Koronakryzys. Naukowcy ostrzegają przed skutkami ubocznymi
6 kwietnia 2020Ponad jedna czwarta ludzkości jest obecnie zmuszona do pozostania w domach. Wielu boi się zarażenia i niepokoi się o miejsca pracy. Dlatego pokusa, by szukać pocieszenia w jedzeniu, jest wielka.
– Jestem pierwszy, który sięga po czekoladę zamiast po jabłka – przyznaje trener zdrowego odżywiania Julian Mercier. – I to właśnie jest zgubne – dodaje. Z powodu braku ruchu każdy dorosły Niemiec spala obecnie dziennie średnio do 400 kcal mniej – szacuje ekspertka ds. żywienia Jennifer Aubert.
Dlatego porcje na talerzu powinny być obecnie mniejsze i każdy powinien się więcej ruszać – i to nie tylko na dystansie między kanapą a lodówką.
Mniejsze porcje mogą być problemem szczególnie dla tych, którzy na początku epidemii robili w panice zakupy na zapas. Wiele produktów ma ograniczone daty spożycia, stąd wiele osób może się czuć zmuszonych do ich spożycia.
"Śmiertelne skutki uboczne"
Profesor statystyki Walter Krämer z Dortmundu ostrzega przed zbyt długim utrzymywaniem restrykcji z powodu koronawirusa. Jego zdaniem może to prowadzić do wielu śmiertelnych skutków ubocznych. Wśród nich na pierwszym miejscu wymienił otyłość i cukrzycę. „Dwa, trzy tygodnie spędzone w izolacji społecznej na obżarstwie i bez sportu nie są problemem. Ale jeśli ten stan miałby się utrzymać zdecydowanie dłużej, straty byłyby wyższe od zysku – powiedział w wywiadzie dla dziennika "Neue Osnabruecker Zeitung".
Jak tłumaczył, już teraz choroby układu krążenia są w Niemczech główną przyczyną śmierci. Na choroby te umiera rocznie 300 000 osób. – Wiadomo jest, że otyłość i mało ruchu sprzyjają tym chorobom – stwierdził naukowiec.
"Poważny błąd"
Także brytyjskie Towarzystwo Zdrowego Odżywiania ostrzega przed obżarstwem czasie pandemii – "Dobrze jeść i pozostać zdrowym jest wobec wyzwań związanych z wybuchem epidemii korony prawdziwym wyzwaniem" – napisano.
Szczególnie ostrzega się rodziców, by nie próbowali wynagradzać dzieciom jedzeniem braku kontaktów z równieśnikami. – Dla świętego spokoju łatwiej jest ugotować im ulubione spaghetti po bolońsku zamiast szpinaku – mówi trener zdrowego odżywiania Mercier. To jednak jest, jego zdaniem, poważny błąd.
(ARD/du)