Komisja Europejska nie odpuszcza Orbánowi
24 stycznia 2019Rząd Viktora Orbána dostał dziś dwa miesiące nazmiany w pakiecie przepisów antymigracyjnych, które rządowa propaganda sprzedaje pod nazwą "Zatrzymać Sorosa". Jeśli Orbán się nie podporządkuje, to – jak ostrzegła Komisja Europejska – sprawa może zostać skierowana do Trybunału Sprawiedliwości UE w Luksemburgu. A ten jest władny dyscyplinować kraje Unii za pomocą wielkich kar finansowych.
Bruksela już latem 2018 r. po raz pierwszy zakwestionowała węgierskie przepisy w zasadzie kryminalizujące wszelką pomoc w składaniu wniosków o azyl bądź o zezwolenie na pobyt, jakiej pozarządowe organizacje węgierskie lub międzynarodowe chciałyby udzielać migrantom, którzy przedostali się na Węgry. Rząd Orbána jednak zbagatelizował zastrzeżenia Komisji Europejskiej i stąd dzisiejsza eskalacja tego sporu. Zdaniem KE, przepisy "Zatrzymać Sorosa" łamią unijne reguły azylowe z wpisanym do nich prawem imigrantów do otrzymania pomocy prawnej.
Ponadto członkowie organizacji pozarządowych, którzy są objęci postępowaniem karnym na postawie przepisów "Zatrzymać Sorosa", będą mieć zakaz zbliżania się do przygranicznych stref tranzytowych, gdzie Węgrzy przetrzymują wnioskujących o azyl, co łamie swobodę przemieszczania się w UE. Zdaniem Komisji Weneckiej (agendy Rady Europy), węgierskie przepisy bezprawnie zrzucają na NGO-sy ciężar rozsądzania, czy imigranci mają podstawy do otrzymania azylu (w świetle prawa międzynarodowego trudno ich wtedy uznać za nielegałów). I tym samym pozwalają na karanie członków organizacji międzynarodowych za podstawową pomoc humanitarną należącą się wszystkim na podstawie prawa międzynarodowego.
Bezzębny artykuł 7., więc pozostaje TSUE
Parlament Europejski we wrześniu 2018 r. wszczął wobec Węgier postępowanie z art. 7 Traktatu o UE, przywołując m.in. zagrożenia dla praw podstawowych migrantów, azylantów i uchodźców na Węgrzech. Budapeszt jednak, znacznie bardziej od Polski, stara się bagatelizować art. 7, który – za sprawą wymogu jednomyślności w Radzie Europejskiej – nigdy nie doprowadzi do żadnych sankcji. A ponadto Węgry opierają się naciskom politycznym ze strony instytucji UE, choć zaledwie dwa-trzy lata temu premier Orbán uchodził w Brukseli za sprytnego gracza potrafiącego wodzić KE za nos częściowymi lub pozorowanymi ustępstwami w nawet najostrzejszych konfliktach.
- Orbán chyba słusznie liczy na to, że Fidesz w bliskiej przyszłości nie zostanie wyrzucony z Europejskiej Partii Ludowej (EPL). Ale z drugiej strony Komisja Europejska już dość dawno przestała wierzyć zapewnieniom Manfreda Webera i innych przywódców EPL, że za pomocą presji politycznej wymuszą jakieś istotne ustępstwa na Budapeszcie – tłumaczy nasz rozmówca w instytucjach UE. I to jest powód decyzji Brukseli, by kolejne sporne przepisy z Węgier kierować do TSUE, gdzie na rozprawę czeka już m.in. ustawa o NGO-sach, która nakłada dodatkowe ciężary administracyjne na grupy otrzymujące dotacje z zagranicy, oraz ustawa wymierzona w Uniwersytet Środkowoeuropejski.
Kara dla Navracsicsa
Postawa komisarza UE Tibora Navracsicsa (byłego szefa dyplomacji w rządzie Orbána), który publicznie nie bronił władz Węgier w sprawie nękania Uniwersytetu Środkoweuropejskiego (zmuszonego do opuszczenia Budapesztu) sprawiła, że mocno podpadł Orbánowi. Wedle naszych informacji, premier Węgier odmówił umieszczenia Navracsicsa na listach Fideszu w majowych eurowyborach. I będzie próbował podmienić go na kogoś "bardziej lojalnego" w nowej KE jesienią 2019 r.
Sukces Brukseli w sprawie SN
Bruksela patrzy na TSUE z rosnącą nadzieją, zwłaszcza po swym pierwszym „zwycięstwie” w sprawie polskiego Sądu Najwyższego. KE bardzo długo wahała się, czy kierować tę sprawę do unijnego Trybunału na podstawie nowatorskiej interpretacji unijnych traktatów ("sędziowie polscy są zarazem sędziami UE"), która pozwala instytucjom UE pilnować niezależności wymiaru sprawiedliwości UE. Ale wydaje się, że podjęte przez Brukselę ryzyko jej popłaciło. Polska wycofała się z czystki emerytalnej w SN w ramach doraźnego "środka tymczasowego" nałożonego przez TSUE do czasu pełnego orzeczenia (rozprawa odbędzie się 12 lutego). A z Brukseli płyną na razie zakulisowe ostrzeżenia o gotowości do wykorzystania takiej samej drogi w razie nowych zagrożeń dla wymiaru sprawiedliwości na Węgrzech lub Rumunii.
- Takie kraje jak Polska, Węgry, Rumunia schodzą z drogi liberalnej demokracji. To obecnie największe wyzwanie dla Unii Europejskiej – powiedział Jyrki Katainen, jeden z wiceprzewodniczących KE, w tym tygodniu w Davos. Narzekał, że dla niektórych przywódców w Unii atrakcyjniejszy wydaje się rosyjski model demokracji.
Komisarz UE ds. zatrudnienia Marianne Thyssen potwierdziła dziś, że w Brukseli analizuje węgierskie prawo o nadgodzinach (zwiększa ich limit i pozwala na odsunięcie zapłaty o trzy lata), które w grudniu wywołało protesty uliczne na Węgrzech.
– Ta ustawa wzbudza moje wątpliwości – powiedziała Thyssen.
Ale także dzisiaj KE - ponaglana do tego przez Budapeszt - wszczęła postępowanie przeciwnaruszeniowe wobec Austrii co do przepisów o indeksowaniu, czyli w praktyce o redukowaniu zasiłków rodzinnych np. na dzieci Polaków lub Węgrów pracujących w Austrii, które mieszkają w Polsce na Węgrzech z drugim rodzicem lub dziadkami.