1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Lepsze warunki pracy w Bangladeszu. Zawarto międzynarodowe porozumienie

Małgorzata Matzke15 maja 2013

Potworne żniwo zawalenia się budynku fabryki i centrum handlowego w Bangladeszu spowodowało, że zachodnie firmy, korzystające z taniej siły roboczej w tym kraju, napierają na poprawę ich warunków pracy.

https://p.dw.com/p/18YAE
©Kyodo/MAXPPP - 28/04/2013 ; DHAKA, Bangladesh - Women head for garment factories and other workplaces in Ashulia, near Dhaka, on April 18, 2013. (Kyodo)
Miliony ludzi pracuje w fabrykach tekstylnychZdjęcie: picture-alliance/dpa

Obojętnie czy jest to Promark, H&M czy KiK - po katastrofie budowlanej w Bangladeszu, która przyniosła ponad 1100 ofiar śmiertelnych wiele sieciówek przyłączyło się do kampanii na rzecz poprawy bezpieczeństwa i warunków pracy w fabrykach tekstylnych. Porozumienie między zachodnimi firmami odzieżowymi, międzynarodowymi związkami zawodowymi i producentami w Bangladeszu uważa się za wzorcowe. Przewiduje ono obowiązek dokonywania niezależnych kontroli, konserwacji narzędzi, urządzeń i budynków oraz przyznanie większych praw pracownikom, m.in., prawa współdecydowania. Trzonem porozumienia jest zobowiązanie zachodnich firm do finansowania konserwacji urządzeń i środków ochrony pracy. Nowe standardy mają obowiązywać w 1500 fabrykach tekstylnych w Bangladeszu.

Nie wystarczają dobrowolne deklaracje

W kampanii na rzecz poprawy bezpieczeństwa i warunków pracy uczestniczą koncern H&M, właściciel Zary Inditex, sieci C&A i Hess Natur oraz Benetton. Prekursorami kampanii były firmy Tchibo i amerykański koncern PVH, do którego należą takie marki jak Tommy Hilfiger i Calvin Klein.

Bangladeshi rescuers retrieve garment worker Reshma from the rubble of a collapsed building in Savar on May 10, 2013, seventeen days after the eight-storey building collapsed. The death toll from last month's collapse of a garment factory complex in Bangladesh rose past 1,000 as piles of bodies were found in the ruins of a stairwell where victims had sought shelter. AFP PHOTO/STR (Photo credit should read STRDEL/AFP/Getty Images)
Musiało dojść do potwornej katastrofy, by coś zaczęło się zmieniaćZdjęcie: Getty Images/STRDEL

-Jest to porozumienie uświadamiające, że trzeba przejąć odpowiedzialność. Jest to porozumienie pionierskie i już dawno trzeba było je zawrzeć - podkreślił Philipp Jenning, sekretarz generalny dachowego zrzeszenia związkowego UNI, który był jednym z jego negocjatorów.

Nic więc dziwnego, że tak entuzjastycznie wyraża się on o tym porozumieniu. - Mamy uzasadnioną nadzieję, że od tej chwili coś się zmieni w fabrykach w tym kraju - uważa Teresa Hass z "Workers Right Consortium", organizacji nadzorującej na całym świecie ochronę praw pracowniczych. - To porozumienie jest prawnie wiążące i może zostać zaskarżone w każdym kraju, gdzie koncerny mają swoje siedziby. Jest to coś więcej niż dotychczasowe dobrowolne deklaracje na temat odpowiedzialności socjalnej, jakimi zasłaniają się takie firmy jak GAP czy Wall-Mart - zaznacza.

Dopuszczono związki zawodowe

Także rząd Bangladeszu postanowił podjąć działania w obliczu rozmiarów tragedii, która jest największą katastrofą przemysłową w tym kraju. Ekspert ekonomiczny Syed Uddin Ahmed z Bangladesh Institute of Labor Studies uważa, że "należy pożegnać się z twierdzeniem, że jakakolwiek praca jest lepsza niż żadna. Odpowiednie miejsce pracy jest prawem przysługującym każdemu człowiekowi. Rząd musi zadbać o właściwe miejsca pracy - dodał.

Porozumienie przyjęto w Bangladeszu z zadowoleniem, ale i ze sceptycyzmem, bo każdy wie, że większe bezpieczeństwo to także wyższe koszty. - Do tej pory nasz kraj mógł produkować po bardzo niskich cenach - zaznacza jeden z przemysłowców z Dhaki, nie ukrywając, że są obawy, czy sieciówki nie przerzucą zamówień do innych krajów. Z drugiej strony wie on, że jeżeli metka z napisem "Made in Bangladesh" będzie przywoływać u ludzi obrazy horroru, będzie to szkodzić całemu przemysłowi tekstylnemu w tym kraju.

Kai Küstner, Tagesschau.de / Małgorzata Matzke

red. odp: Iwona D. Metzner