Kłopotliwa rocznica. Jak uczcić pamięć ofiar nalotu na Drezno?
14 lutego 2012Czy policja może użyć armatek wodnych i gazów łzawiących przeciwko ludziom, którzy chcą uczcić pamięć ofiar II wojny światowej? Osłaniać nepnazistów? Pytania, zdawałoby się, absurdalne. Mimo to w Dreźnie co roku staje ono na porządku dziennym, kiedy zbliża się kolejna rocznica bomardowania tego miasta w lutym 1945 roku.
Ile ofiar i po co był ten nalot?
Użycie przez RAF i USA Air Force głównie bomb zapalających i skupienie się podczas falowych nalotów dywanowych na celach w zabytkowym centrum Drezna, wywołało burzę ogniową, która spustoszyła obszar o powierzchni blisko 40 kilometrów kwadratowych i spowodowała śmierć około 25 tysięcy osób.
Tę liczbę podała w 2011 roku specjalna komisja, powołana przez władze kraju związkowego Saksonii. Miała ona ustalić liczbę zabitych w oparciu o wszystkie, dostępne źródła. Tuż po nalocie nazistowska propaganda oceniła liczbę zabitych na prawie 200 tysięcy. W NRD, w połowie lat sześćdziesiątych, podano liczbę ok. 35 tysięcy ofiar śmiertelnych. Neonaziści mówią o pół milionie zabitych, co zapewniałoby - gdyby odpowiadało prawdzie - Dreznu poczesne miejsce (wyprzedzając zgoła Warszawę) na nieoficjalnej - jeśli to właściwe słowo - liście zbrodni wojennych i pozwoliłoby dokonywać im ryzykownych porównań z ofiarami Auschwitz z jednej i Kołymy z drugiej strony.
Problemy z ustaleniem liczby ofiar nalotów brały się stąd, że na początku 1945 roku w samym mieście i jego okolicach przebywało bardzo wielu uchodźców z terenów wschodnich III Rzeszy, alianckich jeńców wojennych oraz robotników przymusowych. Mogło ich bać nawet do 400 tysięcy. Do tej pory Drezno nie było silnie bombardowane przez Brytyjczyków i Amerykanów i uchodziło za stosunkowo bezpieczne miejsce.
Autorzy kolejnych legend o nieznanej, straszliwej i starannie ukrywanej do dziś prawdziwej liczbie ofiar drezedeńskiej hekatomby opierali się głównie na tej grupie ludzi, twierdząc, że władzom nie zależało na policzeniu ich zwłok. Podczas prac wspomnianej wyżej komisji okazało się, że było jednak inaczej, i że dokładnie policzono straty także wśród uchodźców, więźniów, jeńców i robotników przymusowych.
Niemcy byli wyjątkowo skrupulatnymi buchalterami śmierci. Dowodzą tego zachowane księgi zgonów więźniów Kl Auschwitz. Równie starannie, choć z innych przyczyn, odnotowano każdy przypadek śmierci któregoś z alianckich jeńców wojennych, czyniąc jedynie wyjątek dla Rosjan, których nie obejmowała Konwencja Genewska.
Jak uczcić ich pamięć i nie oddać pola neonazistom?
Precyzyjne - na ile to tylko możliwe - ustalenie liczby ofiar nalotów na Drezno pozbawia dzisiejszych neonazistów jednego z argumentów o fałszowaniu historii II wojny światowej przez jej zwycięzców przy biernej postawie wszystkich poprzednich i obecnego rządu RFN. Dlatego warto się tym zająć.
Dużo trudniejsza jest odpowiedź na pytanie, czy ten nalot na praktycznie bezbronne i pozbawione znaczenia militarnego miasto w chwili, kiedy losy wojny były już jednoznacznie rozstrzygnięte, można zaliczyć do zbrodni wojennych z (prawie) wszystkimi, wynikającymi z tego skutkami.
Spór na ten temat będzie się toczył jeszcze długo i jest on dużo ważniejszy od sporu dotyczącego powodów zbombardowania miasta. On też przyprawia o ból głowy nie tylko ojców miasta, ale także polityków w Berlinie zawsze wtedy, kiedy zbliża się rocznica bombardowania Drezna.
Problem polega na tym, że rocznicowymi obchodami tragedii Drezna usiłują zawładnąć neonaziści, organizujący co roku w mieście krzykliwe marsze protestacyjne, które w roku ubiegłym przekształciły sią w zamieszki uliczne i starcia z policją. Ponad stu policjantów zostało wtedy rannych.
Są oni tym bardziej widoczni, że oficjalne obchody rocznicy bombardowania miasta mają zawsze cichy i kameralny charakter, co daje im okazję oskarżania niemieckiej sceny politycznej o bierność i uległość wobec zwycięzców w II wojnie światowej, którzy - jak twierdzą neonaziści - też mają niejedno na sumieniu.
Od lat władze Drezna zabiegają o wypracowanie właściwej i godnej formy uczczenia tej rocznicy i nie ulegania neonazistom. Jak dotychczas - bez większego powodzenia. Jak będzie w tym roku? Na razie wiadomo jedynie, że mroźna zima doprowadziła do odwołania planowanego przez Młode Ziomkostwo Niemiec Wschodnich (JLO, młodzieżówka NPD, wyłoniona z Ziomkostwa Prus Wschodnich), marszu 18 lutego, w tydzień po właściwej rocznicy. Oficjalne obchody - 13 i 18 lutego - mają w tym roku charakter wspólnej akcji protestacyjnej sił demokratycznych przeciwko neonazistowskiemu zagrożeniu w Niemczech. Ich symbolem jest biała róża, od nazwy organizacji antyhitlerowskiej zorganizowanej w 1943 roku przez pięcioro studentów uniwersytetu w Monachium: rodzeństwa Scholl oraz Christopha Probsta, Alexandra Schmorela i Willi Grafa oraz ich profesora, Kurta Hubera.
Andrzej Pawlak (dpa)
red. odp. Andrzej Paprzyca