Kupować od złodzieja?
1 lutego 2010Partyjna czołówka CDU, CSU i FDP zdecydowanie sprzeciwia się zakupowi skradzionych danych o szwajcarskich kontach obywateli niemieckich, uchylających się od płacenia podatków we własnym kraju. "Kradzież jest kradzieżą, a państwo nie może wchodzić w konszachty ze złodziejami" - powiedział przewodniczący frakcji CDU/CSU w Bundestagu Volker Kauder w wywiadzie dla"Süddeutsche Zeitung".
Zgoła innego zdania jest szef SPD Sigmar Gabriel: "Nie możemy puścić wolno przestępców tylko dlatego, że zostali zdemaskowani przez innych przestępców", oświadczył na łamach tej samej gazety.
Ukryte miliony
W sobotę w mass mediach pojawiły się pierwsze doniesienia o ofercie złożonej niemieckiemu fiskusowi. Anonimowy informator wystąpił z propozycją sprzedania za 2,5 miliona euro danych o 1500 Niemców, utrzymujących nie zadeklarowane pieniądze na szwajcarskich kontach bankowych. Gdyby obłożyć je podatkiem, do pańswowej kasy wpłynęłoby, podobno, około stu milionów euro!
Dobrze zazwyczaj poinformowany "Financial Times Deutschland" twierdzi, że dane wykradziono z jednego ze szwajcarskich oddziałów banku HSBC, jednego z największych holdingów finansowych na świecie z centralą w Londynie. Gdyby to okazało się prawdą, byłby to kolejny "wyciek" danych.
W czerwcu 2008 r. były pracownik banku HSBC zaoferował francuskiemu fiskusowi nabycie bazy danych, zawierających nazwiska około 130.000 osób, w tym trzech tysięcy Francuzów, utrzymujących w nim na kontach pieniądze, ukryte przed urzędem skarbowym.
Pierwsze próby danych o pięciu kontach, zaoferowanych do nabycia niemieckim władzom fiskalnym, potwierdziły ich prawdziwość. Jak się okazało, w każdym z tych przypadków, właścicel konta musiałby zwrócić właściwemu dla jego miejsca zamieszkania urzędowi skarbowemu okrągły milion euro.
Minister milczy
Federalny minister finansów Wolfgang Schäuble nie powiedział do tej pory, czy zaoferowane dane powinny zostać kupione. Indagowany w tej sprawie rzecznik ministerstwa finansów ograniczył się do udzielenia informacji, że sprawa ta leży w gestii władz landowych, które mają obowiązek sprawdzić ich wiarygodność.
Poprzednik ministra Schüblego, Peer Steibrück z SPD, dał się namówić na taki interes, wydając w 2008 r. zgodę na zakup wykradzionych z Lichtensteinu danych, dotyczących kont około 700 obywateli RFN. W ten sposób ujawniono, między innymi, tajne konto byłego szefa Deutsche Post Klausa Zumwinkla, który zapłacił za to zwolnieniem ze stanowiska i procesem, w którym skazano go na milion euro grzywny i dwa lata więzienia w zawieszeniu. Zumwinkel musiał także zwrócić zaległe podatki (3,9 mln euro) plus opłaty manipulacyjne.
Niemoralna propozycja...
Wstrzemięźliwą postawę ministra finansów można tłumaczyć chęcią uniknięcia zatargu ze Szwajcarią, która ostrzegła rząd federalny, że nabycie wykradzonych danych zaciąży na dobrych stosunkach między obu krajami. Oświadczenie tej treści złożył m.in. minister obrony Szwajcarii Ueli Maurer.
Na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos prezydent Konfederacji Szwajcarskiej, Doris Leuthard, przypomniała o zasadzie obowiązującej w prawie procesowym, zakazującej posiłkowania się nielegalnymi danymi. Pani prezydent dodała, że w razie nabycia przez Niemcy danych o kontach 1500 obywateli niemieckich, tylko patrzeć jak pojawi się nowy, intratny zawód "złodzieja bankowych danych".
... i moralne rozterki polityków
Od strony prawnej, a zwłaszcza moralnej, cała ta sprawa może budzić liczne wątpliwości. Najostrzej wypowiadają się politycy z FDP. "Żadnych interesów z kryminalistami" - oświadczył sekretarz frakcji liberałów w Bundetagu Otto Fricke. "Nie może być tak, że chrześcijańsko-liberalny rząd nabywa towar od pasera" - wtóruje mu ekspert finansowy partii Frank Schäffler.
Chadecki minister obrony Kartl-Theodor zu Guttenberg przyznaje, że ma w tej sprawie "poważne zastrzeżenia". Bawarski minister finansów Georg Fahrenschon z CSU w równie ogólnikowy sposób zauważył, że "uchylanie się od płacenia podatków nie jest drobnym wykroczeniem, które można by zbagatelizować, a ci, którzy się tego dopuszczają powinni zostać ukarani".
Ekspert partii chadeckiej od polityki wewnętrznej, Wolfgang Bosbach, w wywiadzie dla dziennika "Thüringer Algemeine" wyraził opinię, że "jeśli przyjmiemy zasadę, że państwo nie może użyć danych, zdobytych w sposób nielegalny, to powinna ona obowiązywać także w innych sprawach" i dał w ten sposób do zrozumienia, że w zasadzie nie miałby nic przeciwko wykorzystaniu danych, wykradzionych ze szwajcarskiego banku.
Za takim rowziązanie opowiadają się gremialnie politycy z SPD, Zielonych i Partii Lewicy. Cytowany wcześniej szef SPD Sigmar Gabriel w wywiadzie dla "Hamburger Abendblatt" wygarnął, że "uważa za skandal, że w Niemczech ściga się do upadłego każdego, kto nieprawidłowo zaparkował samochód, ale zostawia się w spokoju ludzi, którzy potrafili oszukać urząd skarbowy na dwieście milionów euro".
Szefowa frakcji Zielonych w Bundestagu Renate Künast zarzuciła chadecko-liberalnej koalicji rządowej, że jest przeciwna zakupowi wykradzionych danych z uwagi na interesy swojej klienteli wyborczej. W podobny sposób myśli i mówi wiceprzewodniczący Partii Lewicy Ulrich Maurer, ale jej ekspert prawny Wolfgang Nerskovic zdecydowanie sprzeciwnia się nabyciu skradzionych danych właśnie dlatego, że zostały skradzione.
A co na to policja i inni?
Związek zawodowy policjantów nie ma cienia wątpliwości, że w tym wypadku cel uświęca środki i zwraca uwagę na przestępstwa, które można wykryć tylko wtedy, kiedy świadomie zdecydujemy się na współpracę z... przestępcami.
W podobny sposób argumentuje szef Związku Zawodowego Administracji Podatkowej Dieter Ondracek, który zauważa, iż "w gruncie rzeczy jest zupełnie obojętne, czy minister finasów wyłoży pieniędze na zakup danych, czy też państwo ogłosi nagrodę pieniężną dla osób, których informacje przyczynią się do ujęcia przestępców podatkowych".
Zdecydowanie przeciwny wchodzeniu w jakiekolwiek układy ze złodziejami danych jest natomiast Inspektor Generalny Ochrony Danych Osobowych Peter Schaar, który z naciskiem zwraca uwagę na prawne aspekty takiej transakcji. "Państwo prawa nie powinno się z zasady w nie wdawać" - twierdzi.
Dirk Eckert / Andrzej Pawlak
(afp, apn, dpa, rtr, Die Welt)
red. odp. Marcin Antosiewicz