Komentarz: Co kryje się za decyzją szefowej AfD?
20 kwietnia 2017W obszernym portrecie zamieszczonym jesienią 2016 w „New Yorkerze” Frauke Petry raz po raz porównywała się z Angelą Merkel – obydwie są ze wschodu Niemiec, obydwie mają doktorat z nauk przyrodniczych. Historia władzy niemieckiej kanclerz fascynuje także polityk AfD. Teraz Petry sama postarała się o kolejną analogię. Tak jak swego czasu Merkel, która w 2002 roku w wyścigu o kanclerski fotel zrezygnowała na rzecz Edmunda Stoibera (CSU), także Petry zdecydowała teraz, że nie będzie czołową kandydatką Alternatywy dla Niemiec w wyborach do Bundestagu 24 września 2017. O swojej decyzji 41-letnia polityk poinformowała w nagraniu wideo na Facebooku.
Tak jak swego czasu w przypadku Merkel, także jej wycofanie się poprzedziły taktyczne przemyślenia. Pokonany dzisiaj może być zwycięzcą jutro. Stoiber przegrał wówczas wybory. Merkel wygrała je w 2005.
Taktyczna zagrywka
Także Petry usuwa się teraz w cień, by w innym czasie lub przy innej okazji znowu przystąpić do ofensywy. Oczywiście, że to szachowe posunięcie wynika też z analizy braku operatywnej większości. Ale ze strategicznego punktu widzenia istnieje w ten sposób szansa utrzymania władzy. A naprawdę szkodliwej, otwartej porażki Petry woli uniknąć.
Czołowa kandydatura w AfD została dość rozdmuchana w niemieckich mediach, ale też wewnątrzpartyjne starcia dały ku temu okazję. Patrząc jednak trzeźwo, nie chodzi przy tym o jedną, ograniczoną na kilka miesięcy czołową pozycję. Oczywiście istnieje szansa, że po wyborach czołowy kandydat poprowadzi klub parlamentarny AfD w Bundestagu i tym samym rzeczywiście na lata będzie trzymał w ręku stery władzy. Ale jako szefowa partii Petry i tak jest już na pole position, tym bardziej, że współprzewodniczący Meuthen wcale nie pcha się do Bundestagu. Rezygnacji z przewodniczeniu klubowi parlamentarnemu w swoim przesłaniu wideo Petry w każdym razie nie zapowiedziała.
Petry wywiera presję
Jej wycofanie się jest tak czy owak tylko połowiczne. Nie odstąpiła od swojego drugiego zamiaru – skłonienia delegowanych na koloński zjazd partii do przyjęcia zasadniczej strategii. Wręcz przeciwnie: z częściowo nowymi argumentami zabiega na Facebooku o konieczność podjęcia decyzji, którą kilka tygodni temu określiła „wnioskiem przyszłości”, a którą ściągnęła na siebie mnóstwo krytyki. Teraz działa całkowicie dla dobra partii, próbuje pośredniczyć. Swoje osobiste interesy, czyli także czołową kandydaturę, odsuwa na bok.
W większy niż kiedykolwiek sposób Petry wiąże się nie tylko z realnopolitycznymi ambicjami partii, ale może też sobie wyobrazić przyjęcie strategii fundamentalnej opozycji. Decyzję ma podjąć zjazd partii – najważniejsze, by w ogóle ją podjął. Bo też tylko wówczas, gdy AfD będzie się prezentowała jako zwarta partia na zewnątrz, może egzystować całe spektrum poglądów w jej wnętrzu. Petry robi tym samym krok w kierunku skrzydła szefa AfD w Turyngii Björna Höckego (wobec którego zostało właśnie uruchomione postępowanie w celu wykluczenia z partii, ale to już inna historia). Niemiłe minusy: fundamentalna opozycja oznacza długie trwanie w opozycji, oznacza sympatyków partii przestraszonych werbalnymi wyskokami i oznacza osłabienie partii, bo jej cele przejęłyby inne partie polityczne, a wyborcy byliby utrzymani w błędnym przekonaniu, że inne partie „zrozumiały”.
Czy plan Petry się powiedzie, czyli czy poznamy strategię AfD, jeszcze nie jest pewne. Niektórzy nie chcą wręcz dopuścić, by dyskusja o strategii partii znalazła się w ogóle na porządku dziennym zjazdu. Ale o tym zadecyduje dopiero zjazd, który być może otworzy też nowy rozdział w dramacie AfD.
Nie można też przemilczeć, że wczesną wiosną Petry oczekuje dziecka – piątego. Wiele osób i tak już się zastanawiało, jak chce pogodzić macierzyństwo z walką wyborczą. Ale w jej decyzji ten aspekt na pewno nie odegrał decydującego znaczenia.
Kay-Alexander Scholz
tł. Elżbieta Stasik