Mamo, przyślij mi prezerwatywę...
27 lipca 2010Kolejne wakacje. Gorączka i stres. Czas, kiedy dzieciaki znikają zazwyczaj na kilka tygodni ze spektrum radaru rodzicielskiej czujności. Zatroskane mamusie pakują swoje dzieci na wakacje. Pierwsze, samodzielne. W plecaku ląduje kilka par śmiało wyciętych szortów, topów odsłaniających pępek, bikini i odjazdowa bielizna. Masa gadżetów. Która z tych matek ma odwagę dopakować dziecku prezerwatywę? Co powinien mieć w głowie, co w plecaku nastolatek na wakacjach? Rozmowa z ginekolog, szefową prywatnej przychodni w Bonn.
DW: Ilu z rodziców włoży do walizki dziecka prezerwatywę?
DD: Zdecydowanie za mało.
DW: Nie boją się, czy mają aż takie zaufanie do dzieci?
DD: Nie podoba mi się sowo „bać”, ale pozostańmy przy tej terminologii. Powiem krótko: bać powinni się ci, którzy udają, że nie widzą co się dzieje z ich dzieckiem, nie rozmawiają z nim o tym. Nie, jeżeli to dostrzegają, i wiedzą jakie mogą być konsekwencje z faktu, że jest ono biologicznie zdolne do prokreacji. Czasami przychodzą do mnie matki i mówią wprost: „Pani doktor, nie chcę, aby moja córka wróciła do domu w ciąży”.
WD: Co im Pani radzi?
DD. Przeprowadzam wywiad i zalecam antykoncepcję. Oczywiście gdy wiem, że do inicjacji seksualnej podczas wakacji rzeczywiście może dojść. Aborcja w Niemczech jest legalna, dlatego z mojego punktu widzenia najważniejsze jest, aby dzieci nie zachodziły w ciążę. Odbieranie ciąży 14-latce to trauma. Również dla lekarza.
DW: Wg statystyk, podawanych przez Ministerstwo Zdrowia w Niemczech, średnia to 12 lat, ale coraz częściej dojrzałość biologiczną osiągają nawet 8-9-letnie dzieci.
DD: Potwierdzam tę tendencje. Ta jest wypadkową wielu czynników. Odżywianie, zarówno dobre, jak i niezbilansowane, genetycznie modyfikowane. Plus brak ruchu. Inną sprawą są czynniki etniczne. Niemcy to społeczeństwo zróżnicowane. 8-10 letnie dojrzałe biologicznie dzieci to - mówiąc kolokwialnie - „półkobiety”. Dziewczynki, „hibernowane” na kilka dobrych lat w kobiecym ciele, seksualno-społeczny osobniczy eufemizm, pozostający pod wpływem ikon popkultury, np. epatującej seksem Hannah Montana, ze świadomością jak wyglądają, jakie sygnały wysyłają dorosłym. Bez świadomości konsekwencji swoich erotycznych zachowań.
DW: Wg danych niemieckiej organizacji pro Familia 71 procent nieletnich uprawiających seks, stosuje antykoncepcję. Za zgodą rodziców?
DD: Nie zawsze. Jako lekarz mam prawo przepisać tabletki już 14-latce. Zgoda prawnych opiekunów dotyczy młodszych dzieci.
DW: Czyli w jakim wieku?
DD: Poniżej 14 roku życia. Osobiście przepisałam środki 13-letniej pacjentce. Wspólnie z matką dziewczynki uznałyśmy to za konieczne.
DW: A czy przepisała pani tabletki wbrew wyraźnej woli rodziców?
DD: Tak i nie. Farmakologicznej antykoncepcji chcą moje małe pacjentki, Jako lekarz biorę za nie stuprocentową odpowiedzialność. Nie informuję rodziców. Zgodnie z prawem nie mam takiego obowiązku. Pewnego dnia przyszła do mnie matka mojej pacjentki i powiedziała, że nie życzy sobie, aby jej 15-letnie dziecko dostawało ode mnie środki. Te, które przepisywałam pacjentce, regularnie lądowały w śmietniku. Zapytałam matkę wprost – co lepsze: 15- latka biorąca tabletki czy piętnastolatka w ciąży? Brutalne, ale trzeciego wyjścia w tej konkretnej sytuacji nie było. Moralne i wychowawcze „stopery” to głównie rola rodziny, nie ginekologa.
DW: Antykoncepcja to jedyne wyjście?
DD: Nie, drugie to aborcja. Po prostu czy akceptujemy to moralnie czy się temu sprzeciwiamy, dzieci uprawiają seks. Inne podejście to myślenie życzeniowe albo hipokryzja. Dzieci, niezależnie od kultury kraju, z jakiego pochodzą, wychowywane w Niemczech, zachowują się inaczej niż ich matki.
DW: Czyli jak?
