Kościół i medycyna reprodukcyjna. "Tydzień na rzecz życia"
3 maja 2017Rodzicielstwo da się obecnie oddzielić od partnerstwa. Kobiety mogą oddać na przechowanie swoje zamrożone komórki jajowe. Mężczyźni o orientacji homoseksualnej mogą za granicą odpłatnie zaangażować matkę zastępczą (surogatkę). Reprodukcja nie wymaga już obecnie stosunków płciowych. I temu wszystkiemu oba największe Kościoły w Niemczech - katolicki i ewangelicki - przyglądają się z dużą troską.
Kiedy w 1978 r. w Anglii urodziła się Louise Braun, pierwsze dziecko z probówki, zostało to przyjęte jako sensacja. Ludzie byli zafascynowani, ale jedocześnie przerażeni możliwościami rozwoju medycyny. Tymczasem zapłodnienie in vitro stało się czymś powszechnym. W latach 1997 – 2014 tylko w Niemczech urodziło się 233 799 dzieci dzięki medycznie wspomaganej prokreacji.
Nieustannie docierają informacje o nowych praktykach medycznych, które wcześniej nie były możliwe. Diagnostyka preimplantacyjna to np. szansa na zdrowe potomstwo dla osób obciążonych genetycznie. Pozwala ona bowiem wykluczyć defekty genetyczne jeszcze przed zapłodnieniem.
Proste badania krwi umożliwiają wykrycie u kobiet w ciąży chorób dziedzicznych. A geje i lesbijki stają się rodzicami dzięki matkom zastępczym, dawcom nasienia i komórek jajowych. Na horyzoncie pojawiły się też nowe metody genetyczne, dzięki którym będzie można zmieniać zespół cech dziedzicznych. I za każdy razem rodzą się nowe problemy natury etycznej, prawnej czy społecznej.
Wykreowane dziecko?
Czy ludzie stają się coraz bardziej produktem techniki laboratoryjnej? Co zrobić, jeśli rozstają się ze sobą biologiczni rodzice czy prawni opiekunowie? Jak dalece usprawiedliwione jest stosowanie nowych metod diagnostycznych służących do rozpoznawania chorób genetycznych? Takie pytania zajmują uczestników ekumenicznego „Tygodnia na rzecz Życia” organizowanego dorocznie przez Kościoły katolicki i ewangelicki.
Zaplanowane do 6 maja wydarzenia odbywają się pod hasłem: „Macierzyństwo – dziecko miłości – dziecko wykreowane”.
Generalnie rośnie zapotrzebowanie na medycynę reprodukcyjną. W Niemczech blisko co dziesiąta para w wieku od 25 do 59 lat nie może mieć dzieci. Przyczyną tego są też coraz później podejmowane decyzje o macierzyństwie – a rozrodczość u kobiet wyraźnie spada po trzydziestce.
Technologie reprodukcyjne od dawna stały się globalnym fenomenem, z dużym poziomem zysku. Najbardziej korzystają na tym kraje, które mają w tej dziedzinie liberalne przepisy. W Indiach na przykład działa kilkaset klinik, w których matki zastępcze rodzą dzieci dla par europejskich i amerykańskich.
Prokreacja a kwestie prawne
Niemiecka ustawa o ochronie życia nienarodzonego uchodzi natomiast za szczególnie restryktywną i w obliczu turystyki medycznej znajduje się pod szczególną presją. I tak na przykład zabroniony jest proceder macierzyństwa zastępczego, także po to, by chronić przed wykorzystywaniem ubogich kobiet i zapewnić każdemu dziecku prawa do wiedzy na temat rodziców.
W 2014 roku Federalny Trybunał Konstytucyjny w bardzo specyficznym przypadku wytyczył inny kierunek działania: Sprawa dotyczyła dwóch homoseksualistów z Berlina, którzy byli w USA uznanymi ojcami dziecka urodzonego przez matkę zastępczą (surogatkę), która przyjęła zapłodnioną nasieniem jednego z mężczyzn drogą in vitro komórkę jajową innej, anonimowej kobiety. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że podwójne ojcostwo ma dla dobra dziecka zachować ważność także zgodnie z niemieckim prawem. Niedawno jednak w innym przypadku Oberlandesgericht (Wyższy Sąd Krajowy) w Braunschweig orzekł wbrew sędziom konstytucyjnym i przeciwko „świadomemu nieprzestrzeganiu prawa narodowego”.
Sprawa ta ukazuje, że nowe techniki mają dalekosiężne skutki dla systemu prawnego. Tradycyjna rodzina: kobieta i mężczyzna, małżeństwo z własnymi dziećmi to tylko jedna z wielu możliwości. „Nasze ustawy zostały napisane dla dwóch, zaślubionych rodziców. I muszą pilnie zostać dopasowane do nowej rzeczywistości” – oświadczyła sędzina konstytucyjna Gebriele Britz w 2016 roku na Niemieckim Kongresie Prawniczym.
Kościoły postrzegają siebie w tej debacie w roli "obrońcy człowieczeństwa i przeciwnika instrumentalizowania człowieka". Nauka umożliwiła wprawdzie rozwinięcie nowych technicznych procedur – zaznaczył katolicki teolog moralny Johannes Reiter. Ale nie są one pomocne w rozpoznaniu właściwego kierunku działań, jeśli chodzi o kwestie ograniczeń etycznych czy godności człowieka. „Nawet jeśli znamy nasze możliwości techniczne, nie znaczy to wcale, że wiemy, jak postępować zgodnie z zasadami moralnymi. Dzieci są darem miłości, a nie produktem laboratoryjnym” – konkluduje Johannes Reiter.
kna/ Barbara Cöllen