Kohl pozywa swojego biografa. Jest wyrok
5 maja 2015Wspomnienia Helmuta Kohla pt. „Dziedzictwo. Protokoły Kohla („Vermächtnis. Kohl – Protokole”), w których były kanclerz bezpardonowo wyraża się o kolegach partyjnych, swych oponentach politycznych i innych politykach, sprzedają się w Niemczech jak ciepłe bułeczki. Wydawca poinformował, że rozprowadzono już ponad 200 egz. Jednak na tym koniec. Wyższy Sąd Krajowy w Kolonii zabronił rozpowszechniania publikacji w obecnej formie.
Jej autorem jest Heribert Schwan, były bliski współpracownik Helmuta Kohla, który pisał mu przemówienia i jest autorem jego biografii. Heribert Schwann nagrał w latach 2001-2002 z byłym kanclerzem 600 godzin rozmów, które miały posłużyć do napisania jego biografii. Jednak później doszło między Schwanem i Kohlem do sporu. Powodem było wykorzystanie z materiałów dźwiękowych kontrowersyjnych i miejscami bardzo szczerych wypowiedzi Kohla w innej publikacji, której autorem poza Schwanem jest jego kolega Tilman Jens.
„Naruszenie zaufania”
Helmut Kohl bronił się już w ub. roku przed rozprowadzeniem publikacji. Zabronił tego orzeczeniem z listopada 2014 roku koloński Sąd Krajowy. Sędziowie uznali, że posłużenie się cytatami jest „niezgodnym z prawem naruszeniem zaufania”. Schwan był w ich opinii zobligowany do zachowania dyskrecji. Prawo do wyboru cytatów do opublikowania przysługuje wyłącznie kanclerzowi – głosi orzeczenie. Wyrok Sądu Krajowego potwierdził we wtorek (5.04.2015) Wyższy Sąd Krajowy w Kolonii. W opinii sędziów opublikowanie cytatów jest "niezgodnym z prawem naruszeniem zaufania", ponieważ Kohl i Schwan podpisali "umowę o zaufaniu poufności".
Odwołanie od wyroku nie jest możliwe
Odwołanie się od wyroku nie jest możliwe, ponieważ chodziło o wydanie nakazu sądowego.
Obrońcy Helmuta Kohla zapowiedzieli zaskarżenie oficyny Random House, w której ukazała się publikacja, o odszkodowanie w wysokości kilku milionów euro. Schwan skomentował orzeczenie sądu jako trywialne, a o sędziach powiedział, że „nie mają oni zielonego pojęcia”. Obwieścił też, że „nie da sobie zakneblować ust”.
DPA / Barbara Cöllen