych w większej odległości od linii frontu. Około trzech tysięcy osób transportowanych koleją, z powodu zniszczenia torów, utknęło w okolicach Gardelegen na północ od Magdeburga.
W nocy z 13 na 14 kwietnia wspomagani przez żołnierzy Wehrmachtu, Volkssturm i Hitlerjugend esesmani zagnali ponad tysiąc więźniów do murowanej stodoły na terenie pobliskiego majątku Isenschnibbe. Po zabarykadowaniu drzwi od zewnątrz, Niemcy podpalili budynek i obrzucili go granatami. Ratujących się z pożaru ucieczką zabijano z broni palnej.
Następnego dnia do Gardelegen wkroczyły jednostki USA. Amerykanie zapobiegli zatuszowaniu zbrodni przez sprawców. Podczas ekshumacji, do której zmuszono mieszkańców miasta, wydobyto zwłoki 1016 osób. Tylko 305 zamordowanych udało się zidentyfikować. Byli wśród nich Rosjanie, Francuzi, Włosi, ale największą grupę stanowili Polacy.
Na miejscu zbrodni Amerykanie zbudowali cmentarz wojenny. Przed wycofaniem się z Gardelegen, które znalazło się w sowieckiej strefie okupacyjnej, amerykańskie władze wojskowe zobowiązały lokalną społeczność do opieki nad grobami. Nekropolia, wykorzystywana w czasach NRD do „antyimperialistycznej propagandy”, przetrwała do dziś. W jednym z grobów, oznaczonym jako P 41672, pochowany jest 24-letni Polak Zbigniew Walc. Niemieckiej publicystce Simone Trieder udało się odtworzyć jego losy.
Trieder na tropach Walca
Mieszkająca w Halle Trieder od lat bada losy polskich ofiar niemieckich zbrodni. W 2014 r. wraz z historykiem Larsem Skowronskim opublikowała książkę „Cela nr 18. Historia odwagi i przyjaźni”. Publikacja poświęcona jest młodym Polkom aresztowanym w czasie okupacji za współpracę z wywiadem AK i oczekującym na proces w więzieniu Alt-Moabit w Berlinie.
Trieder koncentruje się na Krystynie Wituskiej oraz jej kilku koleżankach, z którymi spędziła w latach 1942/1943 kilkanaście miesięcy w jednej celi. 24-letnia kobieta skazana została przez Trybunał Wojenny Rzeszy na śmierć za szpiegostwo. Wyrok wykonano za pomocą gilotyny 26 czerwca 1944 r. w więzieniu w Halle.
To właśnie dzięki Wituskiej, Trieder wpadła na ślad Walca. Z jej listów, które odnalazła w polskich archiwach wynika, że Zbyszek Walc był jej narzeczonym. Jak na ironię losu, właśnie przez niego wpadła w ręce Gestapo.
W opublikowanej w zeszłym roku książce „Nik i Tina. Niebezpieczne listy 1938-1944” Trieder opisała dramatyczną historię miłości dwojga młodych ludzi, którzy poznali się przypadkowo w 1936 roku, a już dwa lata później musieli się rozstać, jak się okazało, na zawsze.
Niespełniona miłość
Nik (Zbyszek) otrzymał powołanie do wojska do jednostki na Wołyniu, Tina (Krystyna) wyjechała do Szwajcarii na leczenie płuc. Co dwa, trzy dni pisali do siebie listy, z których tylko część zachowała się. Zobaczyli się ponownie tylko raz i to z daleka – w 1942 r. po aresztowaniu na korytarzu w komendzie policji w Berlinie przy Alexander Platz.
Jak pisze Trieder, we wrześniu 1939 r. Walc dostał się do niemieckiej niewoli. Po zwolnieniu z obozu pracował jako robotnik przymusowy w zakładzie ogrodniczym w Neubrandenburgu. Po nawiązaniu kontaktu z polskim wywiadem, zobowiązał się do informowania o liczbie i nastrojach wśród polskich robotników przymusowych.
