Lech Wałęsa w "Die Welt" o Chinach
8 grudnia 2010Wałęsa obawiał się, że jeśli osobiście odbierze w Oslo nagrodę, nie zostanie już wpuszczony do kraju. "Dlatego wysłałem żonę" - mówi na łamach "Die Welt". Dodaje, że małżonka, matka kilkorga dzieci, była jego bronią. Uważał, że już choćby z tego tytułu pozwolono by jej wrócić do kraju.
Wałęsa chciał na spotkaniu laureatów Pokojowej Nagrody Nobla w Japonii zaproponować, by nagrodę dla Xiaobo odebrali Gorbaczow, de Klerk i on. "Ale jak na złość zachorowałem i Gorbaczow również.(...) "Nie mogliśmy jechać do Japonii i pomysł upadł" - mówi były prezydent.
Wysłuchał przez radio
Ceremonię wręczenia pokojowego Nobla w 1983 roku, Lech Wałęsa przeżył u księdza Jankowskiego w kościele św. Brygidy w Gdańsku. Obaj wysłuchali transmisji z uroczystości "oczywiście przez radio, bo polska telewizja ani myślała się tym zajmować" - powiedział Die Welt.
Nagroda świeżym podmuchem wiatru
Dziś wiadomo, że polska służba bezpieczeństwa próbowała zdyskredytować Wałęsę przy pomocy fałszywych dokumentów, przekazanych Komitetowi Nagrody Nobla i że po części jej się to też udało.
Według Wałęsy nagroda była "niczym świeży podmuch wiatru w naszych żaglach; uznaniem dla naszej dotychczasowej walki i zachętą do jej kontynuacji". "Bez tej nagrody" - mówi dalej - "nie wiem jak by się potoczyły losy zarówno Polski jak i moje własne. Mnie osobiście ta nagroda uczyniła nieśmiertelnym: elektryków jest wielu, ale tylko jeden otrzymał tę nagrodę. Elektryk i laureat Nagrody Nobla - to brzmi już trochę inaczej. Po dziś dzień niekiedy ułatwia mi to życie" - wyznaje Lech Wałęsa na łamach "Die Welt".
Pomoc idealnie dozowana
Na pytanie "Die Welt" jakie zagraniczne związki zawodowe najbardziej pomogły Solidarności w latach 80. Wałęsa wymienił w kolejności: francuskie, włoskie, amerykańskie i niemieckie. Dodał, że Niemcy byli ostrożni. "Nie pomogli ani za dużo ani za mało. W końcu byli pod obserwacją Sowietów. Kto wie jak by Sowieci zareagowali, gdyby (związki DGB przyp red. ) udzieliły większej pomocy. Innymi słowy, pomoc Niemców była idealnie dozowana".
Dwa rodzaje walki
Wałęsa nie uważa, że w 1983 roku był w lepszej sytuacji niż Liu Xiaobo, bo był na wolności. "Gdy się jest w więzieniu, wszystko z człowieka spada. Walka ogranicza się tylko do tego, że się siedzi. Jeśli się jest na wolności, ale ma się ograniczone możliwości, jest trudniej. Cały świat przygląda się i czeka, że się podejmie jakieś działania, ale z drugiej strony ma się związane ręce".
Mercedes i TIR
W wywiadzie Lech Wałęsa wypowiada się na temat przyszłości chińskiego systemu.
"Ten system nie może działać" - stwierdził polski noblista. "Komunizm jako system w żadnym kraju się nie sprawdził, w Chinach też nie. Komunizm składa się z dwóch elementów: z gospodarczego i politycznego. Gospodarkę (w Chinach przyp. red,) co nieco zliberalizowano". Żeby unaocznić, że to nie wszystko, Wałęsa porównuje Polskę i Chiny do pojazdów mechanicznych: "Polska jest mała jak mercedes i dlatego potrafi poruszać się z dużą prędkością, z 200 kmh. Natomiast Chiny przypominają TIR z trzema przyczepami, który tego nie potrafi".
Gest Brandta
Nawiązując do przyklęknięcia przed 40 laty Willy'ego Brandta Lech Wałęsa stwierdził, że wydarzenie to przyspieszyło proces normalizacji: zaczęto nawiązywać kontakty, rozmawiać ze sobą i współpracować. "Oczywiście, że przyklęknięcie i to wszystko odegrało określoną rolę. Wtedy byliśmy śmiertelnymi wrogami, ale wizyta Brandta zainicjowała pewną liberalizację. Potem byliśmy do siebie mniej wrogo nastawieni" - ocenia w "Die Welt" były prezydent.
Tacy brudni jak na filmie nie byliśmy
O filmie Schlöndorffa "Strajk" Lech Wałęsa, mówi że reżyser ograniczył się do sytuacji ekononicznej. "Krótko mówiąc, do tego, co typowe: brudni robotnicy, którzy nie wiedzą, o co walczą". Były szef legendarnej "Solidarności" dodaje, że "w rzeczywistości nie byliśmy aż tak brudni i usmoleni. Zgadza się, że poziom był wtedy niski, ale nie aż tak niski jak w filmie. Poza tym byliśmy intelektualnie silniejsi".
Die Welt / Iwona Metzner
Red. odp.: Bartosz Dudek