"Jesteśmy świadkami jak osadza się kurz historycznych bitew"
22 lutego 2011DW: Jaką rolę odegrała w Pańskim życiu Polska?
Warszawa była pierwszą stacją w mojej dyplomatycznej karierze. Wraz z rodziną w latach 1986-1989 byliśmy w jeszcze socjalistycznej Polsce. Wszyscy pokochaliśmy ten kraj. Żyliśmy skromnie, choć mam świadomość, że Polakom żyło się jeszcze trudniej. Ale urzekli nas Polacy - ich niewiarygodna wola wolności i politycznego współdecydowania. W ciągu dnia walczyli z przeciwnościami dnia codziennego, a wieczorami organizowali rewolucję, i to pokojową! I zarazili nią całą Europę. Nie powinniśmy o tym w Niemczech zapominać.
DW: Osobiście angażował się Pan w organizowanie wsparcia ówczesnym opozycjonistom. Na czym konkretnie polegała ta pomoc?
Dyplomata jest zobligowany do powściągliwości i nieingerencji. Jednak nie ukrywałem, że sympatyzowałem z opozycją. W ambasadzie byłem odpowiedzialny za kontakty z podziemiem, dysydentami i Kościołem. Z jednej strony miałem relacjonować o sytuacji w Polsce, z drugiej - próbowałem wyjaśniać mojemu rządowi i zachodnim politykom, dlaczego ważne jest wsparcie opozycji w Polsce. Pomagałem na różne sposoby krewnym dysydentów.
DW: Jest Pan skromny, ale wiem, że wykładał Pan pieniądze z własnej kieszeni, by nieść pomoc opozycjonistom. To było przed 25 laty. Był Pan wówczas młodym dyplomatą. Jak dziś postrzega Pan Polskę?
To inny, nowoczesny kraj, a zarazem ten sam stary, dobry kraj. Prawie żaden inny kraj w Europie nie może się pochwalić podobną historią sukcesu transformacji politycznej i gospodarczej. Oczywiście także ze wsparciem Niemiec i UE. Ale nie każdy potrafi wykorzystać pomoc zewnętrzną do wewnętrznej konsolidacji tak dobrze, jak zrobiła to Polska. Dziś to kraj inny niż z moich wspomnień - kolorowy, pełen dynamiki i światła. Jak mawia mój 18-letni syn: „Warszawa jest cool!”, jest nowoczesna. Wcześniej była szara, a jej mieszkańcy żyli z poczuciem osaczenia. Ale to także ten stary dobry kraj, z tymi samymi dobrymi ludźmi, serdecznymi dla siebie, emanującymi staroeuropejską uprzejmością i zainteresowanymi Niemcami. W Polakach cenię także ich dar autoironii.
Kooperacja na płaszczyźnie społeczeństwa obywatelskiego
DW: Przed 25-laty panowała swego rodzaju epoka kamienna w polsko-niemieckich stosunkach. W tym roku świętujemy jubileusz traktatu o dobrym sąsiedztwie. Dobra okazja na bilans!
Punktem wyjścia wtedy była zimna wojna: podzielona Europa i brak podstaw do ostatecznego rozwiązania wielu ciągle otwartych kwestii. Wiele istotnych kwestii polsko-niemieckich ciągle było nieuregulowanych z formalnoprawnego punktu widzenia. Ale istotniejszy jest wymiar relacji między państwami i narodami. I właśnie rozwój wydarzeń w stosunkach między naszymi narodami, ów dialog, umożliwił wyjaśnienie wielu spraw. Teraz obie strony mają szacunek i zrozumienie dla cierpień drugiej strony. Oczywista jest też świadomość, że nie można mieszać związków przyczynowo-skutkowych. Nie można kwestionować prawdy o tym, kto rozpętał II wojnę światową i jak zaczęły się cierpienia Polaków. To na zawsze pozostanie w pamięci. Ale także Polacy wiedzą i akceptują, że na skutek wojny także Niemcy niewiarygodnie ucierpieli, tracąc nie tylko ojczyznę. Świadomość cierpienia jest najlepszym lekarstwem na rekonwalescencję. W tym duchu scementowano traktat o dobrym sąsiedztwie, ważny też jako model współżycia państw w Europie. Model, bo traktat był czymś więcej niż tylko stworzeniem dyplomatycznie poprawnej płaszczyzny normalizacji stosunków; wskazał konkretne kierunki współpracy i był zobowiązaniem, że Niemcy wesprą Polskę w jej staraniach o członkowstwo w UE i NATO, a także na ścieżce rozwoju gospodarczego. Współpracować chcemy również w zakresie ochrony środowiska i kultury - i nie tylko na poziomie międzyrządowym, lecz zwłaszcza ogólnoludzkim, na poziomie organizacji społecznych. Kooperacja na płaszczyźnie społeczeństwa obywatelskiego okazała się w minionych 20 latach historią sukcesu. Dlatego bilans jest pozytywny.
