Masakra z Winnenden
Finał masakry
Po ucieczce ze szkoły Tim K. uprowadził kierowcę i samochód. Wtargął do jednego z salonów samochodowych, zastrzelił sprzedawcę i klienta. Tutaj otoczyła go policja. W czasie strzelaniny rannych zostało dwóch policjantów. Tim K. popełnił samobójstwo. Na zdj. ślady kul na szybie salonu samochodowego w Wendlingen.
Ofiary
Policjanci wynoszą ciało ofiary ze szkoły w Winnenden. Tim K. zamordował w niej 9 uczniów (w tym 8 dziewcząt) i trzy nauczycielki. W czasie ucieczki przed policją zastrzelił jeszcze przypadkowego przechodnia.
Pamięć o ofiarach
Mieszkańcy i uczniowie z Winnenden oddają hołd ofiarom przynosząc kwiaty i zapalając znicze przed szkołą.
Miejsce tragedii
Winnenden to niewielkie miasto w Badenii-Wirtembergii, w południowo-zachodnich Niemczech. Liczy niecałe 28 tys. mieszkańców. Na zdj. kompleks budynków szkolnych z szkołą Albertville-Realschule, gdzie 11.03.09 rozegrała się tragedia.
Zabójca
Tim K. (17) skończył szkołę realną (odpowiednik polskiego liceum zawodowego) tzw. małą maturą. Do tej właśnie szkoły wtargnął 11.03.2009 urządzając masakrę. Jego koledzy twierdzą, że czuł się niedoceniany przez nauczycieli i wyśmiewany przez równieśników. Na zdj. Tim K. na uroczystości wręczenia świadectwa ukończenia szkoły.
Załoba
Flagi przed Albertville-Realschule w Winnenden (11.03.2009)
Dom mordercy
Rodzinny dom mordercy w Weiler am Stein. Tim K. pochodził z zamożnej rodziny. Ojciec jest przedsiębiorcą. Jako członek bractwa strzeleckiego przechowywał w domu broń.
Broń
Broń, z której Tim K. zamordował 15 osób (9 uczniów i 6 dorosłych) oraz ranił 11 (w tym ciężko dwóch policjantów). Na koniec popełnił samobójstwo.
Pasjonat broni i gier komputerowych
Tim K. uchodził za "normalnego" ucznia. Znajomi określali go jako pasjonata broni palnej. W jego komputerze znaleziono brutalne gry komputerowe. Od 2008 roku cierpał na depresję, leczenie przerwał. Przed masakrą zapowiedział w internecie - "Jeszcze o mnie usłyszycie".
Trauma
Trauma po takim przeżyciu może trwać przez wiele lat. Rodzice pocieszają swoje dzieci, choć sami nie znają odpowiedzi na pytanie "dlaczego".