Masowa inwigilacja: niemiecki wywiad w ogniu krytyki
13 stycznia 2021Europejski Trybunał Praw Człowieka zajmuje się w tej chwili tym, co w roku 2016 odrzucił niemiecki wymiar sprawiedliwości. Chodzi o skargę organizacji Reporterzy bez Granic na brak ochrony prawnej przed bezpodstawną i nieuzasadnioną masową inwigilacją treści przesyłanych kanałami telekomunikacyjnymi, dokonywaną przez funkcjonariuszy Federalnej Służby Wywiadowczej (BND). Federalny Sąd Administracyjny w Lipsku odrzucił skargę Reporterów bez Granic w tej sprawie argumentując, że nie potrafili należycie uzasadnić swoich obaw.
- Postępowanie przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka stwarza szansę "położenia wreszcie kresu tym bezprawnym nadużyciom - oświadczył szef niemieckiego oddziału Reporterów bez Granic Christian Mihr. Swój optymizm opiera na wyroku Federalnego Trybunału Konstytucyjnego z maja 2020 roku, który orzekł, że praktykowane przez niemiecki wywiad tak zwane strategiczne rozpoznanie elektromagnetyczne jest nie do pogodzenia z prawem człowieka do sfery prywatnej, jak również z wolnością prasy.
Rzecznik kanclerz Merkel wstrzymuje się od oceny
Na razie kolejny ruch należy do rządu w Berlinie, który do początku marca ma czas na zawarcie ugody z Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. Po tym terminie przysługuje mu 12 tygodni na zajęcie stanowiska wobec skargi Reporterów bez Granic. Trybunał następnie musi rozstrzygnąć, czy dopuści do rozprawy z udziałem obu stron. Rzecznik rządu Steffen Seibert odpowiedział więc na zapytanie DW, że skarga organizacji dziennikarzy nie została jeszcze rozpatrzona i poprosił o zrozumienie, że nie może w tej chwili zająć stanowiska w tej sprawie.
W centrum, liczącej 20 stron druku, skargi organizacji Reporterzy bez Granic znalazł się artykuł 10 niemieckiej Ustawy Zasadniczej, który gwarantuje tajemnicę korespondencji, przesyłek pocztowych i telekomunikacji. Można ją ograniczyć tylko w wypadkach nadzwyczajnych, przewidzianych specjalną ustawą, takich jak obrona przed atakiem terrorystycznym z bronią w ręku, cyberataki oraz walka z takimi przestępstwami jak handel narkotykami, fałszowanie pieniędzy i przemyt ludzi.
Nieuzasadniona masowa inwigilacja ze strony BND
Federalna Służba Wywiadowcza może w uzasadnionych pojedynczych przypadkach ograniczyć prawa podstawowe obywateli. Ale, jak argumentują Reporterzy bez Granic, oddane jej do dyspozycji środki idą za daleko. W praktyce bowiem możliwość podłączania się przez BND do punktów węzłowych komunikacji internetowej prowadzi do nieuzasadnionej inwigilacji w oparciu o tzw. selektory, czyli wyrazy podejrzane.
Dzięki nim BND przegląda rocznie setki milionów mejli, w których występują takie wyrazy. Poszukiwane są treści potencjalnie niebezpieczne dla państwowego ładu i bezpieczeństwa. Komunikacja wewnątrzniemiecka, do której wywiad zagraniczny nie ma dostępu z mocy prawa, podobno poddawana jest automatycznej kontroli. Na czym ona polega, tego wywiad nigdy nie wyjaśnił w zadowalający sposób.
Reporterzy bez Granic domagają się wyjaśnień od BND
Nie wiadomo, ile osób podlega - bez ich wiedzy i zgody - inwigilacji ze strony BND. Stanowi to tajemnicę. Właśnie dlatego Reporterzy bez Granic zdecydowali się złożyć skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Zwracają w niej uwagę na to, że "w ciągu ostatnich 40 lat nie jest w Niemczech znany ani jeden przypadek, w którym stosowane przez BND metody byłyby przedmiotem rozprawy sądowej". A powinny, jeśli BND naruszyła czyjeś dobra osobiste, nie informując o tym osoby poszkodowanej.