Jesteśmy parterami w ważnych sojuszach, w NATO i UE.W przyszłości powinniśmy intensywniej współpracować zwłaszcza nad pogłębieniem jedności Europy. Dziś jesteśmy świadkami jak cichnie burza i osadza się kurz historycznych bitew. Dostrzegamy, że w wielu kwestiach myślimy podobnie i mamy podobne interesy. Dlatego przez wspólne inicjatywy powinniśmy dawać impulsy do pogłębienia integracji europejskiej.
Zadania do odrobienia
DW: Pojednanie i postęp w stosunkach polsko-niemieckich jest faktem. A w jakich dziedzinach dostrzega Pan jeszcze deficyty?
Mówienie o deficytach nie zaprowadzi nas daleko. Można natomiast dyskutować o tym, co warto zainicjować, a co rozbudować. Szansę na pogłębienie współpracy widzę zwłaszcza w regionach przygranicznych. Między NRD a PRL istniała wprawdzie formalna współpraca, ale w rzeczywistości kraje te przez 40 lat były odwrócone do siebie tyłem. Dopiero pojednanie sprzed dwudziestu lat sprawiło, że ludzie zaczęli prawdziwie współpracować. Na przykład w ramach obrony przeciwpowodziowej. Ulepszenia przydałyby się w infrastrukturze drogowej. Dziś podróż z Berlina do Szczecina czy Wrocławia trwa dłużej niż przed II wojną światową! Pogłębić współpracę można by również w zakresie inicjatyw społecznych, np. w ramach Polsko-Niemieckiej Współpracy Młodzieży, która to organizacja umożliwiła jak dotąd spotkania dla setek tysięcy młodych ludzi z obu naszych krajów.
DW: W przeszłości różnie bywało ze współpracą polsko-niemiecką. Jakie są jej perspektywy?
Państwa o różnej historii i wspólnej historii, z różną tożsamością, oczywiście mają też różne interesy. RFN jest członkiem założycielskim Wspólnot Europejskich, więc za nią długa droga, w której udało się zbudować nowoczesne i uprzemysłowione państwo dobrobytu. Polska nadrabia straty rozwojowe imponująco szybko. Istnieją różnice interesów, jak kształtować te drogi rozwoju i jaki powinien być w tym udział Europy. W tych warunkach najlepsze jest dla nas, by neutralizować różnice dzięki pojednaniu i dobrej współpracy w zintegrowanej Europie. W Europie, w której wiemy, że tylko wspólnie możemy wypracować postęp i pracować na korzyść nas wszystkich. Nie możemy przejmować się kamieniami, które czasem nas uwierają nas w stopy. Musimy wytrzepać buty, założyć jeszcze raz i iść wspólnie do przodu. Myślę, że polsko-niemieckie relacje jeszcze bardziej się pogłębią i rozwiną do bardzo dobrego sąsiedztwa.
Dziękuję za rozmowę!
rozmawiał Bartosz Dudek
* Rüdiger Freiherr von Fritsch (ur. 1953), w dyplomacji od 1984 r., był w l. 1986-1989 referentem ds. politycznych w ambasadzie RFN w Warszawie. W l. 1999-2004 szef sztabu planowania prezydenta RFN, w . 2004-2007 zastępca szefa Federalnej Agencji Wywiadu RFN. Od 2007 ponownie w MSZ, od lipca 2010 ambasador RFN w Polsce. Rüdiger von Fritsch jest autorem książki "Die Sache mit Tom - eine Flucht in Deutschland" ("Sprawa Toma - ucieczka do Niemiec"), w której opisuje perypetie obywatela NRD uciekającego do RFN. Jest żonaty i ma pięcioro dzieci.
red. odp.: Magdalena Szaniawska-Schwabe