Kijów zaostrza przepisy dla dziennikarzy na froncie
21 kwietnia 2023Dowództwa operacyjne Wschód i Południe były pierwszymi w ukraińskiej armii, które ogłosiły wszystkie miejscowości wzdłuż linii frontu i ukraińskiej granicy państwa „czerwoną” strefą. Oznacza to, że dziennikarzom od zaraz nie wolno tam pracować. Ze skutkiem natychmiastowym w Ukrainie obowiązują nowe reguły pracy przedstawicieli mediów na terenach w pobliżu frontu. Oprócz strefy czerwonej są również „strefy żółte”, w których dziennikarzom wolno pracować tylko w asyście wojskowego oficera prasowego. Dziennikarze mają pełną swobodę już tylko w „strefach zielonych”.
Dokładne położenie tych stref zaklasyfikowano jako „informację chronioną”, którą otrzymają tylko te osoby, których ona dotyczy. Ponadto Ukraina chce zweryfikować akredytacje dla dziennikarzy, wystawione w ciągu ostatniego roku. W przyszłości dziennikarze pragnący relacjonować rosyjską agresję na Ukrainę będą musieli co sześć miesięcy odnawiać swoje pozwolenie na pracę.
Ostrzeżenie przed naruszaniem przepisów
Nowe przepisy wprowadza się nie po to, by przeszkadzać dziennikarzom – zapewniła Natalia Humeniuk, rzeczniczka prasowa ukraińskich sił obronnych na południu. Mają one raczej zapewnić „prawidłową pracę z uwzględnieniem sytuacji pod względem bezpieczeństwa i potrzeb armii”. Wojsko obiecuje co tydzień weryfikować podział na strefy, uwzględniając natężenie walk i życzenia mediów.
Ilia Jewłasz, szef służby prasowej grupy wojsk „Chortyca”, odpowiedzialnej za największą część frontu w Donbasie, powiedział DW, że dziennikarzom zakazano obecnie pracy na przykład w Bachmucie. W odległej o 20 kilometrów Kostiantyniwce wolno im się zaś poruszać tylko w asyście wojskowych. Jewłasz radzi w związku z tym zwracać się o informacje, do jakiej strefy należy dana miejscowość.
Naruszanie przepisów wojsko może ukarać pozbawieniem akredytacji. Przydarzyło się to w listopadzie dziennikarzom amerykańskiej telewizji CNN, brytyjskiej Sky News oraz ukraińskich stacji Suspilne i Hromadśke. Bez zezwolenia Dowództwa Operacyjnego Południe nadawali oni relacje z wyzwolonego akurat Chersonia. Później jednak, po protestach krajowych i zagranicznych organizacji dziennikarskich, zwrócono im pozwolenie na pracę.
Krytyka w kraju i za granicą
Ukraińscy wojskowi podkreślają, że nowe reguły i podział na strefy wypracowano z uwzględnieniem propozycji świata mediów i że „poprawią one komunikację”.
Jednak związek ukraińskich mediów, dziennikarzy i organizacji społecznych Mediaruch uważa podział na strefy za „zbyt surowe ograniczenie” i wzywa armię do „natychmiastowej normalizacji dostępu do relacji o walkach”. Także Narodowy Związek Dziennikarzy Ukrainy i Międzynarodowy Komitet Ochrony Dziennikarzy (CPJ) wzywają ukraińskie władze do ponownego przemyślenia nowych przepisów.
Krytyka nadeszła też ze strony Reporterów bez Granic (RSF). – Uważamy nowe reguły za przesadnie restrykcyjne – oświadczył Christian Mihr, dyrektor RSF Deutschland. – Praktycznie uniemożliwiają one relacje z frontu. Organizacja wzywa rząd ukraiński do zagwarantowania dziennikarzom możliwości dalszego informowania z pierwszej ręki o rosyjskiej wojnie przeciwko Ukrainie.
Czy nowe przepisy da się wprowadzić w życie?
Nie wiadomo też, czy nowe przepisy będzie można w pełni wprowadzić w życie, jak przyznają w rozmowie z DW pragnący zachować anonimowość ukraińscy wojskowi. Według nich w strefie „żółtej”, na przykład w rejonie Chersonia i Mikołajowa, armia po prostu nie ma niezbędnej liczby oficerów prasowych, żeby zapewnić asystę wszystkim dziennikarzom. Media będą więc wykonywać tam swoją pracę tak jak dotychczas.
Na południu Ukrainy dziennikarze mogą na specjalną prośbę nadal relacjonować także z „czerwonej strefy” – podkreśla rzeczniczka prasowa Natalia Humeniuk. Również Ilia Jewłasz twierdzi, że po sektorze kontrolowanym przez grupę wojsk „Chortyca” dziennikarze poruszają się nadal „bez szczególnych zmian”.
Dotyczy to jednak tylko wybranych mediów – skarżą się przedstawiciele środków przekazu. 14 ukraińskich dziennikarzy mediów internetowych i stacji telewizyjnych, pracujących na pierwszej linii frontu, opublikowało na ten temat oświadczenie. Napisali tam, że zaledwie kilka dni po wprowadzeniu podziału na strefy dowiedzieli się o istnieniu listy mediów, którym władze nadal zezwalają na relacjonowanie walk z „czerwonej strefy”.
Kontrola nad komunikacją?
Pracownicy biur prasowych wielu jednostek ukraińskiej armii i sztabu generalnego poinformowali DW, że nowe przepisy dotyczące mediów pochodzą z kancelarii prezydenta. Chce ona mieć kontrolę nad komunikacją między wojskiem a mediami, zwłaszcza jeśli chodzi o dziennikarzy zagranicznych.
Ukraińskie ministerstwo obrony wzywa tymczasem krajowych dziennikarzy do samoograniczania się. – Strategiczne plany i projekty wojskowe mogą być publikowane przez tylko trzy osoby: prezydenta, ministra obrony i głównodowodzącego sił zbrojnych. Wszystkim innym wolno tylko cytować. O wojskowych planach armii w ogóle nie wolno dyskutować publicznie – powiedziała ukraińskim mediom wiceminister obrony Hanna Malar.
Kto nie przestrzega tej zasady, musi się liczyć z konsekwencjami, jak dowodzi przypadek Anatolija Kozeła. Ukraiński dowódca batalionu poskarżył się w rozmowie z „Washington Post” na wysokie straty swojej jednostki i zauważył, że ze względu na brak doświadczenia rekrutów i niedobór broni ukraińska kontrofensywa stoi pod znakiem zapytania.
Po publikacji rozmowy Kozeł został przeniesiony do centrum szkoleniowego. Uzasadniono to tym, że nie wolno mu było rozmawiać z dziennikarzami. – Obowiązuje u nas prawo wojenne i teoretycznie we wszystkich mediach powinni siedzieć cenzorzy. Podobnie powinno być z wojskowymi na polu bitwy – powiedział o tej sprawie minister kultury i polityki informacyjnej, Ołeksandr Tkaczenko.
DW poprosiła Mychajła Podolaka, doradcę w kancelarii prezydenta, o zajęcie stanowiska w sprawie polityki komunikacyjnej ukraińskiej armii. Odpowiedź na razie nie nadeszła.