Jina Mahsa Amini. Twarz protestów w Iranie
6 grudnia 2022„Nie mieliśmy pojęcia, że nadejdzie dzień, gdy nasza matka będzie zasypiać, płacząc na twoim łóżku, nasz ojciec zaszyje się w kącie, aby ukryć przed nami swe łzy, a ja nie będę w stanie otworzyć schowka w samochodzie, by nie patrzeć na twoją chustę, która tam została… Mam jedno jedyne życzenie, żeby przytulić cię jeszcze raz…” – napisał 11 października na Instagramie Ashkan Amini, brat Jiny Mahsy.
Jest wtorek, koniec października – 39 dni po jej śmierci – gdy jej kuzyn Diako Aili, w norweskiej wiosce niedaleko Bergen, siada na sofie i otwiera czarno oprawiony album z fotografiami wetkniętymi za przezroczystą folię. Wskazuje na jedną z nich. – Tutaj – mówi – to ona. Jina.
Mała dziewczynka w kwiecistych spodniach, czarne włosy opadają gęsto i lśniąco na kark. Wyciąga drugie zdjęcie. Jina siedzi boso na dywanie w rodzinnym domu w Saghes, drobna, długie rzęsy, biały T-shirt z napisem „Flower” z małych kryształków. Patrzy przez ramię, prosto w aparat.
Kurdyjska tożsamość
– Mahsa – mówi Diako Aili – nikt nigdy jej tak nie nazywał. Ani rodzina, ani przyjaciele, ani ona sama. Musiała otrzymać perskie imię ze względu na dokumenty, kurdyjskie imiona często nie są tutaj akceptowane. Ale mieszkała w Saghes, kurdyjskim mieście na zachodzie Iranu, liczącym 140 tys. mieszkańców, niedaleko granicy z Irakiem.
W domu rozmawiała po kurdyjsku, wszyscy tutaj nazywali ją jej prawdziwym imieniem – Jina. Ta, która kochała śpiewać, tańczyć i podróżować. Jina. Która 13 września została aresztowana przez irańską Policję Moralności i przewieziona na komisariat, gdzie chwilę później zasłabła. Dwa i pół dnia leżała w śpiączce, z urazami głowy, i była wentylowana przez rurkę tracheostomijną.
Jej krewnym trudno jest rozmawiać z dziennikarzami. Telefony są na podsłuchu, a w krótce po śmierci Amini pojawiły się pierwsze groźby. W ich rozmowach ze „Spieglem” i DW wyczuwa się dużą dozę ostrożności.
Marzenia i plany
Przed sklepem Jiny Amini w Saghes wisi teraz duża srebrna kłódka. Podczas gdy gdzieś indziej dalej toczy się życie, ludzie kupują torebki, komórki i biżuterię, w butiku Jiny nie świeci się światło.
Chciała, by ojciec, emerytowany urzędnik firmy ubezpieczeniowej, otworzył dla niej ten sklep. – Czekała na miejsce na uczelni i szukała zajęcia – mówi przez telefon. Kilka miesięcy przed jej śmiercią, latem tego roku, spełnił jej marzenie. „Best Boutique”, tak go nazwała.
Według jej krewnych z Norwegii albo ojciec, albo jej brat odwiózł ją rano do sklepu i odebrał po pracy wieczorem. Jina Amini w wieku 22 lat jeszcze mieszkała z rodzicami w ich okazałym domu, który znajduje się w Shahrak Daneshgah, dzielnicy Saghes, zamieszkanej przez klasę średnią. Mimo że już od dawna miała prawo jazdy i mogła sama jeździć do pracy, jako młoda i niezamężna kobieta prawdopodobnie nie brała tej opcji pod uwagę.
Ostrożność i strach
Aliya Aili, ciotka Jiny Amini, wybrała się latem 2022 do Saghes. Opowiada, jak Jina wielokrotnie zwracała jej uwagę, że powinna się zakrywać, pokazywała, jak nosić hidżab. – Są bardzo surowi – mówiła. Wyczuwało się wyraźny strach przed Policją Moralności.
