Jurek Owsiak: Rodacy z zagranicy chcą dla nas grać [WYWIAD]
10 stycznia 2015DW: Co zmieniło się w polskim szpitalnictwie dziecięcym od 1992 roku, kiedy w Jarocinie po raz pierwszy wyszedłeś na scenę z pompą infuzyjną w ręku, by „grać”?
Jurek Owsiak: Zmieniło się bardzo dużo. Można śmiało powiedzieć, że obraz polskiej służby zdrowia zmienił się o 180 stopni. 23 lata temu wszystko rodziło się w bardzo siermiężnych warunkach. Po tym, jak Polska odzyskała niepodległość, zastanawialiśmy się czy służba zdrowia zdoła się w ogóle utrzymać w państwie, w którym zaczynamy liczyć pieniądze w sposób normalny, czy będzie nas stać na zakup sprzętu medycznego, czy procedury, które będziemy musieli wprowadzić, obejmą całe polskie społeczeństwo? Po 23 latach możemy powiedzieć, że w kilku dziedzinach medycyny jesteśmy krajem wiodącym na świecie. Jeżeli chodzi o ilość operacji przeprowadzonych na sercu dziecka to mamy ich więcej niż bogate Niemcy. Osiągamy ogromny sukces w kardiochirurgii dziecięcej, która w latach 90-tych dopiero raczkowała. Kiedy zrobiliśmy krótkie filmiki, pokazujące, jak wyglądają oddziały wyposażone w sprzęt dzięki Orkiestrze Świątecznej Pomocy, ludzie pytali nas z niedowierzaniem: „czy wy robiliście te zdjęcia w Londynie lub gdzieś poza granicami kraju?”. Wstawiamy do szpitali sprzęt z najwyższej półki, pochylamy się nad najlepszymi technologiami. Dzięki temu standardy w naszych szpitalach dorównują standardom światowym.
Sprowokowałeś mnie do zapytania, co stanie się, kiedy polskie szpitalnictwo znajdzie się w końcu na takim poziomie, że nie będzie więcej potrzeby organizowania przez WOŚP kwesty na sprzęt szpitalny? Czy wtedy wymyślisz coś nowego?
Nie, ponieważ takie kwesty, jak nasze organizowane są stale w wielu bardzo bogatych krajach. W Londynie jest klinika Great Ormond Street Hospital, jeden z najbardziej znanych światowych szpitali dziecięcych, który jako placówka publiczna zbiera rocznie ponad 35 mln funtów tylko na to, aby się rozbudowywać, by pracować nad najnowszymi metodami leczenia dzieci, bo pieniądze publiczne starczają tylko na pewną określoną ilość urządzeń i pewien określony sposób leczenia małych podopiecznych. Nigdy i w żadnym kraju nie ma tak, by starczało na wszystko. Zauważ, że to właśnie prywatne kliniki czy uniwersytety otrzymują nagrody Nobla za rozwiązania w leczeniu raka czy AIDS, bo tam są pieniądze. Być może szpitale publiczne w Niemczech, Szwajcarii, czyli krajach bogatych są zasobne, ale jeśli chcą być medyczną awangardą szukają też obcego kapitału. Uważam, że związki z najnowszymi osiągnięciami medycyny będą zawsze zależały od pieniędzy, które trzeba znaleźć. Także bez względu na to czy w Polsce będzie jeszcze lepiej, jestem przekonany, że Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy ma szansę grać, tak naprawdę, do końca świata.
Do jakich osób było najłatwiej dotrzeć, do jakich docierasz?
Do osób młodych, bo oni najlepiej i najchętniej z nami grają. Są pełni entuzjazmu, świetnie się organizują. Kiedy organizujemy dla nich Przystanek Woodstock, najpiękniejszy koncert na świecie, zwłaszcza młodzież z Niemiec ma okazję się o tym przekonać, to jest przykład na to, że dotykamy prawdziwych emocji, że działamy w sposób bardzo odpowiedzialny, że traktujemy młodych ludzi poważnie i to zwraca się nam później po tysiąckroć. Oprócz tego są z nami od dwóch lat seniorzy, którzy widzą, jak mocno angażujemy się także dla nich. Wymieniamy sprzęt medyczny, łóżka na oddziałach geriatrycznych, dając tym ludziom nadzieję i rozbudzając w nich zapał do współpracy z nami i wrzucania do skarbonek pieniędzy.
