1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Jom Kipur: Na ile bezpieczne są synagogi w Niemczech?

Lisa Hänel
28 września 2020

Gminy żydowskie w Niemczech świętowały pierwszy Jom Kipur od czasu ataku na synagogę w Halle rok temu. Co zostało zrobione od tego czasu dla bezpieczeństwa bożnic?

https://p.dw.com/p/3j4hj
Drewniane drzwi w synagodze w Halle zostały zastąpione nowymi
Drewniane drzwi w synagodze w Halle zostały zastąpione nowymi Zdjęcie: Getty Images/J. Schlueter

Od tego czasu upłynął prawie rok. 9 października 2019 roku w południe do synagogi w Halle próbował wtargnąć uzbrojony mężczyzna. Tylko solidne drewniane drzwi uchroniły przed katastrofą ponad 50 żydowskich wiernych. W ataku zginęło dwóch przechodniów, którzy nie należeli do społeczności żydowskiej.

W niedzielę wieczorem 27 września tego roku ponownie obchodzone było najwyższe żydowskie święto Jom Kipur. Rafi Rothenberg znalazł sposób, aby poradzić sobie z koszmarem ataku na swoją społeczność, nie przyćmiewając przy tym tegorocznych uroczystości. 70-latek jest przywódcą małej liberalnej wspólnoty w Kolonii, do której należy około 160 osób. Rothenberg przygotował film, który pokazał na początku i na końcu żydowskiego Dnia Pojednania. Zaprezentowane zostały w nim zdjęcia: Ściany Płaczu w Jerozolimie, pustych wakacyjnych ulic Izraela, festiwalu Jom Kipur sprzed wielu wieków. Wśród  zdjęć znalazły się również drewniane drzwi w Halle ze śladami od kul - zdjęcie, które stało się sławne.

− Nie chcę, żeby Judaizm został zredukowany do antysemityzmu − mówi Rothenberg. – Jednak to wydarzenie jest wciąż tak świeże, że nie należy go ukrywać. Ale to nie ma wpływu na radość podczas modłów. Ważne jest, że zdjęcie drewnianych drzwi synagogi z Halle jest tylko jednym z wielu.

Izraelczycy Nirit Bialer i Dekel Peretz mieszkają w Berlinie od wielu lat
Izraelczycy Nirit Bialer i Dekel Peretz mieszkają w Berlinie od wielu latZdjęcie: Gönna Ketels/DW

Dwoje Izraelczyków, Nirit Bialer i Dekel Peretz, mieszkają w Berlinie. Do Niemiec przyjechali ponad 14 lat temu. Nirit Bialer nie jest religijna i nie obchodzi wszystkich świąt żydowskich, ale na Jom Kipur chętnie chodzi do synagogi. −To jest prawo każdego Żyda. Czuję, że to niemalże mój obowiązek chodzić do synagogi w Jom Kipur, także w imię tych Żydów przede mną, którzy nie mogli tego zrobić – mówi Bialer. Wraz z Peretzem są przyjaciółmi ocalałych z ataku w Halle. Wielu z nich wciąż cierpi z powodu tego, co się tam wydarzyło. Dlatego w tym roku właśnie dla nich wybrali się oboje do berlińskiej synagogi na Fraenkelufer.

Bezpieczeństwo w czasach pandemii

Ale nie tylko pamięć o antysemickim ataku, zajmuje w tym roku społeczność żydowską w Niemczech. Martwi się ona o bezpieczeństwo synagog. W czasach pandemii jest to szczególne wyzwanie. Leo Latasch miał tym razem jeszcze więcej do zrobienia niż zwykle przed wielkimi świętami. Ten 67-letni lekarz jest odpowiedzialny za bezpieczeństwo 6,5 tysiąca członków gminy żydowskiej we Frankfurcie nad Menem. Z powodu pandemii w Jom Kipur wierni musieli przenieść się w inne miejsca, m.in. do sal szkoły żydowskiej. Dla Latascha oznaczało to, że jeszcze więcej obiektów musiało być zabezpieczonych.

