Kolejne zwycięstwo Orbana. Unia musi bronić jej wartości [KOMENTARZ]
7 kwietnia 2014Kiedy w roku 2000 prawicowo-populistyczna Wolnościowa Partia Austrii (FPÖ) weszła do rządu jako młodszy partner koalicyjny Austriackiej Partii Ludowej (ÖVP), Unia Europejska zatrzęsła się z oburzenia. Pozostałe kraje członkowskie UE krzywiły się na to nosem, nie chciały mieć nic do czynienia z ministrami z FPÖ i ograniczyły do minimum kontakty z Austrią na szczeblu rządowym. W samej Austrii odniosło to taki skutek, że większość jej społeczeństwa potraktowała potępianie i izolowanie FPÖ jako afront uczyniony ich krajowi i demonstracyjnie stanęła po stronie Wolnościowej Partii Austrii. Kilka miesięcy później UE zrezygnowała z wszelkich działań przeciwko niej.
Orban jest przyzwyczajony do pogróżek z Brukseli
W Austrii FPÖ była mniejszościowym partnerem w rządzie koalicyjnym. Inaczej jest na Węgrzech. Partia Fidesz premiera Viktora Urbana od wygranych przez niego ostatnich wyborów parlamentarnych w 2010 roku rządzi krajem kwalifikowaną większością dwóch trzecich mandatów, co pozwala mu zmieniać kształt życia politycznego i gospodarczego Węgier, tak, jak uważa to za stosowne. Odnosi się to w tym samym stopniu do wymiaru sprawiedliwości co mass mediów i sądu konstytucyjnego, jak i banku centralnego. Nawet kształt wymiany handlowej z zagranicą dopasowano do założeń narodowo-konserwatywnej ideologii Węgierskiej Partii Obywatelskij (Fidesz). Mało tego. W pierwszej połowie 2011 roku Węgry objęły przewodnictwo w Radzie UE i stały się wizytówką Unii. I znowu w Europie rozległy się głosy pełne oburzenia. Komisja Europejska wielokrotnie groziła Węgrom wprowadzeniem sankcji. Viktor Orban za każdym razem ustępował KE na tyle, żeby zapobiec oskarżeniu go o naruszenie prawa i traktatów unijnych, co mu się zresztą udawało dzięki czemu u siebie w kraju uchodził za zwycięzcę.
Krytykowanie rządu to to samo co krytykowanie państwa
Wyniki niedzielnych wyborów na Węgrzech wykazały, że partia Fidesz, a także o wiele bardziej od niej radykalny Ruch na rzecz Lepszych Węgier (Jobbik), nie są mało istotnym epizodem w życiu politycznym kraju. Partia Fidesz w okresie sprawowania przez nią władzy nic nie straciła na radykalizmie, czego życzyło sobie wielu polityków unijnych. Mimo to, a może właśnie dlatego, w niedzielę 6 kwietnia Fidesz ponownie uzyskała prawie dwie trzecie głosów wyborców. I podobnie jak wcześniej liderzy partii FPÖ w Austrii, także premier Węgier Viktor Orban zrozumiał, że każdy głos krytyczny ze strony UE należy przedstawiać jako wtrącanie się przez nią w nie swoje sprawy i niczym nieusprawiedliwone obrażanie węgierskiego państwa i jego obywateli. To także złożyło się na jego ostatni sukces wyborczy.
Europejska Partia Ludowa po stronie premiera Orbana
Jakie wnioski powinna wyciągnąć z tego Unia Europejska? Jeśli uznamy uprawiane w UE przez wiele lat krytykowanie kursu Viktora Urbana jako próbę sprowadzenia go na "właściwą drogę" i starania o włączenie Węgier w główny nurt unijnej polityki, to należy dojść do wniosku, że te wysiłki zakończyły się fiaskiem. Nie oznacza to, że krytyczne wypowiedzi pod jego adresem były niczym nieuzasadnione. Niezależnie od tego, czy odniosły spodziewany skutek, czy też nie, Unia musi bronić wartości, które legły u jej podstaw. Właśnie dłatego UE nie oszczędzała także szefa rządu jednego z jej państw członkowskich. Z drugiej strony trzeba wysunąć zarzut pod adresem Europejskiej Partii Ludowej (EPL) w Parlamencie Europejskim, że tolerowała w swych szeregach partię Fidesz premiera Orbana, co pozwoliło mu czuć się w nim niczym u siebie w domu i wykorzystywać go jako trybunę, z której agitował i bronił się przed stawianymi mu zarzutami. Dziś jest już za późno na naprawienie tego błędu i wykluczenie partii Fidesz z EPL. Można mieć tylko nadzieję, że stopniowa poprawa sytuacji gospodarczej na Węgrzech osłabi wypływy radykałów, ponieważ ich dotychczasowe sukcesy w dużym stopniu zawdzięczają oni światowemu kryzysowi ekonomicznemu i finansowemu i niekorzystnym zjawiskom w łonie samej UE.
Christoph Hasselbach
tłum. Andrzej Pawlak
red. odp.: Bartosz Dudek