20 czerwca 1942 roku został aresztowany przez Gestapo. Podczas rewizji znaleziono u niego list od Wituskiej z informacją, że też pracuje dla wywiadu AK. W kilka dni później Gestapo aresztowało Krystynę i jej dwie koleżanki. Atrakcyjne dziewczyny podrywały w warszawskich kawiarniach niemieckich oficerów i wyciągały od nich informacje o znaczeniu militarnym.
Walc otrzymał stosunkowo łagodny wyrok – za niepowiadomienie policji o działalności narzeczonej sąd skazał go na rok pobytu w obozie karnym. Po odbyciu kary, trafił do obozu koncentracyjnego Buchenwald. Działalność Wituskiej Trybunał zakwalifikował jako szpiegostwo i przygotowywanie do zdrady stanu. W tym przypadku obowiązywał najwyższy wymiar kary.
Najpierw człowiek, potem Polka
Bogdan Cywiński w książce „Rodowody niepokornych”, która weszła do kanonu polskich lektur, pisze o Wituskiej jako przykładzie postawy godnej naśladowania. Cywiński cytuje fragment jej listu do przyjaciółki z Warszawy, napisanego w celi w oczekiwaniu na śmierć. „Ale nie stałam się tutaj nacjonalistką, wprost przeciwnie – daleko posunięty nacjonalizm uważam za pewnego rodzaju ograniczenie i zawsze najpierw czuję się człowiekiem, a potem Polką. I wolę sobie w dzień stracenia powiedzieć, że umieram za wolność i sprawiedliwość, niż że umieram za Polskę”.
Czy na jej postawę miała wpływ strażniczka z więzienia w Alt-Moabit Hedwig Grimpe i jej 16-letnia córka Helga? Z książki Trieder wynika, że strażniczka podtrzymywała więźniarki na duchu, przemycała do celi jedzenie, lekarstwa i papierosy, a co najważniejsze, przenosiła grypsy. Krystyna i jej koleżanki nazywały w listach Grimpe „słoneczkiem”.
Dobry klawisz?
Obie Niemki zachowały wszystkie pisane do nich przez Polki listy. Po wojnie kolekcja po wielu perypetiach trafiła do Polski. Obecnie znajduje się w zbiorach IPN. Przez wiele lat mieszkająca w Berlinie Zachodnim Helga utrzymywała kontakty ze swoimi dawnymi „podopiecznymi”.
„Dobry wierny przyjacielu, myśl o Tobie pomaga mi przeżyć trudne chwile” – pisze Wituska dwa miesiące przed śmiercią w liście do Zbyszka zaadresowanym do jego matki. „Twoja miłość jest dla mnie oparciem mocnym jak skała” – dodaje. Nie wiadomo, czy Walc dowiedział się o śmierci narzeczonej.
Godnie umrzeć
Krystyna Wituska ginie na gilotynie wieczorem 26 czerwca 1944 r. w więzieniu w Halle. Adolf Hitler odrzucił jej wniosek o ułaskawienie. „Jestem zupełnie spokojna, wierzcie mi, że zostanę spokojna do ostatniej chwili. Mój ostatni obowiązek względem Polski i Was – to umrzeć dzielnie” – napisała w liście pożegnalnym.
Dzięki staraniom Trieder i Skowronskiego, od 2014 r. na cmentarzu Gertraudenfriedhof w Halle, w miejscu anonimowego pochówku Wituskiej i innych ofiar III Rzeszy, znajduje się kolumna z pamiątkową tablicą.
Publicystka ma też plany związane z grobem Walca. „Dzięki znalezieniu w jego listach numeru więziennego mogłam zidentyfikować jego grób na cmentarzu wojskowym w Gardelegen. Mimo to, do tej pory nie ma tabliczki z jego nazwiskiem. Amerykanie zabronili dokonywania jakichkolwiek zmian w wyglądzie cmentarza” – tłumaczy. „Ostatnio coraz częściej pojawiają się tabliczki z nazwiskami. Ja też mam taki zamiar” – dodaje dziennikarka.