Grają z wami nie tylko rodacy w kraju, lecz także za granicą
Po tych 23 latach możemy powiedzieć, że gramy na całym świecie. Bo są to nasze bazy wojskowe w Afganistanie czy byłej Jugosławii. Przed chwilą rozmawiałem z Wietrznym Radiem w Chicago 1080. W tym mieście w Centrum Kopernika mieści się sztab tegorocznego finału WOŚP i widziałem na antenie, jak za oceanem licytowano właśnie jedno z serduszek. Jakiś Amerykanin polskiego pochodzenia ofiarował pewną kwotę, zadowolony z udziału w licytacji. To jest ten kawałek Polski oddalony o 10 tys. km stąd.
Pamiętasz, kiedy sztaby zagraniczne dołączyły do was po raz pierwszy?
To było już na samym początku 23 lata temu, kiedy w znanym nowojorskim klubie Cricket Club, w którym występowali polscy muzycy, jego właściciel Leszek Świerszcz zorganizował finał Orkiestry. Wtedy organizatorzy nie wiedzieli jeszcze, o co chodzi, nie rozumieli przesłania. Pamiętam, że planowano występ Staszka Zybowskiego i Urszuli, ale były takie zaspy śnieżne, że ludzie nie dojechali. Drugi finał Orkiestry odbył się już w Nowym Jorku i Chicago i pokazał prawdziwą siłę Polonii z kontynentu amerykańskiego. Nieco później dołączyły do nas sztaby w Europie, a w momencie, kiedy Polacy zaczęli leganie pracować w Wlk. Brytanii zagrało ich tam aż dwanaście.
Kiedy zaczęliście współpracę z Polonią w Niemczech?
Stosunkowo szybko dołączył się Berlin. Tamtejsza Polonia od początku grała w Pierogarni Lidii Kozłowskiej. Bardzo mocno od kilkunastu lat gra z nami sztab w Darmstadt, sztab w restauracji „Gdańska” w Oberhausen, w Kilonii oraz w klubie-restauracji Waldschänke w Kaiserslautern. I zawsze potem otrzymujemy od tych ludzi sygnały, przysyłają nam podsumowania. Właśnie tydzień temu otrzymałem piękny obraz od Tomka z Niemiec i wrzuciłem go na aukcję Allegro.
W Internecie znalazłam informację, że Polonii niemieckiej udało się dwa lata temu ugrać rekordową jak dotąd sumę wynoszącą ponad 21 tys. euro. Jak wygląda z hojnością Polonii? Czy ta z Wielkiej Brytanii lub Stanów Zjednoczonych jest od niemieckiej hojniejsza?
Jeżeli już o to pytasz (śmiech), to tak. Najbardziej szczodra jest Polonia nowojorska, a tuż za nią ta z Wielkiej Brytanii. Zawsze podkreślamy, że ludzie dają, to, co mają i my bardzo doceniamy fakt, że chcą z nami być. To jest nasz największy kapitał. W Polsce zbierają tysiące osób, a za granicą zbiera ich garstka i mimo to wynik jest rewelacyjny, bo dowodzi, że chcą się angażować, że sprawia im to przyjemność. Cieszymy się z każdej sumy. A taka suma, np. kilkudziesięciu tys. euro po przeliczeniu daje nam możliwość zakupu kolejnego porządnego urządzenia medycznego. Do nas przychodzą nieraz kwoty niewielkie, wręcz symboliczne z tak dziwnych miejsc na świecie, jak np. Wyspy Salomona. I to jest dopiero przekaz, który budzi podziw. Bo potem dowiadujemy się z listu, że kilka osób zrzuciło się dla nas spontanicznie, wysyłając pieniądze, które mieli akurat przy sobie w kieszeni.
Z ilu miejsc na świecie zagracie tym razem?
Podczas 23. finału Orkiestry w niedzielę 11 stycznia gramy, jeśli się nie mylę, w 68 miejscach. Mamy 5 sztabów w Niemczech. Nasi rodacy stamtąd, mimo, że są tak blisko Polski, są przekonani, że warto jest się zorganizować, by nam pomóc. Polacy są wszędzie i chcą dla nas grać, za co im bardzo dziękuję.
Alexandra Jarecka