Te zdjęcia są dla wizerunku Polski za granicą jak trucizna. „Czysta krew, trzeźwy umysł”, „Europa będzie biała albo bezludna”, „Biała Europa braterskich narodów” – te i inne transparenty niesione w czasie zorganizowanego przez skrajną prawicę Marszu Niepodległości pod hasłem „My chcemy Boga” szokują. Szokuje szczególnie ta kombinacja – religia miłości bliźniego pomieszana z hasłami nienawiści. I to w kraju, który jak żaden inny doświadczył zbrodni niemieckich nazistów i ich nienawiści rasowej. Nawet jeśli tylko mała część 60-tysięczego tłumu uczestników marszu utożsamiała się z ideologią skrajnej prawicy – te zawstydzające zdjęcia poszły w świat.
Dlatego to dobrze, że prezydent RP Andrzej Duda i prezes PiS Jarosław Kaczyński jednoznacznie potępili te rasistowskie hasła. Trudno jednak zaprzeczyć, że to właśnie antyuchodźcza retoryka Jarosława Kaczyńskiego otworzyła drogę takim hasłom do przestrzeni publicznej. Nawet jeśli PiS nie jest partią skrajnie prawicową to jednak jej politycy często traktują skrajnych narodowców z pobłażaniem, tak jakby widzieli w nich rodzaj wyborczej rezerwy. To niebezpieczna strategia. Tego typu „sojusznicy” są bowiem bardziej niż nieobliczalni. Pokazuje to przykład Niemiec wczesnych lat 30-tych. Ówcześni niemieccy konserwatyści z takim właśnie pobłażaniem traktowali Hitlera i jego paladynów. Reszta jest znana.
Polityka zagraniczna jako funkcja polityki wewnętrznej
Z perspektywy dwóch lat rządów PiS ich bilans nie jest jednoznaczny. W polityce zagranicznej Polska jest w UE państwem coraz bardziej izolowanym. Próba przeforsowania konserwatywnej rewolucji w przebudowie państwa wg motta „cel uświęca środki”, zaowocowała sporem z Brukselą.
Konflikt wokół Trybunału Konstytucyjnego, kontrowersyjna reforma wymiaru sprawiedliwości, bezwzględne podporządkowanie i przekształcenie mediów publicznych w propagandową tubę rządu położyły się długim cieniem na relacje Polski z Komisją Europejską. Także niegdyś bardzo dobre relacje polsko-niemieckie wyraźnie się ochłodziły. Żądania reperacji wojennych podbijają słupki poparcia wśród elektoratu PiS, skutecznie jednak zatruwają stosunki z Niemcami. I co z tego? Polityka zagraniczna stała się wypadkową polityki wewnętrznej.
W polityce wewnętrznej rządy PiS cechuje dramatyczny podział społeczeństwa. Odpowiedzialność za to ponosi Jarosław Kaczyński i jego twarda retoryka – kto nie jest z nami, jest przeciwko nam. Wszyscy pozostali to „Polacy gorszego sortu” lub „zdrajcy” i „kanalie”.
Z drugiej strony rząd PiS może pochwalić się sukcesami w polityce socjalnej i gospodarczej. Wprowadzenie programu 500+ pomogło wielu biednym rodzinom; wielu przegranym transformacji przywróciło godność. Gospodarka przeżywa boom. Udało się uszczelnić system podatkowy. Korupcja spada. I tym najwidoczniej rząd zdobywa punkty u elektoratu. Wielu uważa wprawdzie, że rząd popełnia błędy, ale przynajmniej troszczy się o małego człowieka. I ta polityczna kalkulacja sprawdza się – 45 procent poparcia w sondażach to dumny wynik, dodatkowo wsparty słabością opozycji. Po odejściu Donalda Tuska do Brukseli podzielona opozycja nie jest w stanie dorównać Kaczyńskiemu ani programowo, ani personalnie.
To nie jest cała Polska
Przesunięcie koordynatów politycznych kraju na prawo, które dokonało się w ciągu dwuletnich rządów PiS, pokazuje, że rozwój demokracji potrzebuje czasu. Procesowi temu towarzyszą wzloty i upadki, błędy i bóle dojrzewania. Najwidoczniej naiwnością było wierzyć, że pewne procesy polityczne i społeczne da się przeskoczyć. Nie ma tu drogi na skróty. Istotnym problemem jest to, że wschód i zachód Europy znajdują się nie tylko gospodarczo, ale i mentalnie, społecznie i politycznie na innym etapie rozwoju. Patrząc przez pryzmat historii Europy środkowej i wschodniej to zrozumiałe.
Dlatego zachodnie kraje UE, a szczególnie Niemcy, które wobec Polski ponoszą historyczną winę, powinni strzec się arogancji i grożenia palcem. Bo to przecież także bezwzględna polityka Berlina przyczyniła się do sukcesu narodowej prawicy w Polsce. Wystarczy wymienić budowę Gazociągu Północnego wbrew protestom Warszawy i podjęta bez konsultacji decyzja Angeli Merkel o otwarciu granic Niemiec (i strefy Szengen) na setki tysięcy uchodźców.
Nawet jeśli rząd PiS z jego konserwatywną rewolucją z zachodniej perspektywy wydaje się czymś z innej epoki – Polska jako naród zasługuje na szacunek. Ten naród wpisał się bowiem złotymi zgłoskami w kulturę i historię Europy. Szczególnie Niemcy mają powód do wdzięczności. Bo bez polskiego pragnienia wolności, bez św. Jana Pawła II, Lecha Wałęsy i Solidarności nie byłoby zjednoczenia Niemiec. Nawet jeśli rasistowskie hasła na ulicach Warszawy napełniają nas wstydem i oburzeniem – to nie jest cała Polska.
Bartosz Dudek