1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niechciani sponsorzy

Iwona D. Metzner30 lipca 2012

Najbardziej zieloną olimpiadę w historii tego wydarzenia przyćmiła ostra krytyka doboru sponsorów, a wśród nich amerykańskiego koncernu chemicznego Dow Chemical.

https://p.dw.com/p/15gGz
Zdjęcie: AP

Londyńska dzielnica East End zmieniła się z poprzemysłowej z typowymi pozostałościami hal fabrycznych oraz leżącą odłogiem skażoną ziemią, w zieloną olimpijską oazę. Tam, gdzie dzisiaj rozgrywane są sportowe konkurencje igrzysk, posadzono 2 tysiące drzew i 300 tysięcy krzewów. Przedtem jednak wywieziono z tego miejsca 2 miliony ton skażonej ziemi. Organizatorzy olimpiady postarali się, by także po zakończeniu igrzysk można było jeszcze długi czas korzystać z wybudowanych tam obiektów sportowych. - Są to bez wątpienia igrzyska, które jako jedyne przygotowano zgodnie z zasadami ochrony środowiska - przekonuje Shaun McCarthy, olimpijski komisarz do spraw ochrony środowiska. - Być może nie wszystko wypadło perfekcyjnie, ale Londyn jest bardziej zielony, niż Sydney i olimpiada w tym mieście pozostawi większe dziedzictwo niż igrzyska w Barcelonie - podsumowuje Shaun McCarthy.

Spór o sponsorów

Olympia Wettkampfstätten
Tekstylną osłonę stadionu olimpijskiego zafundował koncern Dow ChemicalZdjęcie: picture-alliance/dpa

Pierwsze wątpliwości co do zielonego profilu londyńskiej olimpiady pojawiają w momencie, kiedy pada pytanie, co wspólnego z ochroną środowiska mają takie firmy, jak McDonalds, Coca-Cola, koncern naftowy BP czy amerykański gigant chemiczny Dow Chemical? Z firmami tymi Międzynarodowy Komitet Olimpijski (IOC) zawarł umowy sponsoringowe na wielomilionowe sumy. Koncern chemiczny Dow Chemical sfinansował np. osłonę tekstylną stadionu olimpijskiego i dlatego mógł na czas igrzysk umieścić na niej swoje logo.

Budzi to zrozumiałe oburzenie organizacji ochrony środowiska i praw człowieka. Michael Gottlob, ekspert Amnesty International, zarzuca IOC, że nie sprawdził przedtem faktów. - Decyzja, by skorzystać przy organizowaniu olimpiady ze sponsoringu firmy, która ponosi odpowiedzialność za skutki wielkiej katastrofy ekologicznej, wywołuje zdumienie - twierdzi niemiecki ekspert.

Chemiczna katastrofa w Bhopalu

Chodzi o pamiętny grudzień 1984 roku, kiedy w centrum Bhopalu, miasta znajdującego się w samym sercu Indii, z fabryki pestycydów amerykańskiego koncernu Union Carbide ulotnił się izocyjanian metylu, silnie toksyczny gaz. Ponad 40 ton trującej substancji rozprzestrzeniło się w mieście. Według szacunków zginęło 8 tys. osób. Kolejnych 15 tys. zmarło na skutek późniejszych powikłań. Około 100 tys. osób cierpi do dziś na chroniczne schorzenia i jest niezdolnych do pracy. Union Carbide należy tymczasem do koncernu Dow Chemical.

Unglück in Indien Bhopal 1984
Ofiary katastrofy w Bhopalu protestują przeciwko koncernowi Dow Chemical, jako sponsorowi igrzysk w LondynieZdjęcie: AP

- Najbardziej irytuje fakt, że organizatorzy igrzysk podzielają stanowisko Dow Chemical - tłumaczy Michael Gottlob. Przedstawiciele Dow Chemical odrzucają wszelką odpowiedzialność za wydarzenia z lat 80-tych, tłumacząc, że tragedia wydarzyła się za ich poprzedników. Koncern nie zamierza oczyścić skażonego terenu oraz wypłacić ofiarom tragedii należnych im odszkodowań. - Stanąć po stronie koncernu, mimo trwającego sporu prawnego, jest czymś niedopuszczalnym - krytykuje postawę Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (IOC) Michael Gottlob.

Łatwy zysk

Również Meredith Alexander, byłą komisarz olimpijską do spraw ochrony środowiska oburza postawa IOC. - Nie wierzę zapewnieniom komitetu, że nie miał innych sponsorów. Igrzyska olimpijskie są wydarzeniem niezwykłym i zbyt atrakcyjnym - uważa Meredith Alexander. Na znak protestu przeciwko koncernowi Dow Chemical podała się z początkiem roku 2012 do dymisji. - Oczywiście, że olimpiada w Londynie jest bardziej zielona niż w Pekinie, Atenach czy Barcelonie. Lecz w przypadku ochrony środowiska nie chodzi wyłącznie o ochronę drzew czy niedźwiadków Panda, lecz także o zapewnienie ludziom podstawowych potrzeb oraz środowiska naturalnego - przekonuje Brytyjka.

Meredith Alexander
Meredith AlexanderZdjęcie: Meredith Alexander

Jeśli uwzględni się przy tym założenia ruchu olimpijskiego, wątpliwości stają się coraz większe. - Jest tam mowa o sporcie w kontekście praw człowieka. Chodzi o zasady fair play, o ludzką solidarność. Dlatego obecność określonych firm na igrzyskach jest nieuzasadniona - mówi Michael Gottlob z Amnesty International. - Widocznie dla Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego ważniejsze są pieniądze, niż przestrzeganie własnych zasad - podsumowuje ekspert.

Mijam Gehrke/ Alexandra Jarecka

red.odp.: Iwona D. Metzner