Bezpieczeństwo było jedną z najpilniejszych spraw po ataku w Halle. Według krytyków temu, że drewniane drzwi synagogi były jedynym zabezpieczeniem, na którym modlący się mogli polegać, winna była również policja w Saksonii-Anhalt. Synagoga nie miała stałej ochrony policyjnej, tylko od czasu do czasu przejeżdżał obok niej samochód patrolowy. W Saksonii-Anhalt przyczyną braku ochrony była luka prawna, jak krytykuje dziennikarz i autor Ronen Steinke w swojej książce „Terror przeciwko Żydom”. Wprawdzie Saksonia-Anhalt zawarła z gminami żydowskimi umowę, która miała zapewnić im niezbędną ochronę. Jednak jej szczegóły nigdy nie zostały omówione. Dlatego wiele synagog pozostało prawie całkowicie niezabezpieczonych. Jak się okazało 9 października 2019 roku, był to poważny błąd.

Zwiększenie środków finansowych

Ogrodzenia i ochrona policyjna są codziennością dla wielu gmin żydowskich w Niemczech
Ogrodzenia i ochrona policyjna są codziennością dla wielu gmin żydowskich w Niemczech Zdjęcie: Getty Images/A. Koerner

Jeżeli, czego przykładem było Halle, społeczność żydowska w Niemczech nie będzie mogła bezpiecznie żyć, z racji nazistowskiej przeszłości szczególnie w Niemczech doprowadzi to do gorących dyskusji. Także dlatego wiele się wydarzyło od czasu ataku. W większości krajów związkowych zwiększone zostały środki finansowe dla gmin żydowskich. Dzięki temu mogą one inwestować w kuloodporne drzwi, ogrodzenia lub bramy wjazdowe. Ponadto rząd federalny zapowiedział, że zamierza przeznaczyć kolejne 22 mln euro na ochronę obiektów żydowskich w celu podniesienia poziomu ich ochrony do ogólnokrajowego standardu. Rzeczywistość zmusza społeczności żydowskie do przekształcania się w twierdze.

Gigatyczne koszty ochrony

Leo Latasch z Frankfurtu wie, co to oznacza. Synagogi w jego gminie i inne instytucje żydowskie, takie jak szkoły, przedszkola i ośrodki dla seniorów, są strzeżone przez całą dobę. Ten ekspert ds. bezpieczeństwa ściśle współpracuje z lokalną policją, nazywając tę relację „doskonałą”. Ale nawet tutaj, we Frankfurcie, gdzie, jak zapewnia Latasch: „zawsze jest się przygotowanym na atak taki, jak ten w Halle”, ciężar, który muszą ponieść społeczności żydowskie, jest oczywisty. Suma, którą wspólnota frankfurcka musi co roku wydawać z własnych środków na swoje bezpieczeństwo, przekracza milion euro. Dziewięćdziesiąt procent z tego przeznaczane jest na personel ochrony. Powód jest prosty. Policja jest wpuszczana na teren instytucji żydowskich tylko w nagłych wypadkach, aby nie sprawiać wrażenia, że pracuje dla gminy. Jeśli jednak instytucje nadal będą chciały być chronione w swoich własnych pomieszczeniach przez cały czas, będzie to bardzo kosztowne. − Koszty te osiągnęły w międzyczasie taki poziom, że zastanawiamy się, czy nadal musimy je sami ponosić − mówi Latasch. − Ale jestem pewien, że znajdziemy rozwiązanie. Halle zwiększyło presję polityczną, aby w końcu przejąć kwestię pieniądzy w swoje ręce – dodaje.

Trauma po ataku neonazisty. Nie nosi już kipy

Dla autora Ronena Steinke jest oczywiste, że obciążenie kosztami jest zbyt duże, zwłaszcza dla małych gmin żydowskich. − Nie 50, 70 czy 80 procent kosztów ochrony synagog musi pokryć państwo, ale 100 procent – przekonuje Steinke na konferencji prasowej w Berlinie. Przecież przeciwdziałanie zagrożeniu jest zadaniem państwa, a nie osób nim dotkniętych. − Wszystko inne jest nie do zaakceptowania – uważa autor.

Za ogrodzeniem

Widok ogrodzenia wokół synagogi przy Fraenkelufer w Berlinie jest przykry dla Dekela Peretza. − Trudno jest otworzyć się jako społeczność żydowska, bo mury nie zachęcają do tego – mówi Izraelczyk. Co więcej, on i Nirit Bialer zauważyli, że ludzie nie zdają sobie w ogóle sprawy z tego, że za ogrodzeniem znajduje się synagoga. W ten sposób uwadze przechodniów umyka również coś, co nie tylko w święto Jom Kippur przeciwstawia się zagrożeniu w Niemczech – życie żydowskiej wspólnoty.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>