Losy dzieci z Lebensborn. Wystawa fotograficzna w Bremie
8 grudnia 2012Miały być zdrowe, jasnowłose i błękitnookie. Tak życzyła sobie rasa panów. Tak zwane „zdrowe genetycznie” kobiety rodziły dzieci, spłodzone przez tak samo czysto rasowych mężczyzn, po czym oddawały je do adopcji..
Lebensborn oznacza tyle co „źródło życia”. W tym patetycznym z nazwy ośrodku „aryjskie” matki stanu wolnego zwykle pozbywały się swojego potomstwa. Tam też „germanizowano” dzieci z okupowanych przez hitlerowców krajów i przygotowywano do życia w rodzinach nazistowskich.
Dla dzieci, które przyszły na świat w klinikach Lebensbornu, przeszłość bez matek i ojców była traumą, której skutki odczuwają do dziś.
Odwiedziny w byłej klinice Lebensbornu
Tego typu klinika istniała również niedaleko Bremy w miejscowości Schwanewede. Dziś w tym budynku znajduje się klinika dla narkomanów.
Elke T. też się tam urodziła. Po latach, już jako starsza osoba, postanowiła odwiedzić ten ośrodek. Szybko powróciły traumatyczne przeżycia z tamtych czasów.
Niemieckie publikacje o Lebensbornie
Bremeńska dziennikarka i autorka Dorothee Schmitz-Köster od lat zajmuje się problematyką Lebensbornu. Na ten temat napisała trzy książki. „Deutsche Mutter, bist du bereit?” (Niemiecka matko, jesteś gotowa?), „Kind L364” (Dziecko L364) i „Lebenslang Lebensborn” (Lebensborn jak dożywocie). W swej najnowszej publikacji Schmitz-Köster zajmuje się dalszymi losami „upragnionych dzieci SS” z Lebensbornu. Jej książka opiera się na losach odszukanych przez nią 19 osób.
Większość z nich ani nie miała jasnych włosów, ani błękitnych oczu
W bibliotece am Wall w Bremie można od 6 grudnia 2012 r. oglądać wystawę fotograficzną na ten temat. Zdjęcia fotografa Tristana Vankanna ukazują losy kobiet i mężczyzn, którzy znaleźli się w szponach Lebensbornu.
Z zaprezentowanych na wystawie zdjęć wynika, że większość tych dzieci ani nie była wysoka, ani błękitnooka, ani też jasnowłosa. Są to ludzie, którzy po dziś dzień żyją ze skazą, że przyszliy na świat anonimowo, że byli niechciani, oddani obcym pod opiekę i źle traktowani.
Wielu z nich nie poznało okoliczności swych narodzin i ma nadal problemy tożsamościowe. Istotne jest jednak to, że coraz więcej wychowanków Lebensbornu wreszcie odważa się mówić o swych losach publicznie.
W latach 1936-1945 w klinikach Lebensbornu urodziło się prawie 8 tysięcy dzieci.
tagesschau.de / Iwona D. Metzner
red. odp.: Małgorzata Matzke