Kolejna porażka władz Polski w TSUE. Co z KPO?
16 listopada 2021Unijny Trybunał Sprawiedliwości odpowiedział we wtorek [16.11.2021] na pytanie prejudycjalne, czyli – wystosowaną przez warszawski sąd - prośbę o wiążącą wykładnię prawa Unii co do systemu kierowania sędziów na delegacje do sądów karnych wyższej instancji, z której można być uznaniowo odwołanym przez ministra sprawiedliwości będącego jednocześnie prokuratorem generalnym. Zbigniew Ziobro już w 2019 r. odwołał z delegacji do sądu okręgowego w Olsztynie sędziego Pawła Juszczyszyna, który jako pierwszy zgodnie z orzecznictwem TSUE chciał zbadać, czy sędzia powołany z pomocą nowej KRS jest niezależny.
Rzecznik generalny TSUE w maju ostrzegał przed „piekielnym sojuszem” dwóch urzędów, które sprawuje Zbigniew Ziobro. A dziś unijny Trybunał ostatecznie orzekł, że wymóg niezawisłości sędziowskiej w UE jest nie do pogodzenia z systemem delegowania, który jest pod tak silną kontrolą ministra oraz prokuratura generalnego w jednej osobie. - Zważywszy, że minister sprawiedliwości sprawuje zarazem urząd prokuratora generalnego, TSUE stwierdził, że w efekcie ma on w danej sprawie karnej władzę zarówno nad prokuratorem, jak i nad orzekającymi sędziami delegowanymi, co może wzbudzić uzasadnione wątpliwości co do bezstronności tych sędziów delegowanych – ogłoszono dziś w Trybunale.
Możliwość odwołania z delegacji do wyższej instancji, której nie można zaskarżyć, to zatem – jak wskazał TSUE – ryzyko politycznej kontroli nad orzeczeniami sądowymi przez ministra-prokuratora. Dodatkową wadą obecnego systemu w Polsce jest to, że delegowani sędziowie mogą być jednocześnie – z woli ministra – rzecznikami dyscyplinarnymi. A to zwiększa możliwość ryzykownych wpływów na resztę składu orzekającego.
– Dzisiejszy wyrok TSUE jest kolejną próbą politycznej destabilizacji systemu prawnego w Polsce. Zakwestionowane instytucje obowiązują w wielu krajach i nie były elementem reform po 2015 roku – ogłosił wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta. Istotnie, system czasowego delegowania sędziów obowiązywał już przed 2016 r., ale stał się – jak uznał unijny Trybunał – szczególnie ryzykowny po połączeniu urzędów instytucji ministra sprawiedliwości oraz prokuratora generalnego w 2016 r.
Polski Trybunał Konstytucyjny w październiku podważył uprawnienia TSUE w dziedzinie wymiaru sprawiedliwości w Polsce. Na wniosek premiera Mateusza Morawieckiego uznał bowiem za niezgodną z polską konstytucją interpretację traktatów unijnych, na której TSUE opiera się w swych wyrokach co do skarg Komisji Europejskiej oraz pytań prejudycjalnych dotyczących pojmowania niezawisłości sądownictwa. To orzeczenie TK, jako uderzające w nadrzędność prawa unijnego nad krajowym, może wkrótce stać się przedmiotem postępowania przeciwnaruszeniowego Komisji Europejskiej. Jednak Bruksela przede wszystkim usiłuje obecnie wymóc na Polsce wdrożenie kluczowych żądań TSUE bez zbytniego wdawania się w – niełatwe także w paru innych krajach Unii - debaty o prymacie prawa Unii.
Apel europosłów w sprawie KPO
Ursula von der Leyen, szefowa Komisji Europejskiej, ogłosiła pod koniec października, że polski Krajowy Plan Odbudowy (KPO) może być zatwierdzony pod trzema „nieodzownymi warunkami” związanymi z niezależnością sądownictwa. Powiedziała, że chce wpisania do KPO „jasnego zobowiązania” do likwidacji Izby Dyscyplinarnej, do przeprowadzenia zmian w systemie dyscyplinarnym dla sędziów oraz rozpoczęcia procesu przywracania sędziów odsuniętych od orzekania. – To jest do zrobienia. Mam nadzieję, że osiągniemy porozumienie, ale te reformy to jest dla nas warunek nieodzowny – przekonywała von der Leyen.
Jednak szefowie pięciu frakcji Parlamentu Europejskiego, które obejmują 75 proc. europosłów, skierowali w tym tygodniu do von der Leyen apel, by nie zatwierdzać KPO po wyłącznie obietnicach władz Polski w sprawie sądów, lecz dopiero po uprzednim spełnieniu przez Polskę wymogów praworządnościowych z przepisów Funduszu Odbudowy.
Żądania europosłów są zgodne z ostatnią, październikową rezolucją Parlamentu Europejskiego o Polsce, lecz jednocześnie są sprzeczne z deklaracją von der Leyen, że do zatwierdzenia KPO wystarczyłby „jasne zobowiązania”. Komisji od września zależało na – jak ujmowali to nasi rozmówcy – „mocnym akordzie” w sprawie Izby Dyscyplinarnej oraz rozpisanie pozostałych reform w harmonogramie wpisanym w KPO z wymogiem ich wdrożenia do czerwca 2022 r. Taka data miałaby widnieć przy polskim praworządnościowym „kamieniu milowym”, od którego osiągnięcia byłaby uzależniona wypłata kolejnych transz z KPO.
Szkopuł w tym, że polskie władze – oprócz deklaracji premiera co do Izby Dyscyplinarnej – nadal nie przedstawiły Brukseli swego ostatecznego, jasnego i wiążącego planu co do spełnienia warunków von der Leyen.