Komentarz: Jedna wielka niewiadoma
15 kwietnia 2020Trochę to tak jak z prognozą pogody. Kiedy ciągle świeci słońce, nikt się nią tak naprawdę nie interesuje. Ale jeżeli pogoda jest paskudna, wszyscy chcą wiedzieć, kiedy się nareszcie poprawi. Podobnie jest teraz w czasach koronakryzysu, kiedy połowa ludzi na naszym globie jest konfrontowana z zakazem opuszczania domu, a gospodarka w znacznej części zastygła w bezruchu.
Jeśli chodzi o gospodarkę, jest to też godzina wielkich liczb. Komputery ekonomistów są rozgrzane do czerwoności, dzień w dzień karmione furami danych, których nie przewidział żaden model obliczeniowy. Bo też z takim zewnętrznym szokiem – tak nazywają naukowcy rzeczy nieprzewidywalne – nikt nie miał jeszcze do czynienia. Nawet typowi prorocy zagłady. „Nadchodzi krach!“, przepowiadają nieustannie. Ale to żadna sztuka.
Dane, których nikt nie widział
Każdy, kto chce być traktowany przynajmniej w miarę poważnie, musi przyznać: sytuacja jest bezprzykładna. Uzmysławiają to niezliczone wykresy, na przykład ten, prezentujący rozwój rynku pracy w USA, który rozpowszechnia na Twitterze od początku kwietnia politolog Ian Bremmer.
A to dopiero początek, bo pracę już teraz straciło 16 mln Amerykanów. Nikt nie był w stanie tego przewidzieć – już choćby dlatego, że nie ma historycznych przykładów. Na wzór nie nadaje się światowy kryzys finansowy 2008/2009, ani nawet Wielka Depresja początku lat 30-tych XX wieku. Ale w tym tkwi właśnie sedno sprawy: modele obliczeniowe guru ekonomii bazują na doświadczeniach historycznych.
Mimo to instytuty i instytucje próbują prognoz, zazwyczaj prezentując różne scenariusze. Prowadzi to do tego, że na przykład Światowa Organizacja Handlu przewiduje spadek międzynarodowej wymiany handlowej o 13 do 32 procent. Albo niemiecki Instytut Badań nad Gospodarką ifo z Monachium szacuje spadek produkcji przemysłowej Niemiec na 7 do 20 (!) procent rocznie. Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) jest jakby nie było bardziej konkretny, prognozując skurczenie się światowej gospodarki o 3 proc., ale przyznając zaraz szczerze, że w efekcie szacunek ten może się też okazać makulaturą.
Potrzebne alternatywy
Oczywiście, że liczby są ważne, bo z jednej strony ludzie chcą wiedzieć, jak naprawdę zła jest sytuacja, a z drugiej rządy muszą wyliczyć, ile miliardów potrzebują na udzielenie pomocy. Tylko, tak jak powiedzieliśmy: dzisiejsze dane mogą już jutro okazać się makulaturą, bo nikt nie wie, kiedy uda się stłumić wirusa. Niektóre liczby bardzo trudno dzisiaj ustalić: o dane dotyczące inflacji pyta się w sklepach – ale wiele z nich jest zamkniętych. Wątpliwe także, czy rzeczywiście wszystkie 7 tys. firm dostarczy odpowiedzi na potrzeby ważnego niemieckiego wskaźnika klimatu biznesowego, czy też ma akurat ważniejsze rzeczy na głowie.
Analitycy i ekonomiści muszą więc szukać alternatyw, które są wprawdzie mniej precyzyjne, mimo to przekonujące: na przykład z okna mojego biura niezmiennie widzę płynące Renem, załadowane kontenerami barki. Mniej niż zazwyczaj, ale płyną nadal. Albo wystarczy wejść na OpenTable, portal do rezerwacji online, by zobaczyć dramatyczny, bo stuprocentowy spadek rezerwacji stołów w restauracjach.
Albo też można się rozejrzeć i dowiedzieć, że handlarze luksusowymi artykułami w Chinach znowu otworzyli swoje sklepy, i także klienci znowu przychodzą i kupują. Daleko jeszcze do takiej ich liczby jak przed koronawirusem, ale jednak.
Wiadomo tyle, co nic
Są w tych dniach uczciwe głosy, które przyznają, że ich przewidywania nie są zbyt wiarygodne. Na przykład Torsten Slok, przygotowujący prognozy dla Deutsche Bank w Nowym Jorku, przyznaje, że najzwyczajniej nie ma niczego, co w swoich obliczeniach modelowych mógłby wprowadzić do kolumny „zmienne”. Nawet szef amerykańskiej Rezerwy Federalnej Jerome Powell musi przyznać, że odpowiedź na wszystko, co się wiąże z koronazarazą, brzmi: „Wiadomo tyle, co nic”.
Jest to rozbrajające i zarazem pocieszające. Pozostaje zatem tylko jedno: zachować spokój i czekać, aż burza minie. Zobaczymy wtedy, jakie szkody wyrządził wirus. Ale proszę nie pytać, jak będą one duże. Jedyne, co jest teraz pewne: czeka nas mnóstwo pracy.