Komentarz: Problemem jest populizm, a nie tylko Włochy
1 czerwca 2018Włoska polityka w obecnej chwili rzeczywiście przypomina ostatnie odcinki kiepskiego serialu telewizyjnego. Trzech potencjalnych premierów zmaga się ze sformowaniem rządu. Jest ostry spór z prezydentem kosztem włoskiej konstytucji. Wzburzenie wśród populistów pogrzmiewających, że „nie pozwala się nam rządzić!” Do tego jeszcze zastygnięte w szoku tradycyjne partie i ryzyko nowych wyborów z kompletnie nieprzewidywalnym rezultatem, plus strach na giełdach. Do tego jeszcze sami Włosi, którzy już od dawna dużo więcej wydają niż zarabiają, co oznacza, że zadłużenie państwa kształtuje się na poziomie przyprawiającym o zawrót głowy. Na dodatek nie ma mowy o żadnych długofalowych i trwałych reformach. W tej sytuacji do głosu doszła skrajnie prawicowa "Liga Północna" Matteo Salviniego i klasyczni populiści z „Ruchu Pięciu Gwiazd", tacy jak Luigi Di Maio. Partie te coraz częściej dają do zrozumienia, że pod ich rządami Włochy będą chciały pozbyć się euro. To oczywiście raduje ludzi pokroju Steve'a Bannona, Viktora Orbana, Marine Le Pen czy Władimira Putina.
Europejskie dziecko specjalnej troski
Teraz cały świat widzi, że Włochy stały się europejskim dzieckiem specjalnej troski. Najbardziej renomowani komentatorzy piszą o „greckiej tragedii”, mając na myśli groźbę niewypłacalności Włoch, a jakby nie było jest to trzecia co do wielkości gospodarka narodowa Unii Europejskiej. Lecz pomimo tego, czy właśnie z tego względu, kiedy unijny komisarz Guenter Oettinger mniej lub bardziej otwarcie mówi, że „rynki już nauczą Włochów, na kogo mają głosować”, nie jest to pomocne ani Włochom, ani Europie. Wręcz przeciwnie, tego rodzaju sformułowania są wodą na młyn populistów. Włoskie dzienniki już piszą o „stereotypach rodem z Oktoberfestu: „w nowych sloganach z prawej i lewej już teraz mówi się o szantażu i arogancji mocarstw w Brukseli, Strasburgu i Berlinie. W mediach społecznościowych dosłownie w kilka minut rozlała się fala idiotycznych haseł o „Czwartej Rzeszy” i niemieckich czołgach. W wielu umysłach Niemcy znów przekształciły się w imperialistyczne supermocarstwo.
Dyletancka komunikacja
Nawet Jean-Claude Juncker natychmiast zorientował się, że zdanie, jakie padło z ust Oettingera, nawet jeżeli w swojej pierwszej, skróconej formie zostało zdementowane, było poważnym błędem w komunikacji. Jeżeli ktoś chce uniknąć pożaru, to nie dolewa benzyny do ognia – o tym wie każde dziecko. Rzeczywistym problemem, i to nie tylko we Włoszech, jest populizm. To on wznieca strach, trzęsie posadami demokratycznych struktur uznanych instytucji. Oczywiście w parze idzie z tym poważna utrata zaufania, z którą boryka się w ostatnich latach tradycyjna polityka w całej Europie. Wszystko jest rzekomo już tylko „establishmentem”, wszystkiemu winna jest skomplikowana globalizacja, prowadząca do utraty tożsamości u tych, którzy czują się wykluczeni z politycznego dyskursu.
Arogancka retoryka i zero solidarności
Ale wracając do Włoch: kto teraz się dziwi, że ludzie czują się tak dotknięci słowami Oetingera, ten powinien pamiętać o zatrważającej stopie bezrobocia i braku inwestycji, o bezustannie aroganckiej retoryce ws. nieodrobionych lekcji z oszczędzania i cięć socjalnych, i wreszcie o braku europejskiej solidarności w kwestii imigrantów i uchodźców. Ten powinien pomyśleć także o ironicznym uśmieszku na ustach Bannona, Le Pen i im podobnych. Kto nie zrozumiał, że siła populistów ma bardzo wiele do czynienia z błędami, jakie w ubiegłych latach zostały popełnione w Europie, ten nie rozumie, jak ogromne jest ryzyko, grożące obecnie nie tylko we Włoszech. Zgadza się, że sytuacja jest skomplikowana, dlatego nie wolno dalej nakręcać spirali obopólnych uprzedzeń (leniwi południowcy kontra aroganccy, ale oszczędni mieszkańcy północy Europy) - ani w Rzymie, ani w Berlinie, ani w Brukseli.
*Roberto Brunelli jest redaktorem ds. polityki zagranicznej w rzymskim dzienniku „La Repubblica”. Jest on także autorem książek, w tym biografii niemieckiej kanclerz, która w roku 2013 ukazała się pt. „Angela Merkel. La sfinge" (Sfinks)