Jego śmierć poruszyła niebo i ziemię
29 kwietnia 2011Nie wszyscy duchowni mogą być prywatnymi sekretarzami aż dwóch papieży. Mieczysław Mokrzycki (50), od 2007 r. łaciński arcybiskup lwowski, służył w latach 1978-2005 Janowi Pawłowi II, a następnie nowo wybranemu papieżowi Benedyktowi XVI.
KNA: Nie muszę pytać Ekscelencji, gdzie zamierza spędzić 1 maja…
M.M.: Oczywiście, kiedy w styczniu ogłoszono decyzję o beatyfikacji 1 maja, natychmiast zarezerwowałem pokój w jednym z rzymskich hoteli.
KNA: Czy zmienił się stosunek Ekscelencji do Jana Pawła II z powodu jego „awansu”?
M.M.: To żaden awans w skali globalnej. Poprzez beatyfikację Kościół stawia go za przykład świadka wiary i świętości. W rzeczywistości już za jego życia mogliśmy w pewien sposób dostrzec w nim świętość. Ojciec Święty był dla wszystkich działających w jego bezpośredniej bliskości kimś więcej niż przełożonym. Był ojcem, którego wysoko ceniliśmy i kochaliśmy z całego serca.
Beatyfikacja nie zmieni mojego stosunku do niego; oczywiście, jeszcze bardziej utwierdzi mnie w przekonaniu do jego Osoby. Papież Jan Paweł II miał zawsze na swoim klęczniku w prywatnej kaplicy segregator, w którym znajdowały się zbierane przez wszystkie lata liczne prośby o jego wstawiennictwo. Teraz, kiedy będziemy go czcić jako błogosławionego, możemy mu powierzyć na nowo wstawiennictwo u Boga.
KNA: Co przekaże potomności polski papież na płaszczyźnie politycznej?
M.M.: Historyczny wyrok o czyichś osiągnięciach życiowych wydają z reguły następujące po sobie generacje. Papież Jan Paweł II miał duży wpływ na upadek komunizmu i zjednoczenie Europy podzielonej na dwa wrogie sobie bloki. Mawiał, że Europa musi oddychać swoimi dwoma płucami: zachodnim i wschodnim. W ten sposób dał Europejczykom do zrozumienia, że za ówczesną żelazną kurtyną również żyli ludzie, kultywowano kulturę europejską i kształtowano europejską świadomość. Podkreślał, że jak najszybciej należy zamknąć sztucznie wytyczone granice między Europą Wschodnią a Zachodnią.
KNA: Jaką taktyką kierował się polski papież?
M.M.: Papież znal komunistyczne represje od środka. Nieobca mu była taktyka działania komunistów. Wobec tego nie szukał konfrontacji z komunistycznymi przywódcami, lecz zawsze liczył na dialog z nimi. Rozsądnie, przyjaźnie, ale konsekwentnie domagał się wolności wiary i respektowania praw człowieka. Jednocześnie był przekonany, że „ten system” upadnie wcześniej czy później, ponieważ był nieefektywny zarówno pod względem prawnym, jak i ekonomicznym.
Do historii przeszły wypowiedziane przez niego słowa podczas obejmowania urzędu papieskiego w 1978 roku: „Nie bójcie się, otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi i Jego zbawczej władzy! Otwórzcie granice państw, systemów ekonomicznych i politycznych, szerokie dziedziny kultury, cywilizacji, rozwoju! Nie bójcie się!”. Duchowe przesłanie tych słów było mniej ignorowane, gdy po raz pierwszy zostały wyemitowane przez telewizję publiczną daleko poza granice: aż na Białoruś i Litwę. Papież dołączył również do nich pozdrowienia w języku polskim, rosyjskim i litewskim. Być może tych zdań nie docenia się na Zachodzie, lecz w Europie Wschodniej odgrywają ważną rolę.
KNA: Ekscelencja był jedną z nielicznych osób, które cały czas towarzyszyły papieżowi przed jego śmiercią w kwietniu 2005 roku. Co się w tych godzinach wydarzyło?
M.M.: Jan Paweł II był już od dłuższego czasu wyczerpany tak, że ludzie mogli się spokojnie przygotować na jego śmierć. W czwartek 31 marca 2005 r. przeżył wstrząs septyczny, zatrucie całego organizmu. Po tym dla wszystkich było jasne, że nie ma nadziei na jego wyzdrowienie. Lekarze zapewniali, że można otoczyć papieża opieką lekarską również w jego domu. Dlatego zrezygnowaliśmy z ponownego umieszczenia Ojca Świętego w szpitalu. Ostatnie godziny życia powinien spędzić u siebie. Kilka godzin przed śmiercią Jan Paweł II był obecny z nami duchem, spokojny i odprężony. Można było dostrzec, że wyruszył na spotkanie z Panem dzięki swojej ogromnej, wewnętrznej wolności.
KNA: Jaki był nastrój w pokoju chorego?
M.M.: Szczególny. Papież do końca zachował pełną świadomość, słuchał mszy, czytań i medytacji. Wiele osób go odwiedziło: kardynałowie, biskupi i przyjaciele, którzy chcieli go zobaczyć raz jeszcze i prosić o jego błogosławieństwo. To było także jego życzenie. Był całkiem spokojny i świadomy swego stanu zdrowia, odpowiadał za pomocą gestów. Wszyscy, którzy go odwiedzili, byli poruszeni jego duchową obecnością.
W sobotę po południu (2 kwietnia 2005 r.) stopniowo zaczął tracić świadomość. Uczestniczył jeszcze w wieczornej mszy przed Niedzielą Miłosierdzia Bożego, po której zasnął spokojnie. Klęczeliśmy wokół papieża leżącego w półmroku. Towarzyszyliśmy mu naszą obecnością i modlitwą aż do „progu nadziei”, który wtedy przekraczał.
KNA: Zanim Ekscelencja objął arcybiskupstwo lwowskie, był również dwa lata prywatnym sekretarzem papieża Benedykta XVI. Czy będzie okazja do spotkania z papieżem w 2012 roku?
M.M.: To jest dobre pytanie. Wszyscy cieszymy się na pielgrzymkę Benedykta XVI do swej ojczyzny. Mamy także nadzieje, że będziemy go mogli również przywitać w przyszłym roku na Ukrainie.
KNA: Taka podróż byłaby ważnym krokiem ku wspólnocie ekumenicznej.
M.M.: Z pewnością. Od wizyty Ojca Świętego w 2001 roku we Lwowie minęłoby 11 lat. Pielgrzymka Benedykta XVI byłaby dla wszystkich chrześcijan na Ukrainie wspaniałym zaproszeniem do modlitwy i dialogu.
KNA / Monika Skarżyńska
Red. odp.: Iwona D. Metzner