Aili dobiega czterdziestki. Wyjechała z Iranu w latach 90., mając 18 lat. Jej dzieci urodziły się w Norwegii. Gdyby jej siostra, matka Jiny, pojechała wtedy razem z nią, czy Jina mogłaby żyć?
Czasami – mówią Diako Aili i jego matka – czuliśmy się winni z powodu tych wszystkich swobód, które dla nas są oczywiste. – Moja młodsza siostra jest w tym samym wieku co Jina – dodaje Diako. Urodziły się w odstępie zaledwie kilku tygodni, jedna w zachodniej demokracji, druga w islamistycznym reżimie. – Moja siostra może mówić, co chce, nosić, co chce, być tym, kim chce.
Jinę obowiązywały inne reguły: włosy i szyja zakryte chustą, kobiece kształty ukryte pod płaszczem, ani kawałek skóry od nadgarstków po kostki nie powinien być widoczny.
Zdrowa, spokojna dziewczyna
Jina urodziła się 21 września 1999 roku i od tego czasu nie było dnia, by się nie widzieli bądź przynajmniej nie rozmawiali, jak opowiada jej dziadek Rahman Aili. Gdy była niemowlęciem, nazwał ją „Shne”, „łagodny wiatr”, i zawsze tak się do niej zwracał, nawet gdy była dorosła. Była spokojną i opanowaną dziewczyną.
Gdy chodziła do szkoły podstawowej, wykryto u niej łagodnego guza mózgu, którego udało się usunąć. Od tego czasu nigdy nie było żadnych problemów z jej zdrowiem. Rahman Aili wyraźnie to podkreśla, ponieważ według oficjalnych ekspertyz to nie brutalność policji spowodowała jej śmierć, lecz operacja z dzieciństwa.
Dzień śmierci
Ostatnia podróż Jiny miała dotyczyć jej przyszłości. Razem z rodziną wybrała się do Urmii, miasta w północno-zachodnim Iranie, aby immatrykulować się na tamtejszym uniwersytecie, na który została przyjęta, by studiować biologię.
– Po południu 13 września, gdy aresztowano Jinę Amini, młodzi spacerowali po mieście – opowiada wujek Jiny. Jina, jej brat Ashkan Amini i dwie kuzynki. Między godziną 18:00 a 18:30 wysiedli na stacji metra Haghani. Tam Jina i jej kuzynki zostały aresztowane przez Gasht-e Ershad (Patrol Przywódczy), rzekomo z powodu „nieislamskiego ubrania”. Ale ostatecznie zabrali tylko Jinę.
Jedna z kuzynek, której nie zabrano, później opowiedziała swojej ciotce z Norwegii, co się wydarzyło: Jina próbowała stawiać opór podczas aresztowania, ale policjanci siłą wepchnęli ją do samochodu. Kuzynka opowiedziała także, że wraz innymi udała się na komisariat, na który odwieziono Jinę. I że jakieś dwie godziny po zaaresztowaniu Jiny kilka młodych kobiet wdarło się na komisariat, krzycząc: „Zabiliście ją!”.
Po tym przyjechała karetka i zabrała Jinę do szpitala Kasra. – Jestem przekonany, że zrobiono jej krzywdę – mówi dziadek Jiny. Jej ojciec wyraził w rozmowie z DW nadzieję, że odpowiedzialni za śmierć dziewczyny poniosą karę. – Dzisiaj to była Mahsa, a jutro będzie inna – dodaje wujek.
Ciotka Jiny mieszkająca w Norwegii mówi, że Jina kilka razy zwierzała się jej, iż po studiach zamierza wyjechać z Iranu. To marzenie wielu młodych Iranek i Irańczyków. Jednak marzenie Jiny zostało pogrzebane wraz z nią. Na jej nagrobku widnieje napis: „Droga Jino, nie jesteś martwa. Twoje imię stanie się symbolem”.
Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>
Materiał powstał we współpracy tygodnika „Der Spiegel” i Deutsche Welle.
Autorzy: Youhanna Najdi, Omid Barin, Niloofar Gholami, Dialika Neufeld (Der Spiegel)