Zdecydowana większość takich osób nigdy, także po sprawie, nie została poinformowana, że ich poczta mejlowa została przeszukana - krytykują Reporterzy bez Granic. Niemiecka opinia publiczna dowiaduje się o takich praktykach tylko z dorocznego raportu Parlamentarnego Gremium Kontrolnego (PKGr) Bundestagu, gdy wszystkie istotne dane zostały już wyzerowane. Pozwala to BND tłumaczyć się, że przejrzana przez nią korespondencja nie zawierała "niczego ważnego" i zbagatelizować całą sprawę.
Kontroler tajnych służb André Hahn cieszy się ze skargi
Poseł partii Lewica, André Hahn, członek Parlamentarnego Gremium Kontrolnego Bundestagu, uważa skargę Reporterów bez Granic za "ważny krok". Jego zdaniem, dzięki skardze złożonej do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka zostanie przerwana dotychczasowa praktyka odrzucania przez niemieckie sądy skarg na masową inwigilację korespondencji internetowej przez BND z powodów formalnych. - Rozpatrzenie przez sąd stosowanej przez BND praktyki nadzorowania największego na świecie węzła internetowego we Frankfurcie nad Menem dawno już była konieczna - powiedział Hahn w rozmowie z DW.
Jeżeli Trybunał przyzna rację Reporterom bez Granic, wtedy BND będzie musiała w przyszłości informować osoby poszkodowane o przejrzeniu ich korespondencji internetowej. Na to, w każdym razie, liczy organizacja. Mogłaby wtedy po raz pierwszy podejmować kroki prawne przeciwko śledzeniu jej przez tajne służby. Z jej punktu widzenia byłby ważny sygnał, wysłany z Niemiec pod adresem reszty świata.
Wszystko zaczęło się od informacji ujawnionych przez Snowdena
Stosowane przez BND metody inwigilacji podważają nie tylko ochronę źródeł informacji uzyskanych przez dziennikarzy jako główny element wolności prasy w państwie demokratycznym. Podważają bowiem także wiarygodność Niemiec jako państwa domagającego się od autorytarnych reżimów zwracania przez nie większej uwagi na wolność prasy i szkodzą interesom tamtejszych dziennikarzy skarżących się na ograniczanie ich wolności słowa i inne represje.
Reporterzy bez Granic nie mają wątpliwości, że sami też mogli paść ofiarą działań BND. Na dowód tego przytaczają swoją skargę związaną ze sprawą Edwarda Snowdena, który ujawnił masowe inwigilowanie Internetu przez amerykańską Agencję Bezpieczeństwa Narodowego (NSA). W tym czasie NSA utrzymywała coś w rodzaju "filii" w stacji nasłuchowej BND w Bad Aibling.
"Milowy krok dla praw człowieka"
W raporcie Parlamentarnego Gremium Kontrolnego Bundestagu za rok 2013 znalazła się informacja o 12 523 tak zwanych selektorach, na podstawie których BND zeskanowała setki milionów mejli i przejrzała treść 15 401 z nich, które uznała za podejrzane i mogące naprowadzić ją na jakieś czyny karalne. Ostatecznie jednak okazało się, że tylko 118 mejli zawierało treści ważne z punktu widzenia niemieckiego wywiadu zagranicznego.
Zdaniem Reporterów bez Granic jest to "rażąca dysproporcja" i dlatego organizacja chce wreszcie dowiedzieć się od BND, czy też była kiedyś przez nią w jakiś sposób kontrolowana, aby w razie potrzeby mogła podjąć przeciwko niej jakieś kroki prawne.
Niezależnie od stanowiska Europejskiego Trybunału Praw Człowieka André Hahn już teraz uważa skargę Reporterów bez Granic za "jeden z ważnych kroków milowych dla praw człowieka".