Kolejna afera dopingowa. "To nikogo nie zaskakuje"
3 sierpnia 2015Zarzuty pod adresem Światowego Związku Lekkoatletycznego (IAAF) w związku z dopingiem wywołały na całym świecie zaniepokojenie i oburzenie.
IAAF zarzuca się, że zataiła większość wyników badań krwi, z których wynikało, że sportowcy sięgali po środki dopingowe. - To alarmujące. Jesteśmy przerażeni ogromem tych zarzutów. Wstrząsają one fundamentami życia każdego uczciwego atlety - oświadczył Craig Reedie, szef światowej agencji antydopingowej WADA.
"Tajny doping"
Wyniki wspólnego śledztwa dziennikarskiego niemieckiej telewizji publicznej ARD oraz tygodnika "Sunday Times" wstrząsnęły posadami świata sportu na trzy tygodnie przed lekkoatletycznymi mistrzostwami świata w Pekinie. Dziennikarze przeanalizowali listę 12 tys. próbek krwi ponad 5 tys. biegaczy. Pochodzą one z banku danych IAAF. Dane z lat 2001-2012 dotyczące 800 sportowców - w tym także wielu Niemców - wskazują na spożycie środków antydopingowych. Większość z nich, w tym 146 mistrzów olimpijskich i mistrzów świata, nie została nigdy pociągnięta do odpowiedzialności.
- Dochodzenie wszczęto lub zdyskwalifikowano tylko co trzeciego zawodnika - twierdzą dziennikarze ARD, autorzy filmu dokumentalnego "Geheimsache Doping" ("Tajny doping"). W przypadku co szóstego zdobywcy medali co najmniej jeden z ekspertów jest pewien, że sportowiec ten w czasie swojej kariery sięgał po zabronione środki. Nazwisk tych zawodników nie podano.
Przymykali oko?
Światowy Związek Lekkoatletyczny najwidoczniej przymykał na to oko. - Organizacja ta musiała być właściwie świadoma tego, jak wygląda ta ukryta przerażająca prawda - krytykuje australijski ekspert Michael Ashenden. Jego zdaniem to "bezwstydne zaniedbanie podstawowych obowiązków tej organizacji, monitorowania i chronienia uczciwych sportowców". W jego opinii lekkoatletyka znajduje się w tak samo skandalicznej sytuacji jak kolarstwo 20 lat temu.
IAAF odrzuciła krytykę i podkreśliła, że bardzo skrupulatnie monitoruje sprawę dopingu korzystając z najnowocześniejszych testów. - Wszystko inne, szczególnie wykorzystywanie danych pobieranych w różnych celach i analizowanych różnymi metodami, to czysta spekulacja - napisano najpierw w oficjalnym oświadczeniu.
Później szef IAAF Lamine Diack zapowiedział dokładne zbadanie zarzutów przeciwko jego organizacji. - Zajmiemy się tym problemem, ale to tylko zarzuty i hipotezy - podkreślił. Dodał, że najwidoczniej "istnieje zamiar ponownego rozdzielenia stu medali".
Nic nowego?
Niemiecki ekspert Fritz Soergel nie jest specjalnie zaskoczony wynikami dziennikarskiego śledztwa ARD i "Sunday Timesa". - To nikogo nie zaskakuje, że tak wielu lekkoatletów miało podejrzane wyniki prób krwi. Te wyniki pochodzą z czasów sprzed wprowadzenia kart antydopingowych - tłumaczy. Dodaje, że dziś, "w czasach sprytnego stosowania mikrodopingu takich wyników już się nie wykryje".
Szef Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKoL) Thomas Bach zapowiedział, że jego organizacja podejmie odpowiednie działania, jeśli zarzuty potwierdzą się. - Obecnie są to tylko zarzuty i obowiązuje domniemanie niewonności". MKoL chce poczekać na wyniki śledztwa agencji antydopingowej WADA. Ta z kolei powołała specjalną komisję pod kierownictwem jej dawnego prezydenta Richarda Pounda.
DPA / Bartosz Dudek