Komentarz: Niemcy nie należą już do piłkarskiej elity
Historyczne odpadnięcie z turnieju w Katarze to najnowszy burzliwy zwrot w trwającej od czterech lat złej passie niemieckiej drużyny. Także podczas mundialu w Rosji w 2018 r. Niemcom nie udało się awansować. Tym razem nie pomogło nawet zwycięstwo 4:2 z Kostaryką w ostatnim meczu grupowym. Przegrywając w pierwszym meczu z Japonią, podopieczni Hansiego Flicka swoje być albo nie być uzależnili od wyniku grupowych rywali. A Japonia sprawiła niespodziankę i wygrała z Hiszpanią.
Zakończenie rywalizacji na poziomie grupowym na ostatnich dwóch mundialach i odpadnięcie już w 1/8 finału na Euro w 2020 roku wskazuje na jedno: Niemcy nie są już drużyną zdolną do wygrywania najważniejszych imprez piłkarskich.
Pomimo najlepszych starań Niclasa Fuellkruga, Niemcom brakuje klasycznej „dziewiątki”. W obronie tylko Antonio Ruediger prezentuje poziom Matsa Hummelsa i innych byłych obrońców reprezentacji. Dodajmy do tego bałagan, jaki powstał po przesunięciu Joshuy Kimmicha na środek pola i poważne kłopoty na skrzydłach.
Problemy leżą głębiej
Wszystkie te problemy są częściowo związane ze szkoleniem piłkarskiej młodzieży. W latach dwutysięcznych zbudowano w Niemczech system akademii, dzięki któremu krajowy futbol doczekał się wielu graczy uzdolnionych technicznie i posiadających taktyczny zmysł na boisku. To stało za wygraną Mistrzostw Świata w Brazylii w 2014 roku. Od tego momentu Niemcy ociągały się z wprowadzaniem zmian szkoleniowych. Czasu nie marnowała natomiast światowa konkurencja. Obecnie reforma niemieckiego futbolu jest już wdrażana, ale minie jeszcze dużo czasu, zanim zacznie przynosić konkretne efekty.
Problemów należy szukać także w kadrze trenerskiej. Poprzedni selekcjoner Joachim Loew miał problem z utrzymaniem równowagi, a w ostatnich latach raczej na siłę ciągnął drużynę przez dwa nieudane turnieje, zamiast przygotować ją na nowe czasy.
Z pojawieniem się Hansiego Flicka wiązano duże nadzieje. W końcu w krótkim czasie zrobił z piłkarzy Bayernu Monachium maszynę, która potrafiła ryzykować i zwyciężać. Tylko, że już w reprezentacji pomysł na grę pojawiał się, by za chwilę zniknąć. W kolejnych meczach brakowało chęci bezwzględnego dociśnięcia rywali. Niemiecki selekcjoner nigdy nie znalazł sposobu na wyeliminowanie problemów. Dlatego część winy za porażkę w Katarze spoczywa na jego barkach. Flick musi też usłyszeć głosy krytyków, którzy wytykają mu, że reprezentacja to nie Bayern.
To już nie ten poziom
Wniosek jest jeden: Niemcy wypadły ze światowej czołówki. Są już tylko jedną z wielu drużyn. Wystarczy spojrzeć na statystyki. W ostatnich dziesięciu meczach podopieczni Flicka odnieśli tylko trzy zwycięstwa. Z pomeczowych wypowiedzi Ilkaya Guendogana, czy Manuela Neuera wypływa ich świadomość tego stanu rzeczy. Dobry mecz z Hiszpanią był raczej wyjątkiem od reguły. Najwyraźniej Niemcy nie należą już do piłkarskiej elity.
Flick prawdopodobnie utrzyma się na stanowisku selekcjonera, a Mistrzostwa Europy w 2024 r. będą jego ostatnią szansą na rehabilitację. W trudniejszej sytuacji może znaleźć się Oliver Bierhoff, menedżer niemieckiego zespołu.
Widać, że starzejące się fundamenty drużyny czekają zmiany. Thomas Mueller po meczu z Kostaryką zasugerował odejście z reprezentacji. Nie byłoby wielkim zaskoczeniem, gdyby w jego ślady poszli także Ilkay Guendogan, Mario Goetze, a może nawet Manuel Neuer. Tryby radykalnych zmian już ruszyły i nic ich nie zatrzyma.
Prawda, która długo majaczyła gdzieś w tle, dziś stała się brutalnie wyraźna: Niemcy nie są już czołowym zespołem światowej piłki.