DD: Tak jak większość. A statystycznie większość 16-latków już współżyje. Jeden z większych stereotypów, z którym zmagam się w mojej pracy, to traktowanie masturbacji przez rodziców jako zachowanie patologiczne. Tymczasem patologiczne jest nie zachowanie dziecka, ale piętnujące je reakcje dorosłych. Masturbacja nie rozbudza potrzeb seksualnych. Masturbacja je rozładowuje.
DW: Ale co ma wspólnego masturbacja z bezpieczeństwem dziecka na wakacjach?
DD: Bardzo dużo.To proces, podczas którego bez stresu i poczucia winy dziecko poznaje samo siebie. To dokładnie tak, jak z patrzeniem w lustro. Próba póz i min, w jakich siebie akceptuję i czuję się dobrze sam ze sobą. I czym lepiej się to zrobi, tym łatwiej dziecko samo może ochronić się przed molestowaniem, patologicznymi zachowaniami seksualnymi i co najważniejsze – przed przypadkowym rozpoczęciem współżycia seksualnego. W innym wypadku, wprowadzone czasami gwałtem w świat ordynarnego seksu, chaotycznie, właśnie podczas przypadkowych, szybkich, wakacyjnych inicjacji, akceptuje tę „bylejakość”. Stąd prosta droga nabrania fatalnych nawyków seksualnych na lata, przypadkowych ciąż i wielu problemów psychicznych w ich dorosłym życiu.
DW: Wiedzą o tym nastolatki w Niemczech?
DD: Coraz częściej. Wiedzą też, że prawnie dozwolone jest przerywanie ciąży. Tym ważniejsze jest, aby do tych przypadkowych ciąż po prostu nie dochodziło. Statystyki z Niemiec, na tle Europy, na szczęście nie przerażają - rocznie ok. 7 na tysiąc 15-17 latek zachodzi w ciążę. Połowa z nich wybiera aborcję.
DW: Mimo wszystko daje to dość dużą liczbę: w 2008 roku 5 347 niepełnoletnich usunęło ciążę. Tyle samo urodziło...
DD: Zgoda, to 5,5 tysiąca dramatycznych wyborów, ale jeszcze w 2004 roku było ich prawie 8 tysięcy. To dobry rezultat na tle innych krajów. W Wielkiej Brytanii na 1000 niepełnoletnich 22 zachodzi w ciążę. W Stanach to prawie 50. Nie pamiętam danych z Polski.
DW: Wg danych (GUS) w 2008 - 21 tysięcy matek poniżej 19 roku życia. MEN informuje o 4 461 przypadkach uczennic miedzy 16-18 rokiem życia. Plus ok. 180 poniżej 14 roku życia (dane za 2006-2007).
DD: Wychodzi na to, że ok. 16 000 dziewczyn urodziło między 18-19 rokiem życia. Bez komentarza. A ile było aborcji?
DW: Oficjalnie kilkanaście. Nie ma statystyk dotyczących podziemia aborcyjnego.
DD: To, że nie ma takich statystyk nie znaczy, że ich nie było. Myślenie, że nastolatki nie współżyją, a wszystkie te zachodzące w ciążę - rodzą, to hipokryzja. Jeżeli trafia do mnie 14-latka, uczennica niemieckiej szkoły, mam pewność, że przynajmniej 3 razy była profesjonalnie instruowana, jak należy nałożyć prezerwatywę.
DW: Ale czy zakładanie prezerwatywy to nie jest „męska robota”?
DD: Absolutnie nie. Mówimy o współżyciu nastolatków. 13-latka ma większe szanse na ochronienie siebie i swojego partnera, nie tylko przed ciążą, ale i chorobami, niż liczenie na rozsądek dużo mniej rozwiniętego społecznie rówieśnika. Jeżeli oceniam, że dziecko nie wie, a powinno wiedzieć "jak" - sama robię taki instruktaż.
DW: Instruktaż, czyli…?
DD: Po prostu używając kolby do pochwowego badania USG pokazuję, w jaki sposób należy zrobić to pewnie i prawidłowo.
DW: Czy włożyłaby Pani 13-14 letniemu dziecku prezerwatywę do plecaka?
DD: Tak. Jestem matką jedenastoletniej dziewczynki. Jeżeli uznam, że nadszedł właściwy moment, natychmiast pokażę jej gdzie w domu trzymam takie rzeczy. Z antykoncepcją i seksem jest tak, jak ze słodyczami. Dzieci lubią słodycze. Radykalne zakazy nie mają sensu. Podstawa to wiedza i zaufanie. Podobnie jest z seksem. To sprawa rzetelnej wiedzy, wzajemnego zaufania, wolności wyborów. Ale z "tym" wyborem pozostawmy dzieci samym sobie. Jak z pudełkiem efektownie zapakowanych czekoladek. Jak z prezerwatywą w plecaku.
Rozmawiała: Agnieszka Rycicka
Red. odp. Bartosz Dudek